Artykuły

życia nie da się wyreżyserować

Komedia zrodzona z nienawiści do obłudy, hipokryzji i drobnomieszczaństwa - "Moralność pani Dulskiej". Ponadczasowa, bo czy dziś jesteśmy wolni od kołtuństwa, chciwości i fałszu? Realia się zmieniają, ale na dulszczyznę nie ma lekarstwa. O tym, że życie potrafi pisać najciekawsze scenariusze, opowiada reżyser Bogusław Semotiuk

Katarzyna M. Wiśniewska: "Moralność pani Dulskiej" jest lub powinna być znana wszystkim, wszak to szkolna lektura. Czy temat dulszczyzny, kołtuństwa, obłudy jest na tyle atrakcyjny, by znów pokazywać go widzom na scenie?

Bogusław Semotiuk: Jeśli ktoś zna tekst, nie pyta, czy jest aktualny. Jest, zawsze będzie, bo problem różnicy pokoleń i konfliktu zawsze będzie. Podobnie jak bunt przeciw zakłamaniu i zastanemu porządkowi, z którym się młodzież nie zgadza. "Moralność..." chyba bardzo dawno była tu wystawiana, więc historia zatoczyła koło i kolejnemu pokoleniu warto ją przypomnieć. Dobrze napisana sztuka wchodzi do kanonu i zawsze będzie odnawiana. Może w innych kostiumach, w innym tempie, z innym temperamentem, ale będzie. Ja też zrobiłem swoje skróty, ale nie poprawiałem autorki.

Tekstu pan nie zmieniał, ale czy pojawią się elementy uwspółcześniające sztukę?

- Stawiam swoje znaki interpunkcyjne, swoje oddechy, swoje intencje. Poprzez skreślenia i filtr mojego "nerwu" starałem się skondensować sztukę i przystosować do dzisiejszego zabieganego świata. Parę scen pominąłem, krakowskie realia też, żeby nie odcinać się od realiów radomskich. To, co Zapolska zawarła w swojej tragifarsie kołtuńskiej, tam jest.

Czy głównym adresatem sztuki będzie młode pokolenie?

- Nie tylko. W lustrze, które odwracam i kieruję na widza, każdy może się przejrzeć. Ci, którzy ten świat stroją młodzieży, i ci, którzy się przeciwko niemu buntują. Chciałbym, żeby każdy w zaciszu swego sumienia zrobił sobie rachunek sumienia. Ja jestem od

zadawania pytań, a nie od dawania recept.

Mezalianse, niechciane ciąże, mroczne rodzinne tajemnice - to w dzisiejszym świecie nic nowego. Młody człowiek w prasie czy Internecie znajduje codziennie mnóstwo takich historii. To już dziś nikogo nie dziwi, nie przestrasza...

- Chodzi o pokazanie, że zaburzona jest kolej rzeczy. Najpierw powinna być miłość, potem ślub, rodzina. A nieprzewidziane losowe sytuacje są takim kołkiem w szprychy kola życia, dulszczyzna też ich nie akceptuje. Nie jest tajemnicą, że młodzież trudno zachęcić do lektury, co dopiero do odwiedzenia teatru. Co może przyciągnąć ich uwagę w tej sztuce?

- Ciekawość tego, jak człowiek może się zachowywać w sytuacjach ekstremalnych. Ze świętej pamięci Jankiem Machulskim nazywaliśmy je "aż-tunaglami". Żyjemy sobie i coś się dzieje, aż tu nagle...! I łup, ciąża. I co wtedy? Przebudowujesz swój świat, zaburza się cały plan na życie, jaki być może już miałeś. W teatrze można i powinno się wyreżyserować wszystko, ale życia się nie wyreżyseruje. Życie tak zaskakuje, że czasami ten "ażtunagiel" wyskakuje w najmniej spodziewanym momencie i jest szok. I tutaj też niektóre sceny tak stawiam, że ktoś może być zaskoczony zachowaniem Dulskiej.

A czy Felicjan Dulski czymś zaskoczy?

- On w sztuce wypowiada jedno zdanie, ale wymyśliłem mu takie działania, że ta postać jest bogatsza i bardziej żyje, jest postać. Zapraszam do teatru, by przekonać się, że Dulski nie jest już tylko pantoflarzem.

Czy jest recepta na dulszczyznę?

- To tak, jakby zapytać, czy jest lekarstwo na głupotę. Nie ma.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji