Artykuły

Nowy sezon w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie

- Dostałem od prezydenta nominację na dyrektora teatru w zastępstwie w momencie, kiedy Jerzy Fedorowicz został posłem na Sejm. Natomiast ja biorę odpowiedzialność za tegoroczny repertuar i ludzi, których zaprosiłem do współpracy - mówi JACEK STRAMA, dyrektor Teatru Ludowego w Krakowie

Jakiś czas temu w teatrze Ludowym nastąpiła cicha i spokojna wymiana ról. Zastąpił Pan na stanowisku dyrektora Jerzego Fedorowicza.

- Rzeczywiście, odbyło się to cicho i spokojnie. Dostałem od prezydenta nominację na dyrektora teatru w zastępstwie w momencie, kiedy Jerzy Fedorowicz został posłem na Sejm. Został zawodowym politykiem, a polskie prawo gwarantuje mu powrót na stanowisko, które opuścił i nienaruszalność na nim przez dwa lata. Wydawało nam się, że najsensowniej będzie, gdy go zastąpi osoba wciągnięta w pracę teatru (robiliśmy go wspólnie od paru lat). Ja, znając swoje miejsce, gdy przyjdzie taki moment, a Jurek może w każdej chwili wrócić, ustąpię mu miejsca i w dalszym ciągu będę mu pomagał w prowadzeniu teatru.

Natomiast ja biorę odpowiedzialność za tegoroczny repertuar i ludzi, których zaprosiłem do współpracy. Poza Henrykiem Baranowskim i jego teatrem z Katowic nawiązałem współpracę z Tomaszem Swobodą, dyrektorem teatru Rococo z czeskiej Pragi, jak pani wie, będzie reżyserował "Arabską noc" Rolanda Schimmelpfenniga. Tomasz Swoboda ma trzydzieści parę lat, trochę zna język polski, więc nie powinien mieć kłopotów z porozumiewaniem się z zespołem. Bardzo mi zależało na tym, żeby aktorzy naszego teatru spotkali się z zupełnie innym charakterem pisma, innym rodzajem teatru.

Myślę, że repertuar tego sezonu układa się w pewną wyrazistą całość. Nie chciałbym, żeby Teatr Ludowy stał się marginalną sceną na teatralnej mapie Krakowa, chciałbym, żeby pojawiały się w nim spektakle, które o czymś mówią, nie są tylko rozrywką, którą zresztą staramy się dawać na najwyższym poziomie, na jaki nas stać, i na ogól cieszą się one wielkim powodzeniem. Natomiast to, że w repertuarze są przedstawienia: "Proces", "Ryszard III", że w tej chwili pojawi się "Stara kobieta wysiaduje" i Wyspiański świadczy o tym, że szukamy naszego miejsca na mapie, ale też jest to próba wewnętrznego odrodzenia się zespołu. My musimy od czasu do czasu spotkać się przy istotniejszych sztukach, wspólnie powalczyć z materią podczas realizacji. To jak mi się wydaje bardzo scala, zespół i nawet jeśli w efekcie te nasze realizacje nie są takie, jakie wymarzyliśmy sobie, to mają one swoje miejsce na drodze, którą gdzieś tam w perspektywie widzimy.

Będzie Pan grał w tym sezonie?

- Teraz, kiedy sam się zajmuję wszystkim, nie mam zastępcy, gram małą rolę lekarza w "Starej kobiecie...", ale tylko na takie zadanie mogę sobie pozwolić, na większe chyba nie. Fizycznie to jest niemożliwe.

Dyrektorowanie w teatrze jest ciekawe?

- Na pewno. Choć bardzo stresujące. Nie mówię o odpowiedzialności finansowej, rozliczaniu się co do złotówki, pilnowaniu, żeby nie popaść w straty, bo to jest urzędnicza robota. Stresuje przede wszystkim odpowiedzialność za ludzi, zwłaszcza że mam świadomość jak to jest, bo sam jestem aktorem. Dziesięć lat temu wprawdzie powiedziałem sobie koniec, kropka, już nigdy więcej, ale jak wróciłem do teatru, to znowu mi aktorstwo zapachniało.

Z tego się nie da wyleczyć

- Właśnie, ale wiem, co znaczy dla aktora moment przestoju, co to jest przedpremierowy stres, co to jest pięć minut w jego życiu zawodowym. Te wszystkie rzeczy wyzwalają różnego rodzaju emocje, które czasem trudno opanować. Ja sam muszę je opanowywać, a także pomóc innym w ich pokonywaniu. Czasem jest odwrotnie, trzeba wyzwolić w zespole emocje, jeżeli jest za spokojnie. To wszystko jest stresujące, ale trzeba z tym żyć.

***

Nowy sezon w Teatrze Ludowym rozpoczął się premierą Pyzy na polskich dróżkach na podstawie bajki H. Januszewskiej w reż. Jerzego Fedorowicza. Po kilku spektaklach zagranych na Dużej Scenie teatru przedstawienie obejrzą widzowie w Chicago, ponieważ powstało na zamówienie tamtejszej Polonii, a teatr rozpoczyna dłuższą współpracę z chicagowskimi szkołami.

Następne premiery: 2 października - Gąska Mikołaja Kolady, w reż. Tomasza Obary, 8 grudnia - Stara kobieta wysiaduje Tadeusza Różewicza w reż. Henryka Baranowskiego, 2 lutego - Walentynki Iwana Wyrypajewa w reż. Pawła Szumca, 2 marca - Arabska noc Rolanda Schimmelpfenniga w reż. Tomasa Swobody, 20 kwietnia - Bolesław Śmiały lub Klątwa Stanisława Wyspiańskiego w reż. Włodzimierza Nurkowskiego, 23 czerwca - Wenecjanka Anonima Weneckiego w reż. Giovanniego Pampilione.

Nowością tego sezonu jest rozpoczęta współpraca Teatru Ludowego z Teatrem im. S. Wyspiańskiego w Katowicach. Henryk Baranowski, dyrektor artystyczny śląskiego teatru, reżyseruje krakowskie (z Anną Polony w roli głównej) i katowickie przedstawienie. Powody symbiozy teatrów? Obydwa borykają się z podobnymi problemami, ponieważ usytuowane są w miastach, które boleśnie odczuwają skutki postindiustralnej katastrofy. Ludzie nie mają pieniędzy, mają poważne problemy, a oba teatry muszą znaleźć sposób na przebicie się do widza. Wymiana doświadczeń repertuarowych może to ułatwić, a poza tym współpraca przyniesie oszczędność środków na realizację premier, a także większą operatywność zespołów. W razie kłopotów absencyjnych aktorzy obu teatrów mogą się wymieniać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji