Artykuły

Trzy teatralne twarze

Henryk Giżycki, słusznie w poprzednich sezonach krytykowany, że nie potrafi na dużej scenie przygotować znaczącej pozycji, przeżył jako dyrektor znamienną metamorfozę. W obliczu dymisji, która i tak nastąpiła, przeżył w Nowej Hucie swój najlepszy sezon pośród dziesięciu tu spędzonych. Właśnie wieloobsadowe propozycje wypaliły. Prawie wszystkie.

Dzień gniewu Romana Brandstaettera tu doczekał się swej prapremiery. Po dwudziestu sześciu latach inscenizacja Romany Bobrowskiej i Henryka Giżyckiego dowiodła nie tylko wartości tego moralitetu, w sposób nieschematyczny analizującego postawy ludzkie w czasie hitlerowskiej nocy okupacyjnej. Giżycki przy pomocy Bobrowskiej nie zatracił rapsodycznej dramaturgii słowa, dowodzącego racji trudnego optymizmu. Dobro wprawdzie oczyszcza zło, ale wcale nie niweluje jego złogów, które znowuż są potrzebne dla zaistnienia światła oczyszczenia.

To najważniejsze przesłanie dramaturga, budującego sytuację tragiczną, jaką wyznacza od razu obecność poszukiwanego przez Gestapo Żyda w klasztorze. Jego obecność zresztą nie jest przypadkowa. Jego cudowne ocalenie miało być bijącą kartą w wyrafinowanej grze esesmana z Przeorem, byłym kolegą z seminarium. Blatt — żydowski uciekinier — nie przyjmie ofiary, jaką chcą mu ofiarować nie denuncjując go duchowni. Ale wtedy SS Sturmbannführer Born podejmie jeszcze jedną perfidną zagrywkę niedowiarka, wyznawcy narodowego socjalizmu. Prześladowanego i zaszczutego Żyda ukoronuje cierniem. Na podobieństwo Chrystusa. I czyniąc to, bezwiednie wyzwoli nieobliczalne siły. Oto na jego oczach dokona się transfiguracja prostego rzemieślnika w charyzmatycznego proroka, ginącego za wiarę. I za zbawienie.

Pojedynek spojrzeń, spojrzeń kata i ofiary, sprawi, że kat odstąpi od dokonania zbrodni. Nawrócenie nie zniweluje jednak kary: Born zginie w zamachu, o którym wie na swoje nieszczęście moralnie wygrany Przeor. Zwycięstwo sił dobrych nie będzie więc całkowite. Dobro realizując się dopuści do głosu zło. Zginie człowiek, który dokonał wielkiej rzeczy, mimo że był zbrodniarzem. Pokonał siebie, ale sprawiedliwości stanie się zadość poprzez pomoc… zła.

Tak głęboko zarysowana filozofia postaw i wyborów otrzymała aktorskie wsparcie. Grający gościnnie Blatta Krzysztof Globisz ze Starego Teatru. Henryk Giżycki jako Born i absolutna rewelacja sezonu – Ireneusz Kaskiewicz sprawili, że cały rozrachunek Brandstaettera zabrzmiał tak przekonująco. Świetna muzyka Krzysztofa Szwajgiera, współtwórcy sukcesów Teatru STU, uwyraźniła sensy, a scenografia Stanisława Walczaka wzmogła wrażenie swą ekspresją zamkniętości. Jednym słowem: przedstawienie Dnia gniewu stało się nieoczekiwaną rewelacją krakowskiego sezonu. Zakwalifikowane do finałowej rozgrywki Festiwalu Sztuk Współczesnych, godnie reprezentowało Kraków we Wrocławiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji