Artykuły

Bolało. Rozmowa z Beatą Miętus

- Wydawało mi się, że tego typu spotkania powinny służyć przede wszystkim autorom; dla nas czymś bardzo ważnym jest szansa usłyszenia, jak tekst, który piszemy, brzmi ze sceny, jakie są reakcje widowni. Fes­ti­wal miał przecież pokazywać sztuki wyłonione wcześniej w kon­kursie na dramat współczesny. Tymczasem, przynajmniej w moim przypadku, tekst okazał się mniej ­ważny niż pomysły reżyserskie - Dorocie Jovance Ćirlić opowiada Beata Miętus.

Dorota Jovanka Ćirlić: Jak wspomina pani swoje pierwsze autorskie doświadczenie teatralne?

Beata Miętus: Moja debiutancka sztuka, "Nie­skoń­czo­ność", została przedstawiona publiczności najpierw podczas fes­ti­wa­lu Radom Odważny 2001, a potem na EuroDramie 2002 we Wrocławiu. W każdym z tych przypadków konwencja prezentacji była nieco inna. W Radomiu lekko podreżyserowane sztuki przedstawiane są w formie czytanej. Przygotowanie "Nie­skoń­czo­ności" do prezentacji po­le­gało na wyrzu­ce­niu przez reżyserkę wątków nie pasujących do jej koncepcji - i na zmianie zakończenia. Wydawało mi się, że tego typu spotkania powinny służyć przede wszystkim autorom; dla nas czymś bardzo ważnym jest szansa usłyszenia, jak tekst, który piszemy, brzmi ze sceny, jakie są reakcje widowni. Fes­ti­wal miał przecież pokazywać sztuki wyłonione wcześniej w kon­kursie na dramat współczesny. Tymczasem, przynajmniej w moim przypadku, tekst okazał się mniej ­ważny niż pomysły reżyserskie. Z Radomia wyjechałam rozczarowana, nie wyniósłszy z tego spot­kania tego, na co chyba miałam prawo liczyć. Forum EuroDrama 2002 było dla mnie bardzo ważną imprezą teatralną. Dużo sko­rzy­s­ta­łam, biorąc udział w warsztatach prowadzonych przez znanych autorów i stykając się z najnowszą dramaturgią niemiecką. Na Forum zaprezentowano też insce­nizację "Nieskończoności", tym razem w wersji pełnospektaklowej. Niestety, znów rozczarowanie! Reżyserka całkowicie ode­szła od tekstu. Bolało bardzo, gdy siedząc na widowni, oglądałam włas­ną sztukę, której am­pu­to­wano połowę kwestii. Wiem, że reżyser ma prawo do przedstawienia swojej wizji dramatu, to jest właśnie fascynujące w teatrze, i zgadzam się na to, ale na litość boską! - nie przy pra­pre­mie­rze. W Niemczech - powiedziano nam na war­sz­ta­tach - prawo do prapremiery w kształcie najbliższym oryginałowi jest ściśle przestrzegane. U nas też tak powinno być. Mam nadzieję, że kiedyś będzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji