Artykuły

A Felicjan poszedł na Wysoki Zamek

Z miłością wałbrzyszan do wałbrzyskiego Teatru Dramatycznego jest trochę tak Jak z miłością małżeńską. Mają ten teatr Jeden, to kochają na dobre i na złe.

Ale podczas sobotniej premiery "Moralności pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej już po pierwszym antrakcie opustoszało trochę miejsc na widowni, potem jeszcze więcej. Takie dezercje premierowej publiczności widziałam w wałbrzyskim teatrze po raz pierwszy.

"Moralność pani Dulskiej". jak pamiętamy ze szkoły, to dzieje rodziny mieszczańskiej z początków naszego wieku. Dulska (Jana Buława) - kamieniczniczka, twarda baba, która wyrzuca lokatorkę na bruk za próbę samobójstwa, a godzi się na romans syna ze służącą, byle tylko nie latał po kawiarniach, i ściboli każdy grosz - to uosobienie cnót mieszczańskich. Kredo jej życia brzmi: Po to mamy cztery ściany i sufit, żeby brudy prać we własnym domu.

Dba przede wszystkim o pozory. Drapieżna i gotowa na wszystko, żeby rodzina nie poniosła szwanku. Jest zarazem tragiczna i komiczna. Budzi obrzydzenie i... podziw. Jest przeraźliwie ograniczona i jednocześnie mądra. I tak ją chyba wymyśliła Zapolska. Już Kazimierz Wierzyński w 1934 roku ubolewał, że "Moralność" to niesprawiedliwy wyrok na polskie mieszczaństwo, bo przecież, jak pisał, "cały wielki świat, który propaguje co innego, niż robi, mieszka w źle opalanym salonie państwa Dulskich".

Jednak wałbrzyska Dulska to wyłącznie irytujący, afektowany babsztyl. Rola zagrana bez pomysłu, obliczona na komiczny efekt tylko, i to z trudem osiągany.

Zbyszko (Maciej Ćwik), syn Dulskiej, spala się w jałowym buncie. Nienawidzi rodziny i wszystkich jej fałszywych cnót, brzydzi się, przynajmniej na pokaz, jej zakłamaniem, ale i tak wiadomo, że powróci grzecznie na łono rodziny, bo bunt grozi odcięciem od kasy, a tego młody panicz nie będzie w stanie znieść. Ćwik pokazał się już jako aktor znakomity w "Paradzie natrętów", ale w "Moralności" jakby nie wie, co ze sobą zrobić. Wije się konwulsyjnie, skrada, lekko zatacza na jedną stronę. Jakby nadmiarem ruchu chciał zatuszować brak koncepcji na postać.

Hanka (Beata Swat), uwiedziona przez panicza służąca, w jednej konwencji pomieścić się nie może. To jest tragiczna i wzniosła jak bohaterka greckiej tragedii albo socjalistycznego dramatu społecznego o krzywdzie klasowej, to znów ograniczona jak tłumok z byle jakiej komedii. W każdym razie kiedy płacze, płacze jak clown. Kiedy przemawia w obronie swojej czci, to prawie jak Wanda Wasilewska.

Jedyne znakomite i żywe postacie to Hesia i Mela. Hesię, zepsutą nastolatkę z początku wieku, znakomicie, z ogromnym temperamentem zagrała młodziutka Beata Rynkiewicz. Postacią naiwnej Meli wzruszała i bawiła Katarzyna Skolik-Miedziak. No i klasę, jak zwykle, pokazała Joanna Bielicka. Jej Juliasiewiczowa, dama modna, z ducha kołtuńska i kuta na cztery nogi, była wspaniała.

Poza tym tylko do Felicjana (Adam Wolańczyk), męża Dulskiej, przyczepić się nie można. On po prostu, jak mu autorka kazała, idzie sobie na Wysoki Zamek, dla zdrowia. I wypowiada tylko jedną kwestię: - A niech was wszyscy diabli!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji