Artykuły

Pokaz mody w rytmie disco polo

"Krawiec" w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Ile Mrożka w Mrożku tym razem? - zastanawiałam się przed niedzielną premierą "Krawca" w Teatrze Polskim. Nie myliło mnie przeczucie: historia krawca cierpiącego na manię wielkości i przerost ambicji została tu ubrana w bardzo współczesny kostium. Inna sprawa, że burleskowa fabuła wymyślona przez Sławomira Mrożka przed 40 laty znakomicie się do takiego uaktualnienia nadaje. Temat walki o władzę jest jak matryca, którą można przyłożyć w dowolnym miejscu i czasie. Zawsze znajdzie dla siebie punkt odniesienia.

Szkoda tylko, że charakterystyczne poczucie humoru pisarza tak trudno jest oddać na scenie. Gra aktorska w niedzielę chwilami przytłaczała tekst, a kolorowy ciąg rekwizytów niebezpiecznie rekompensował mi poczucie obcowania z gorzkim w gruncie rzeczy przesłaniem.

Czegóż nie ma w spektaklu Artura Tyszkiewicza! Jest i piła motorowa i kilka skórzanych, erotycznych gadżetów, i sutanna, i przesuwana, piętrowa galeria ociekająca złotem, i techno, i disco polo, i chłopiec z gitarą. Są manekiny i peruki, jest wachlarz i kij bejsbolowy. Zmanierowany świat wielkiej mody staje oko w oko z żywiołem prostactwa i zdziczenia, tego samego, które w realnym świecie każe tłumowi ścinać głowy rzeczywistych albo wyimaginowanych wrogów, a w wersji mniej drastycznej - wysypywać cudze zboże z wagonów. Ze spotkania dwóch tak skrajnych i tak ukonstytuowanych światów może wyniknąć tylko jedno: groteskowy kompromis.

Barbarzyńca Onucy (Piotr Kaźmierczak) już ogolony, odziany w przy-krótki frak i nazywany Ekscelencją, przypomina zmanipulowanego pajaca, choć jest u szczytu władzy. Za sznurki pociąga krawiec (Michał Kaleta), maniak o powierzchowności Karla Lagerfelda. - Moda rządzi nami - mówi w pewnym momencie spec od wizerunku. A rasowe kostiumy sceniczne (projektu Macieja Zienia) zdają się niemo przytakiwać. Kilka z nich to krawiecki majstersztyk. Już dla nich samych warto przyjść zobaczyć "Krawca".

Co dodał Tyszkiewicz do Mrożka? Między innymi dość ryzykowną zabawę w zamianę płci (brawa dla nierozpoznawalnego Jakuba Papugi!), która sprawia, że w "Krawcu", podobnie jak w antycznym teatrze, grają sami mężczyźni. Paradoksalne to o tyle, że ślepe i wierne podążanie za modą przypisuje się przecież głównie kobietom.

Pierwiastek żeński wnoszą za to do spektaklu Czeladnicy Krawca, czyli wybrani na drodze castingu tancerze: Mariusz Górniak, Adam Padła i Adam Swarcewicz. Ich plastyczne, przerysowane ruchy bawią, choć chwilami zbyt łatwo je przewidzieć.

Nie bawi za to koniec: u Mrożka komiksowy i obrazowy, tutaj ni stąd, ni zowąd wzniosły, a co gorsza każący się domyślać puenty po dźwięku piły dobiegającym już spoza kurtyny.

I co? I poczucie, że oto amputowano sztuce ogon. Szkoda, bo napięcie dramatyczne konsekwentnie budowane przez półtorej godziny naprawdę warto donieść do końca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji