Artykuły

Bydgoszcz jest ważna

Dlaczego KRZYSZTOF BIEŃ zdecydował się na przeprowadzkę do Bydgoszczy? - Ze względu na osobowość dyrektora Adama Orzechowskiego - tłumaczy. - O Bydgoszczy jest ostatnio głośno w środowisku, wyszła z teatralnego niebytu, zrobiła się ważna.

Zaczynał jako adept u Krystiana Lupy, jeszcze przed studiami. Mówi, że po takich początkach chce się walczyć o zawód. Walczył więc, zrobił dyplom. A gdy los zrządził, że znalazł się tam, gdzie ludzie chodzą do góry nogami, czyli w Australii, pomyślał, że aktorstwa jednak mu żal. I że czas wracać.

Teraz Krzysztof Bień przygotowuje się do przeprowadzki do Bydgoszczy. Na razie mieszka we Wrocławiu. Tam studiował na wydziale aktorskim w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej - szkoła jest krakowska, we Wrocławiu zaś mieści się filia. - Nie dostałem się za pierwszym razem, ale udało się za piątym - mówi. - Trzeba było dużego uporu, a ja się uparłem. Nie jestem pod tym względem wyjątkiem. W drugiej klasie licealnej postanowiłem, że zostanę aktorem.

Czas adepta

Bo w tym czasie, a była to końcówka lat 70., Krzysztof Bień związał się z Teatrem im. C.K. Norwida w Jeleniej Górze. Dyrektorem była Alina Obidniak. Pracował tam Krystian Lupa, reżyser wówczas nie tak znany - kto wówczas myślał, że dwadzieścia lat później Lupa zbierze nagrody na najważniejszych festiwalach teatralnych Europy?

Ale już wówczas do jeleniogórskiego teatru zjeżdżali inni wybitni i dziś znani twórcy teatralni: Mikołaj Grabowski czy Henryk Tomaszewski... - To był wówczas prężny ośrodek, więc jeśli ktoś był adeptem w takim teatrze, myślał o aktorstwie jakoś szczególnie.

Tuż po studiach trafił do Teatru im. Jaracza w Olsztynie, później do gdyńskiego Teatru Dramatycznego (obecnie to Teatr Miejski). Do Australii wyjechał w 1987 roku. - Stało się tak, że ministerstwo kultury wbrew woli aktorów przywiozło do Teatru Dramatycznego nowego dyrektora Bohdana Porębę, natomiast zdjęty został dyrektor Bogdański. Poręba to człowiek związany z Grunwaldem, organizacją o zabarwieniu antysemickim i nacjonalistycznym. Znany również z tego, ze na posiedzeniu komisji kolaudacyjnej do filmu R. Bugajskiego Przesłuchanie domagał się zniszczenia taśmy matki tego znakomitego filmu. Czy mógł tak postąpić artysta? Po kilku miesiącach doszedłem do wniosku, że nie da się tam pracować, bo to już nie był normalny teatr, tylko teatr ideologiczny. Nie wierzyłem, że system komunistyczny tak prędko upadnie i postanowiłem z rodziną emigrować.

Na drugiej półkuli

Czy Melbourne może zastąpić Polskę? - Prowadziłem audycje radiowe dla Polonii w języku polskim w Etnicznym Publicznym Stowarzyszeniu Radiowym 3ZZZ. Ale tęskniłem za Polską i za uprawianiem zawodu.

Zresztą Australia, która jawi nam się jako kraj ciepły i przyjazny, klimat na południu ma wcale nie aż tak przyjazny. Zimą w Melbourne temperatury spadają poniżej zera. Bliskość oceanu sprawia, że klimat jest ostry, jednego dnia można tam mieć cztery pory roku, rano warto więc brać ze sobą płaszcz, parasol i strój kąpielowy. Temperatura może się wahać od 13 do 35 st. C w ciągu jednego dnia.

Pomijając jednak klimat - radio to mimo wszystko nie to samo co scena. Tak więc po dziesięciu latach Krzysztof Bień wrócił do Polski i zaczął pracę w olsztyńskim teatrze. Początkowo na etacie, potem z niego zrezygnował i został współpracownikiem, zaś w 2000 roku zaangażował się do Teatru Polskiego w Szczecinie, z którym współpracuje do dziś.

Od września tu

Dlaczego zdecydował się na przeprowadzkę do Bydgoszczy? - Ze względu na osobowość dyrektora Adama Orzechowskiego - tłumaczy. - O Bydgoszczy jest ostatnio głośno w środowisku, wyszła z teatralnego niebytu, zrobiła się ważna. Już teraz Polska wie, co to za teatr, że organizowany jest tu Festiwal Prapremier. Zresztą podczas pracy przy Sztuce politycznej Łaszy Bugadzego miałem okazję poznać aktorów, to dobry zespół, pracowity, otwarty, życzliwy. Koncentruje się na tym, by mieć jak najlepsze rezultaty.

Rozmowy są już zakończone i Krzysztof Bień od września przeprowadza się do Bydgoszczy. A przychodzi do nas z niemałym dorobkiem. Ma za sobą tak ważne role teatralne jak Mistrz w Mistrzu i Małgorzacie Bułhakowa, Czepiec w Weselu Wyspiańskiego czy Hamm w Końcówce Becketta. Grał też w filmach. Był skorumpowanym komisarzem policji, inspektorem Hoffmanem w Prawie ojca - reżyserskim debiucie Marka Kondrata, Mendlem-Wiktorem w serialu Plebania, kierownikiem literackim w Maskach i twarzach, serialu o aktorach w stanie wojennym w reżyserii Feliksa Falka. I jeszcze w paru innych. Miło też wspomina współpracę z Romanem Polańskim. - Grałem tylko epizod, policjanta żydowskiego w Pianiście, ale nie co dzień się zdarza, by móc z bliska przyglądać się pracy takiego mistrza jak Polański - mówi.

Co będzie grał w Bydgoszczy? Na razie na pewno Syna w Sztuce Politycznej, a reszta okaże się we wrześniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji