Artykuły

A lustra wciąż pełne Dulskich...

Kiedy Zapolska napisała "Moralność pani Dulskiej" i krakowska prapremiera tej sztuki rozbrzmiewała gromkim echem nie tylko w Galicji - moja prababka miała szesnaście lat. Dziś tyle ma już moja córka, a tłumy jej rówieśników nadął rzęsistymi brawami nagradzają inscenizację tego dramatu. Tym razem na deskach Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Wychodzi na to, że od pięciu już pokoleń rzesze Dulskich dostojnie spacerują podcieniami Sukiennic, jeżdżą w niedzielę do Myślecinka i z zadowoleniem przyglądają się nam zza lśniących tafli luster. Na szczęście wielkość tej mieszczańskiej tragifarsy polega i na tym, że każdy dostrzega w niej tylko portret sąsiada, nikt - własnego, więc śmiech na sali nie milknie.

Ale do powodzenia tego dramatu we wszystkich epokach, do jego scenicznych sukcesów - głównie przyczynia się jego wyjątkowa wręcz teatralność. - Oszczędność, precyzja dialogu, trafność słowa, zwarty przebieg akcji i - co najważniejsze - mistrzowski rysunek postaci. "Dulska" rozpisana jest na dziewięć głosów, z których przynajmniej osiem to role pierwszoplanowe. Autorka obdarowała bohaterów całym swym temperamentem, przenikliwością, nienawiścią, ironią, złością. Każda figura ma więc krew i kości, każda scena drga życiem, a każde powiedzenie, - budzi wesołość. Humoru sytuacyjnego tu mało, cały dowcip przeniesiony jest do niezwykle dosadnego rysunku postaci.

"Moralność pani Dulskiej" to tragikomiczny obraz potworności człowieczej. Główna bohaterka, której pierwowzór stanowiła lwowska znajoma Zapolskiej radczyni Gołąbowa, to nieestetyczna, aseksualna matrona, bezgranicznie obłudna, obrzydliwie wyrachowana - cyniczna, tępa, tyranka. W Bydgoszczy gra ją Aleftyna Gościmska. Nie jest naturalistyczna. Jest groteskowa. Chwilami przypomina raczej kaprala niż matronę. Chwilami za wiele i za głośno krzyczy, ale chwilami (na szczęście) jakby się w tej obcej stylistyce zapomina i jest naprawdę świetną Dulską.

Mieszczaństwo - wzgardzone przez powieść, króluje w komedii, która nie zostawia na nim suchej nitki. Ponieważ kołtuna nie stać na czyn szlachetny - ma prawo być tylko śmiesznym. Takie jest też założenie dramatu Zapolskiej. Granie na przekór, mija się z celem. Stąd właśnie absurdalnym w swym tragizmie wydaje się Zbyszko Juliusza Krzysztofa Warunka. Nie bardzo się też aktor zewnętrznie prezentuje w roli.

Wspaniale w postaci Hanki odnajduje się Ina Żemło. Dobre są Hesia Małgorzaty Witkowskiej i Mela Sabiny Studzińskiej. Nie można się też nie zgodzić na koncepcję Krystyny Borkiewicz jako Juliasiewiczowej. Z małym wyjątkiem - sceny erotycznej. Tę można by sobie darować. Nieprawdziwie w roli Lokatorki wypada Roma Warmus. Ktoś z sali szepnął: Rachela uciekła z "Wesela" I chyba coś, w tym jest. Bez kłopotu w postać przebiegłej kobiety z ludu - Tadrachowej wcieliła się Wanda Rucińska.

A Dulski Józefa Fryźlewicza? Podobnie jak Dulska - zanadto groteskowy a, i karykaturalny do przesady. Oczywiście, że dobrze jest ten dramat inscenizować w oparciu o antynomie. Tu jednak nieco chyba przeholowano. Dla wyeksponowania jednej chwili ciszy, w której paść ma sakramentalna kwestia Felicjana - w całości za wiele było wrzasku.

Wielkim plusem tego przedstawienia jest szybkie tempo, dynamika. Nazbyt obskurną zdaje się natomiast scenografia. Równym kropce nad "i" symbolem aktualności dramatu są umieszczona w tle antena satelitarna i kolorowe plecaki, z którymi Mela i Hesia idą na pensję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji