Artykuły

Breugelandzka farsa

Twórczość belgijskiego dramaturga, Michela de Ghelderode’a, zmarłego w r. 1962 jest nam coraz bliższa. Zwłaszcza gdy czytamy go (i oglądamy) po doświadczeniach z awangardą lat pięćdziesiątych. Niebłahy wpływ na recepcję autora Czerwonej magii ma również dzieło filmowe Bergmana, które utorowało w naszej świadomości drogę symbolicznemu obrazowi świata, z całą metafizyką człowieczego losu.

Ghelderode bowiem podejmuje również z obsesyjną dociekliwością problem ludzkiej egzystencji, demaskując boleśnie i z wyszukanym okrucieństwem złudzenia i bezsilność człowieka wobec formuł ostatecznych jak życie i śmierć. Ale czyni to, w przeciwieństwie do ascezy Becketta czy Ionesco, poprzez bogaty wręcz rozpasany teatr, odwołujący się do tradycji średniowiecza i renesansu.

Glebą jego sztuki jest folklor i malownicza obyczajowość starej Flandrii, tak sugestywnie ukazana przez Breugla, teatr elżbietański i hiszpańska tradycja dramatyczno-sceniczna. Utwory Ghelderode’a to barwny świat bogatych i biednych, błaznów i szarlatanów, władców i poddanych, diabłów i lubieżnych czarownic, rabelaisowskich opojów, kazirodców, złodziei, bluźnierców; jakiś wyolbrzymiony, pokraczny korowód zła i rozpasania występku i zbrodni, w którym pojawiają się diabły i duchy, w którym wszystko jest możliwe. Świat Ghelderode’a jest wstrząsany paroksyzmem śmiechu, wesołości, zabawnych i komicznych sytuacji. Jest to zazwyczaj śmiech i humor grubej farsy, spod której wyziera okrutna prawda o człowieku i świecie.

Farsa mrocznych (prapremiera polska!) na scenie nowohuckiego Teatru Ludowego w reżyserii Matyldy Krygier (scenografia Władysława Wigury) to właśnie taki świat wielkiej, niepohamowanej zabawy, podczas której rozgrywa się z pozoru tylko melodramatyczna akcja. Fernand, oczekujący śmierci jak zbawienia przed okrucieństwem egzystencji, dozna wielkiego przeobrażenia, gdy ujrzy prawdę o opłakiwanym ideale swojej adoracji. Ghelderode uruchamia tu, jak w większości swoich sztuk, wymyślny mechanizm kompromitacji pozorów i złudzeń. Jest brutalny, drastyczny i rubaszny w swoim szyderstwie. I przez to piekielnie trudny do zagrania.

Jest to bowiem farsa z podwójnym dnem. Jakże łatwo ją zwichnąć i spłycić, idąc po obrzeżach urody samej zabawy i urokliwej nieprzyzwoitości. Taki tekst trzeba grać ze stoperem w ręku i z matematyczną dokładnością wymierzać, gdzie się styka farsa z dramatem, a filozofia z zabawą. Gdzie śmiech milknie, bo wkrada się niesmak, zażenowanie i odraza, gdzie groza mocuje się z udaniem i rubasznością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji