Artykuły

Żarty historii

Nikt, z dzisiejszych trzydziestolatków nie uwierzyłby, że wtedy, gdy on i jego rówieśnicy sikali w pieluszki, Ludowy był najbardziej snobistycznym teatrem w Krakowie. Ten trup? Którego nikt przytomny od lat nie odwiedza, żeby sobie nie popsuć gustu i humoru?

Teraz, o dziwo, znów uchodzi bywać w Ludowym. To się zdarza, choć rzadko: trup ożył Jerzy, Fedorowicz, od roku nowy dyrektor, po prostu nie przyjął do wiadomości, że Ludowy musi być po wsze czasy smętną prowincją. Zaczął teatralną wersją "Człowieka z marmuru". Wielkim sukcesem, okazała, się, "Iwona" Gombrowicza zrobiona niedawno. przez Stuhra, Zaraz potem piosenki Brela, Teraz na malej, scenie "Nurt" pokazano "Policję".

Jeśli istnieją żarty historii, historia zażartowała, z "Policji" w sposób niebywały. Poodwracała dokładnie prawie wszystkie jej sensy, Ale tym razem przegrała - Mrożek okazał się lepszy, "Policja", choć odwrócona, nie straciła nie ze swojej atrakcyjności poznawczej. Przeciwnie - odkryta mnóstwo nowych znaczeń. Jej wewnętrzny mechanizm stabilizacyjny okazał się silniejszy, niż zmienność historycznych, koniunktur.

Wtedy, trzydzieści lat temu z okładem, gdy wprowadzała Mrożka do teatru, była sztuką niemal purnonsensową. Opowiadała o pewnym porządku i pewnym absurdzie. Do porządku należało nieuchronność istnienia policji jako narzędzia obrony, władzy przed, jakąkolwiek opozycją. Do absurdu: istnienie praworządnego państwa, któremu ani policja, ani opozycja nie byłaby potrzebna. Dziś okazała się realistyczną, sztuką o praworządnym. państwie, w którym, rządzi, opozycja, w opozycji jest policja, zaś obie nie są pewne siebie ani swego.

Bodaj, największą zaletą, nowohuckiej inscenizacji jest właśnie to odkrycie, odwróconych znaczeń: "Policji". Sama realizacja nie dorównuje, temu odkryciu. Winna, po trosze nieczystość roboty, reżyserskiej - no i aktorstwo, bardzo, nierówne. Jedno i drugie zrozumiałe; Mrożek to bardzo- twardy orzech do zgryzienia nawet dla wytrawnych profesjonalistów, a Rafał Maciąg jest prawie debiutantem. Aktorzy w Ludowym też dawno zapomnieli, jak się gra na scenie. Nie tak łatwo, otrząsnąć się z odium trzeciorzędności, porzucić los prowincjuszy. Jeszcze na razie bezsprzecznie najlepszy, jest Leszek Świgoń- (Naczelnik Policji) gościnnie wypożyczony- ze Starego. Utrafił doskonale w pewien Mrożkowy ton, wbrew pozorom trudny do uchwycenia, specyficzną, groteskową ironiczność, ostrą i lekką zarazem. W dzisiejszym teatrze prawic nieobecną, choć kiedyś stanowiła o sile polskiego aktorstwa. Ale już depcze Świgoniowi po piętach Zbigniew Samogranicki (Sierżant Policji); artysta "miejscowy".

Roland Nowak (Więzień-Spiskowiec) nie wydaje mi się trafnie obsadzony. Za młody jak na uwiarygodnienia tej roli, ponadto, aktorsko surowy jak czerwcowy agrest. Bardzo, dobra - w epizodzie Żony Sierżanta- Hanna Wietrzny. Dla równowagi równie bardzo niedobry Janusz Sykutera jako Generał.

Sługa Policjant, któremu reżyser kazał na początku II aktu stukać do taktu młotkiem w deskę, powinien tym młotkiem przede wszystkim stuknąć reżysera w duży palec u nogi.

Taką, scenografię, jaką zaproponowała Elżbieta. Krywsza-Fedorowicz, projektowało się za naszej, młodości, ale właśnie ona, doskonale; przystaje do Mrożka: realistyczna, ale i bardzo teatralna, na cienkiej granicy smaku i kiczu.

Bardzo zawsze lubiłem dźwięki, wydawane przez Krzysztofa Szwajgiera, więc i tym razem, nie porzucam, starych upodobań.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji