Artykuły

Lublin. Czy kultura obchodzi kandydatów na prezydenta?

Dziś (8 listopada) odbywa się w Chatce Żaka debata "Lublin miasto sztuki. Wizje rozwoju kultury w Lublinie 2006-2010". Do udziału zostali zaproszeni wszyscy kandydaci na stanowisko prezydenta Lublina oraz kandydaci na radnych sejmiku wojewódzkiego.

- Nie chodzi o przygważdżanie kandydatów do muru - wyjaśnia Waldemar Tatarczuk, prezes Lubelskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, inicjator debaty. - Zależy nam na budowaniu świadomości wagi problemów kultury w mieście.

Debata jest otwarta. Z kandydatami na prezydentów i radnych dyskutują lubelscy twórcy, animatorzy kultury oraz środowisko akademickie. Kandydaci zaprezentują planowany dla Lublina program kulturalny oraz odpowiedzą na pytania publiczności.

Debata odbywa się w sali widowiskowej ACK UMCS Chatka Żaka.

Dla Gazety

Janusz Opryński

Reżyser, dyrektor festiwalu Konfrontacje Teatralne

Mam poczucie, że Lublin jest miastem kultury i że to, co się w kulturze dzieje jest dla tego miasta najcenniejsze. Kultura w Lublinie ma kilka lokomotyw. Powinniśmy się na nie powoływać i zapraszać do Lublina, mówiąc przyjedźcie, zobaczcie, jakie mamy wspaniałości. Pierwszą lokomotywą i naszym skarbem są freski w kaplicy św. Trójcy na zamku. Powinniśmy zapraszać, zachęcać: przyjedźcie, zobaczcie te freski. A jeżeli tak, to powinniśmy dalej zapraszać na festiwale. Bo Lublin jest miastem festiwali, przede wszystkim teatralnych, dają one miastu kulturalną urodę i koloryt. Skoro zaprosimy do teatru, to potem zapraszajmy na wystawy, do Muzeum Lubelskiego, do biura wystaw artystycznych, do Galerii Białej.

Postawiłbym w innych miastach billboardy jako zaproszenia: przyjedźcie do nas, zobaczcie freski, festiwale, wystawy. Był niedawno na festiwalu u nas wielki reżyser Grzegorz Jarzyna. Miasto go oczarowało, zakochał się, chodził, spacerował, patrzył pełen podziwu. Rita Gombrowicz też była uwiedziona Lublinem. Leszek Mądzik potwierdza, że i jego goście są uwiedzeni miastem. I na tym trzeba zbudować markę miasta. Lecz bądźmy szczerzy, czy obecnie Polacy wiedzą, że w kaplicy św. Trójcy znajdują się takie arcydzieła?

Mam zarazem takie poczucie, że jako ludzie kultury nie do końca jesteśmy wykorzystani. Że wciąż niewiele osób ma tego świadomość, że z kultury, z dziedzictwa kulturalnego, można zrobić kapitał. I że dzięki kulturze Lublin może być naprawdę rozpoznawalny na mapie Polski, Europy i świata. Pomysłów jest wiele. A czy, na przykład, trzy najpopularniejsze polskie zespoły rockowe, pochodzące przecież z Lublina, nie mogłyby być akuszerem festiwalu rockowego?

Bernard Nowak

Pisarz, prezes lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich

Pewien problem kultury polega na tym, że wszyscy jesteśmy ustawieni poprzez pewne struktury, w tym struktury administracji miejskiej, wojewódzkiej etc. My musimy się do niej dostosowywać. Musiałem w nie wejść, bo mam zaszczyt prezesować stowarzyszeniu. Przyznam się, że wszedłem w nie i z wielką ochotą bym się wycofał. Bo to są struktury potwornie biurokratyczne. I ta biurokracja przenosi się siłą rzeczy na sprawy, które dzieją się na styku stowarzyszenie - urzędy i powoduje, że masę czasu poświęca się na zwykłe załatwianie spraw, wypełnianie wniosków, sprawozdawczość. Nie myślałem, że przyjdzie nam na to narzekać, bo przecież jesteśmy powołani do tego, żeby pisać coś innego niż wnioski. Stałem się społecznym urzędnikiem i wszystko idzie do przodu dzięki cierpliwości i życzliwości niektórych pań z urzędu. Złożyliśmy kilkanaście wniosków, z nich trzy czy cztery zostały zaakceptowane. Jesteśmy w charakterze petenta. Cała obsługa biurokratyczna wskazuje na to, że dla niej najlepiej byłoby, gdyby nikt się o nic nie starał, bo ta struktura służy zniechęcaniu.

Lepiej byłoby, gdyby inicjatywy kulturalne powstały oddolnie w środowiskach, a mogły być akceptowane i rozprowadzane do realizacji od strony biurokratycznej i finansowej przez urzędy.

Widzi się też absurdy innego rodzaju. Wydajemy książki dotowane przez miasto lub marszałka, piszemy potem sprawozdania, lecz nie możemy tych książek... sprzedawać ani tym bardziej wypłacić autorom honorariów. Takie przepisy.

Trzeba to miasto znać. Kiedy robiłem przewodnik po Lublinie, poznałem, jak bardzo to miasto ma przebogatą historię i jest naprawdę wielokuturowe. To wystarczało, żeby pomyśleć o czymś takim, jak festiwal wielo-kulturowości Lublina. Taki pomysł nie przeszedł, za to został zrealizowany w Łodzi, która ogłosiła się miastem czterech kultur, a przecież powstała zaledwie w XIX wieku, więc co tam mówić o kulturze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji