Artykuły

Teatr to nie parlament. Rozmowa z Anną Bednarską

- Teatru nie można, oczywiście, traktować jak parlamentu, ale to idealne miejsce do stawiania pytań i może nawet szukania odpowiedzi. Wyjście do teatru wciąż jeszcze ma w sobie coś ze święta, w teatrze uważnie się słucha. Wierzę, że pisanie traktowane jako zabieranie głosu w sprawie współczesności może porządkować chaos, uśmierzać lęki - Dorocie Jovance Ćirlić opowiada Anna Bednarska.

Dorota Jovanka Ćirlić: Co panią skłoniło do pisania dla teatru?

Anna Bednarska: Marjorie Boulton napisała, że "teatr to literatura, która na naszych oczach chodzi i mówi". Nie ma lepszego powodu. Najkrócej mówiąc: teatr daje słowu życie. Umowne, ale jednak. Tu można zawalczyć z językiem, pobawić się nim, jednocześnie traktując go bardzo poważnie. A poza tym noszę w sobie wewnętrzny, wręcz biologiczny przymus pisania. To jest jak cecha charakteru, niezależne ode mnie; nic nie mogę na to poradzić. Instynktownie działam według zasady: zapisać znaczy zapamiętać, utrwalić.

Czy to znaczy, że stawia sobie pani za główny cel opisywanie świata?

Ostatnio świetnie się pisze, a to musi oznaczać, że żyje się nie najlepiej. Nie, nie wystarcza mi po prostu opisywanie świata. Oczywiście są o wiele lepsze i skuteczniejsze metody zmieniania rzeczywistości niż pisanie dramatów - ale sztuka też jest potrzebna. Kwestia przydatności jest dla mnie bardzo istotna. Skoro piszę, muszę pisać po coś. Musi mnie poruszać to, o czym piszę. Jeśli pisałabym po nic, bez sensu, dla nikogo, powinnam rzucić pisanie i zająć się czymś niewątpliwie przydatnym. Choćby ratowaniem wielorybów. Teatru nie można, oczywiście, traktować jak parlamentu, ale to idealne miejsce do stawiania pytań i może nawet szukania odpowiedzi. Wyjście do teatru wciąż jeszcze ma w sobie coś ze święta, w teatrze uważnie się słucha. Wierzę, że pisanie traktowane jako zabieranie głosu w sprawie współczesności może porządkować chaos, uśmierzać lęki. Bądź wręcz przeciwnie - wprowadzać chaos i przynosić niepokój, prowadząc do czyjegoś przebudzenia, powrotu do życia. Takie budzenie jest chyba potrzebne? Ale to są tylko pytania; może po prostu tylko tyle teatr jest w stanie zaoferować. Wydaje mi się, że to niemało.

Czy opisywany świat panią boli?

Chciałabym, żeby bolał mnie bardziej. Boli to znaczy: dotkliwie obchodzi. Chcę, żeby mnie obchodził. Boję się, że kiedyś mi tego zabraknie i stanę się cyniczna, wredna, nieczuła wobec własnych postaci. A zdolność do czułości to jakaś tam moja bardzo prywatna definicja człowieczeństwa. W sztuce, którą "Dialog" drukuje, są sytuacje, w jakich nikt z nas nie chciałby się znaleźć, słowa, jakich nikt z nas nie chciałby usłyszeć. Pisanie o takim świecie nie jest radosną nasiadówką przed komputerem przy herbacie. To musi kosztować. Ale nie jestem Sarah Kane czy Wojaczkiem i po pisaniu umiem normalnie żyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji