Artykuły

"Moralności pani Dulskiej", premiera w Teatrze Aktora

"Pani Dulska" urodziła się z kobiecej nienawiści, tak gwałtowniej, że aż niesprawiedliwej. Bo zważmy, jaki tu jest podział ról: Felicjan Dulski, zahukana, bezbronna ofiara; Zbyszko Dulski, młodzian, w którym tłucze się niby coś lepszego i w którym to coś zduszono; i - pani Dulska, potworna, nieludzka, szpetna, tyranka i organizatorka życia. Ale, ostatecznie, myślimy sobie - nie pani Dulska ten świat urządzała, tylko panowie Dulscy; nie ona wymyśliła tę swoją "moralność", nie ona tworzyła prawa, obyczaje, formy, ale panowie Dulscy, którzy od wieków pełnili funkcje prawodawców, sędziów, moralistów, estetów, wychowawców. Ta pani Dulska wyrzekła się, bądź co bądź, swego życia dla domu, dla dzieci, dla wielkości "rodu" Dulskich; ale iluż jest panów Dulskich, uprawiających tę samą "moralność", a nie wyrzekających się niczego i dla nikogo! Pani Dulska - co prawda pod grozą skandalu - daje Hance za swego Zbyszka na odczepne posag; a co robią w takich wypadkach panowie Dulscy? Wymigują się od wszelkiej odpowiedzialności, a jako sędziowie przysięgli skazują wyrodną matkę na szubienicę... Wreszcie, można by zauważyć, że nie pani Dulska wymyśliła czynszowe kamienice.

Ale teatr, to nie traktat socjalny. Zapolska zrobiła ze swojej pani Dulskiej wyraz pewnej epoki, pewnej sfery, i wyraz ten, jadowity, celny, świetny, drga do dziś na scenie pełnią życia. Dulska to nieśmiertelny symbol. Ale pod warunkiem, że teatr podzieli tę nienawiść autorki. Tą pasją sztuka jest napisana, tą pasją żyje na scenie; inaczej - lepiej pani Dulskiej nie ruszać. Musi ona być tym piekielnym kalibanem w barchanowej spódnicy, musi się dom trząść od jej krzyku, musi mieć jakąś bestjalską siłę, którą dominuje, włada, rządzi, triumfuje... Bo inaczej co! Zostałaby biedna zaharowana kobiecina, żona cymbała, matka wałkonia, która pierwsza wstaje, ostatnia się kładzie, o wszystkiem myśli (głupio), za wszystkich robi (źle), trzyma cały dom w kupie

Zdaje się, że serce pani Perzanowskiej zmiękło, gdy opracowywała tę rolę. Ta miła i dyskretna aktorka nie umiała dość zadać gwałtu swojej naturze, aby z niej wydobyć pełnię dulszczyzny. Grała jakby z tłumikiem, była bardziej skłopotana niż władcza... Ale cóż począć, kiedy Zapolska rozumiała to inaczej!

Zwłaszcza, że p. Perzanowska-reżyserka - reżyserka poza tem niepospolita - utrudniła tu zadania p. Perzanowskiej-aktorce. Ach, ta krzątanina reżyserska! Gdyby pp. reżyserzy wiedzieli, ile nią nieraz szkodzą, autorom, sztukom, sobie! Kiedy, w sławnem przedstawieniu "Zemsty" w Teatrze Narodowym przed dziesięciu laty, rozpoczęto "Zemstę" od ...Mszy św., niszcząc tem mistrzowską ekspozycję Fredry, urodził się za kulisami dowcip, że teraz "Panią Dulską" będzie się rozpoczynało od - "Kiedy ranne wstają zorze". Nikt nie przeczuwał, że ten żart stanie się prawdą. Wczorajsza "Pani Dulska" zaczyna się od dochodzącej zza sceny porannej sygnaturki... Potem gwizd syren, odgłosy budzącego się do pracy miasta... I, kiedy się zjawia pani Dulska na ciemnej jeszcze scenie, zaspana, drepcąca, zatroskana, robi wrażenie czujnej pracownicy domowej, która myśli i trudzi się za wszystkich, podczas gdy pierwszem wrażeniem słuchacza, powinien być wrzask, krzyk, jazgot tego potwora, który od wczesnego ranka zmienia dom w niemieszkalne piekło. To jest bardzo ważne dla nastawienia widzów.

Ach, te przystawki, te nastroje! Po co naprzykład w pewnym momencie ten hejnał marjacki, i do tego w sztuce, która w oryginale jest lwowska. Hejnał budzi zupełnie inne asocjacje: słysząc go, mimowoli czekałem, że ten gipsowy Kościuszko, - który sterczał w dowcipnie przez Daszewskiego urządzonym salonie pani Dulskiej obok oleodruku z Boeklina, - ożywi się i zacznie przysięgać: "Ja, Tadeusz Kościuszko...".

I inni aktorzy szukali jak gdyby nowych dróg w sztuce mającej tak świetne i zdecydowane tradycje sceniczne. Nie zawsze szukanie to było szczęśliwe. Zbyszek naprzykład był za dramatyczny, za poważny. - "Pani Dulska", to nie dramat; to "tragifarsa kołtuńska", jak ją nazwała autorka. Zbyszko nie jest jakimś górnym i chmurnym młodzieńcem zabłąkanym w tę rodzinę, ale jej bardzo autentyczną odroślą. Bo cóż trzyma tego dorosłego chłopca w nienawistnym domu! Własna wygoda, własna dulszczyzna, korzyści, jakie ciągnie z tej drapieżnej, ale kochającej go mateczki. Zrywania się Zbyszka do "czegoś lepszego", to kabotyństwo, to preteksty do "lumpek". Zbyszko, to - w swoim rodzaju - taki sam kwiat ówczesnego galicyjskiego kołtuństwa, jak pani Dulska w swoim. Ta rola musi mieć nerw komiczny, buffo. P. Daniłłowicz "pogłębił ją", shamletyzował, do czego nie ma figura Zbyszka warunków (Hamlet nie po to tkwił w Elsynorze, aby wyłudzić drobne od mamusi), zlekceważył natomiast jej stronę charakterystyczną. Np. powrót z całonocnej lumpki tego obiecującego urzędnika prokuratorji skarbu. Czyż tak wyglądał ówczesny "lump", wracający z lumpki! Zbyszko wyglądał tak, jak gdyby, świeżo ubrany, wyszedł z przyległego pokoju.

P. Żelichowska oparła rzecz od początku na tonach zbyt ciemnych. Z całem zaparciem się siebie schowała swoją urodę - aż za głęboko. Ta Hanka z pierwszego aktu musi mieć więcej wabika, więcej rozpierającej ją młodej krwi, więcej kobiecej niekonsekwencji w swoich wybuchach zazdrości o tego Zbyszka, przed którym niby to ucieka. Dopiero w ostatnim akcie ton p. Żelichowskiej pokrył się z intencją roli. P. Zimińska znowuż w roli Juljasiewiczowej była stanowczo za młoda, za ładna, za wykwintna. Nie tłumaczyło się, czemu ten Zbyszko odtrąca ową idącą mu w ręce śliczną kuzynkę, po to aby gonić za kuchennym tłumokiem. Bo też pewne rysy miały inne znaczenie w epoce Pani Dulskiej niż dziś. Kiedy np. Zbyszek mówi do Juliasiewiczowej: "Mogłabyś się tak nie malować, wyglądasz jak odnowiona kamienica", charakteryzowało to dostatecznie figurę; kobieta malowała się wówczas jedynie wtedy, kiedy chciała "tynkiem" zasłonić spustoszenia czasu. Juliasiewiczowa, to kumosia w pretensjach, lecąca na młodego chłopca, i tak ją też zawsze grywano; ten natomiast "rajski ptak", jakiego widzieliśmy wczoraj, był w saloniku Dulskiej trochę zbyt egzotyczny.

Z pierwszorzędnym nerwem aktorskim zagrała młodziutka Hanka Jaraczówna Hesię, poprawną Melą była p. Zarębińska, soczystą wreszcie Tadrachową p. Dąbrowska, na którą patrząc, przypomniałem sobie, że tę samą panią Dąbrowską oglądałem jako - kapitalną Dulską w krakowskiej "Bagateli**.

Felicjana zagrał sam Jaracz, pyszny w masce i geście. Jak wiadomo, Felicjan milczy cały czas, raz tylko się odzywa, aby powiedzieć: "A bodaj was wszyscy djabli wzięli!" - budząc tern niezawodny wybuch śmiechu. Wczoraj dołożono jak gdyby starań, aby zgubić ten efekt: Jaracz, mówiąc te słowa, schowany byt na trzecim planie, a ogólny rozgardjasz pokrył jego wykrzyknik. Tak samo zamazało się wiele z owych sławnych powiedzeń, które stanowią silę "Pani Dulskiej", jak np. owo: "obie panie Dulskie przyjmują" Zbyszka, jak owo "podatki niemi płacę" pani Dulskiej i i. "Teatr Aktora" szukał sensu teatralnego "Dulskiej" jak gdyby gdzieindziej niż on jest: ale Zapolska jest za silna, nie wolno się jej sprzeciwiać.

W wywiadach, jakich udzielił dyr. Jaracz, zapowiadał nam swój teatr jako swego rodzaju teatr "opozycyjny", oczywiście w sensie artystycznym. Owszem, bardzo takiego teatru pragniemy i będziemy go popierali z całego serca. Ale trudno w tym wypadku nie Zwiedzić, że - nie tędy droga. Ogłaszając swój niesprawiedliwy i krzywdzący manifest przeciw Szyfmanowi, p. Jaracz pokazał nam, tegoż samego dnia, wątpliwie graną sztukę, którą oglądaliśmy parę razy świetnie graną u - Szyfmana. Albo trzeba było manifest trochę odłożyć, albo zagrać coś innego, coś co nie wymywa tak konkretnych porównań. A już dorzynąją sprawę mętne filozofie "wychowawcze" młodziutkiego literata, pomieszczone w programie. Czyż trzeba aż tylu wstępów, aby zagrać "Panią Dulską"? Ile razy w ostatnich latach nowootwarty teatr zaczynał od "wstępów", tyle razy, rychło po wstępie następowało - zakończenie. Teatr nerwowo nie znosi przedmów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji