Artykuły

Brat mojego ojca stał na tym moście. Rozmowa z Andrzejem Dziurawcem

- To absolutnie przerażające, że w miejscowości, w której przed wojną żyło siedem tysięcy mieszkańców, w tym pięć tysięcy Żydów, nie ma obecnie ani jednego Żyda. Ludność miejscowa z jednej strony im pomagała, ale z drugiej zarabiała na pobliskiej fabryce śmierci. Widać i czuć było dym - Justynie Jaworskiej opowiada Andrzej Dziurawiec.

Justyna Jaworska: Podobno nie czytał pan książek Grossa?

Andrzej Dziurawiec: Rzeczywiście, nie czytałem. I mimo to mam o nich mówić? Spróbuję, w końcu to dość przyjęty zwyczaj. Przeczytałem sporo recenzji, polemik i oglądałem fascynujące nagranie spotkania Grossa z mieszkańcami Radomia, w tym z radomskimi historykami, po wydaniu "Strachu". Ale już wrzawa wokół "Sąsiadów" wydała mi się nadużyciem intelektualnym, politycznym i emocjonalnym. Takie rzeczy jak w Jedwabnem zdarzały się nie tylko na Podlasiu, również w Żółkiewce na Lubelszczyźnie, niedaleko mojej wioski. Pisano o tym odkąd powstał drugi obieg, czyli gdzieś od siedemdziesiątego szóstego roku. To nie było nic nowego. Po prostu Gross opowiedział to zrozumianym, kipiącym od emocji językiem, tak jak to potrafią historycy anglosascy, dlatego dotarł do szerokiej publiczności. Ale jeśli dobrze pamiętam, śledztwo w sprawie mordu w Jedwabnem zostało wznowione przez jedną z podlaskich prokuratur znacznie przed ukazaniem się "Sąsiadów". Kto się tym choć trochę interesował, wiedział o sprawie od dawna i nie mógł by zaskoczony.

A przecież pański "Most" dotyka miejsc tabuizowanych. Łatwo na przykład mówimy o mieniu poniemieckim, ale już z mieniem pożydowskim mamy problem.

Mnóstwo ludzi z mojego pokolenia żartowało sobie na ten temat, kupując książki i inne rzeczy od wyjeżdżających w sześćdziesiątym ósmym. Ale wracając do "Mostu" to nie jest sztuka o tematyce żydowskiej. Żaden z bohaterów nie jest żydem, to sztuka o Polsce, a właściwie o Polakach. Napisałem ją z dwóch powodów. Po pierwsze, ta sprawa mnie boli, a po drugie wstyd się przyznać uważam się za patriotę. A nie można być patriotą, trzymając cały czas trupy w szafie i udając, że tej szafy w ogóle nie ma. Lub jeśli nawet jest, to podrzucili nam ją Żydzi i inni cykliści we współpracy z Bankiem Światowym. Proszę zauważyć, że właśnie narody niepewne swej tożsamości i swego zamocowania w historii snują teorie spiskowe. Nie tylko Polacy, bo i Rosjanie, Ukraińcy, Serbowie mają wyłącznie bohaterów, odnoszą wyłącznie moralne zwycięstwa, a czarne siły wciąż na nich dybią.

Jak się nazywa miejscowość, którą pan opisał?

Piaski. Dwadzieścia cztery kilometry od Lublina, dwadzieścia od Majdanka. To absolutnie przerażające, że w miejscowości, w której przed wojną żyło siedem tysięcy mieszkańców, w tym pięć tysięcy Żydów, nie ma obecnie ani jednego Żyda. Ludność miejscowa z jednej strony im pomagała, ale z drugiej zarabiała na pobliskiej fabryce śmierci. Widać i czuć było dym. Nie mam prawa osładzać, być może gdybym urodził się kilkadziesiąt lat wcześniej, ja również stałbym na tym moście. Zostały domy, gospody, sklepy, człowiek bardzo szybko przyzwyczaja się do dobrego. Zmienia jedną izbę na trzy, można to zrozumieć. Rozumiem swoich bohaterów, nawet w jakiś sposób lubię, w końcu ludźmi na mości rządzi nie tylko okrucieństwo, karabiny biorą tylko dla postrachu. Wydaje im się, że bronią swojego miasteczka. Że bronią Polski...

W "Świętym grzechu", w "Czekając", wreszcie w "Moście" podobnie rysuje pan przestrzeń wybiera pan miejsce graniczne, gdzie diabeł mówi dobranoc, po czym wpuszcza pan tam kilka osób. Na początku nic się nie dzieje, a potem dzieją się rzeczy straszne.

Pozostaje mi się tylko zgodzić. Napisałem jeszcze komecie "Trumna nie lubi stać pusta" (wystawiono ją w Białymstoku), która razem z "Czekając" i "Mostem" układa się w pewien cykl, wszystkie te opowieści rzeczywiście dzieją się gdzieś na zapadłej wsi. Co je jeszcze łączy? Nie znam się dobrze na teatrze (przez wiele lat miałem uraz, odkąd w szkole siłą zaprowadzono nas na straszliwego "Turonia" Żeromskiego), dlatego do skonstruowania sztuki potrzebuję podpórki. Poza tym bawi mnie zabawa formą. W przypadku "Czekając: (tytuł sceniczny "Czarny Punkt") taką protezą było oczywiście "Czekając na Godota", w przypadku "Trumny" powieści Agaty Christie, a "Most" zainspirowała, choć może niezbyt nachalnie, klasyczna tragedia grecka. Salcia widzi zaświaty, Chamczyk i Wacek robił za chór a ruski gazik za deus ex machina, uruchamiając nowe relacje między bohaterami. Wiele zdarzeń dzieje się poza sceną, relacjonują je niejako posłańcy. Zresztą, jeśli "Most" może się wydawać przegadany, to jest to zabieg celowy.

Postaci chcą coś zagadać?

Tak. Wokół jest ciemno, trwa jeszcze wojna, ludzie próbują być bliżej siebie. Rozmowy służą zagadywaniu strachu, celu, zagadywaniu świadomości. Czegoś, co nie daje spokoju. Sztukę napisałem na bazie opowiadania z tomu "Późny Gomułka, wczesny Gierek". Ostatnie zdanie tego opowiadania brzmi: "Brat mojego ojca stał na tym moście".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji