Artykuły

Dramat o zbawczej mocy łaski

Wbrew tytułowi, oglądałam tę sztukę nie po raz pierwszy. Dotychczas bowiem wystawiano Dzień Gniewu pół prywatnie — tj. siłami amatorów, najczęściej w seminariach duchownych lub w teatralnych zespołach przykościelnych. Brandstaetter wszak zapisał się w historii literatury polskiej przede wszystkim jako pisarz „z kręgu biblijnego” - tematyka jego utworów tkwi korzeniami w tej Księdze Życia. „Biblia — ojczyzna moja” mówił sam pisarz, a Ojciec św. Jan Paweł II ceniąc wysoko Brandstaettera, wyraził się iż „wyrósł w kręgu biblijnym, w którym uczestniczył przez urodzenie i od urodzenia krąg ten zaprowadził go do Jezusa z Nazaretu”. Był on katolikiem tak gorliwym, tak autentycznie realizującym prawdy naszej wiary w życiu, że dla niejednego chrześcijanina od pokoleń może stanowić wzór. Świadomy wybór wyznania 36-letni pisarz sam określa jako wstrząs dokonał się on w Jerozolimie, w roku 1942. Przebywając w Ziemi Świętej, ten tropiciel Biblii po prostu odnalazł swojego Chrystusa. Został porażony łaską.

Dzień Gniewu - dramaturg zadedykował „pamięci Polaków, którzy za pomoc i schronienie udzielane Żydom podczas okupacji zginęli śmiercią męczeńską z rąk hitlerowskich Kainów”.

Zadziwiająca jest umiejętność oddania okupacyjnych przeżyć u człowieka, który wszak ich nie doświadczał osobiście będąc za granicą, ale maestria Brandstaettera zarówno w konstrukcji sytuacji, jak i w psychologicznym rysunku postaci sytuuje pisarza w panteonie współczesnych dramaturgów.

Przed spektaklem udało mi się nakłonić do rozmowy współreżyserów Dnia Gniewu Romanę Bobrowską i Henryka Giżyckiego.

– Sztuka wbrew pozorom (przejrzystość akcji, konstrukcja niemal antycznego dramatu, klarowność postaci) nie stanowi łatwego zadania ani dla reżysera, ani dla aktorów. Co skłoniło Państwa do sięgnięcia po tego autora?

– Do wystawienia Dnia Gniewu skłoniła nas odpowiednia ku temu pora, moment, kiedy sztuka Brandstaettera może zaistnieć na scenie. Prapremiera polska odbywa się niemal w 20 lat od pierwszego wydania (1967), przez ten długi okres żaden znaczący teatr nie pokusił się o wystawienie tej sztuki. Autor nie doczekał obejrzenia swego doskonałego dzieła na polskiej scenie.

– Niestety bywa tak często; nie tylko sława jest kapryśna, ale oto, do czego doprowadza polityka repertuarowa, gdy nie kieruje się jedynie wartościami artystycznymi dzieła.

– Staraliśmy się zachować czysty kształt dramatu, jego klasyczny charakter, koncentrację — m.in. dlatego zrezygnowaliśmy z podziału na akty. Zwartość sztuki, jej głębia wystąpiły tym wyraziściej.

Dzień Gniewu porównywano do dramatu antycznego; trudno jest oddać klimat np. tragedii greckiej mając do dyspozycji sztukę o tematyce współczesnej, nowoczesne aktorstwo, nie mówiąc już o pokusie wykorzystania środków technicznych w tym spektaklu.

– Chodziło nam o wyłowienie wielowarstwowych wartości ponadczasowych, ukazanie człowieka „w misterium łaski”, jak określił to ksiądz Tischner. Surowa scenografia i świadoma rezygnacja z efektów teatralnych ma na celu uwypuklenie właśnie przesłania autora. I tak — chóry antyczne zastępują tu songi mnichów, które są modlitwami.


Dyrektor Henryk Giżycki jest współreżyserem sztuki (a oprócz tego kreuje jedną z głównych ról — Born, sturmbannführer SS) obok Romany Bobrowskiej reżyserującej gościnnie. Oboje są przejęci prapremierą, wobec czego rozmowa nasza nie mogła trwać dłużej. Uzupełniają więc ten „miniwywiad” moje wrażenia recenzenta już z widowni.

W ponurej ciemności brzmią głosy trąb. Potężny ich dźwięk wytwarza nastrój grozy i nieodparcie kojarzy się ze średniowiecznym hymnem „Dies Irae” – który posłużył Brandstaetterowi za tytuł dramatu. Całość akcji rozgrywa się w jednym i tym samym wnętrzu: refektarzu klasztornym, gdzie nad stołem dominuje olbrzymi krucyfiks, zda się emanujący łaską zarówno na aktorów, jak i widza. Kanwę fabularną dramatu stanowi problem ukrywania przez zakonników zbiegłego z getta Żyda. Temat więc dobrze znany, bo wiemy jak wiele polskich klasztorów służyło za azyl ludziom prześladowanym przez hitlerowców. Sądzę, że nie dlatego podjął ten temat Brandstaetter, że akcja sztuki jest tu tłem do ukazania konfliktu sumień ludzkich, które przemienia łaska. Dramat rozgrywa się, jak wspomniałam, w jednym wnętrzu, a to posunięcie reżyserów sprzyja skupieniu na idei Brandstaettera. Bohaterowie sztuki doznają przeobrażeń też we wnętrzu swoich dusz. Są więc „porażeni łaską”.

Doskonała kreacja Przeora (Ireneusz Kaskiewicz) daje wyobrażenie o możliwościach tego aktora. Pełne dramatycznego napięcia zmaganie się z sobą ciężar odpowiedzialności za zgromadzenie, wstrząsający dialog z Bornem, wreszcie scena z partyzantem, w której kapłańskie „non possumus” uczestniczenia w zbrodni przekreśla honor Polaka-patrioty; to akcenty roli Kaskiewicza, jakich się nie zapomina

Przeciwstawienie postaci Przeora stanowi sturmbannführer Born, którego kreuje Henryk Giżycki. Rasowy aktor (i reżyser zarazem) opracował rolę wspaniale. Wyrazista mimiką gest, doskonale postawiony glos, warunki zewnętrzne — to niewątpliwe atuty tego aktorą, ale nie one tylko są składnikami sukcesu Giżyckiego. Jego Born przekonuje widza, że dobro zwycięża zło. W psychice cynicznego, okrutnego, żądnego władzy oprawcy – działa łaska Eks-seminarzysta, mszczący się na Chrystusie (wspaniały monolog przed krzyżem), dokonuje zadośćuczynienia: z mordercy przeistacza się w obrońcę tych, których dotąd prześladował. Tak mistrzowsko opracowanej roli nie wyobrażał sobie może nawet sam dramaturg, bo Giżycki wydobył z niej głębię pozatekstową

Postać Emanuela Blatta odtwarza Krzysztof Globisz, aktor Starego Teatru w Krakowie, występujący tu gościnnie. Wiadomo jaką renomą cieszy się Stary Teatr, nic więc dziwnego, że i rola Blatta zyskała znakomitego odtwórcę. Krzysztof Globisz, aktor młody na tyle, że nie może pamiętać z autopsji czasów okupacji — zdołał tak przekonywająco wcielić się w postać nieszczęsnego zaszczutego Żyda, że wstrząsa widownią. Jego zagubienie, zwierzęcy strach, poniżenie w prośbach o litość, są tak głęboko prawdziwe, że aż zdumiewają. Mają jednak wymiar ludzki. Ale już Boży, bo przeistoczony łaską charakter ma jego iście machabeuszowe bohaterstwo, gdy wobec Borna występuje z gromady zakonników wyznając, że jest poszukiwanym zbiegiem. Aktor ten potrafił ukazać metamorfozę duszy tak wyraziście, zwłaszcza w scenie, gdy przebrany za Chrystusa słucha wyzwisk Borna, że talentowi jego należy się wysokie uznanie.

Jedyną kobiecą postać w tym spektaklu gra Jadwiga Lesiak. Jej rola jest trudną niewdzięczna, nie mogąca zdobyć sympatii widza, bo negatywna. Julia Chomin, niemiecka prostytutka szantażuje Przeora wymagając od niego świętokradztwa, denuncjuje, zdradza, szkaluje. Ona jedna nie ulega działaniu łaski. Każdy przyzna, że podjęcie takiej roli przez kobietę jest dowodem dużego samozaparcia. W przypadku Jadwigi Lesiak — równocześnie sprawdzianem doskonałego aktorstwa oraz przykładem autentycznego powołania do teatru. Tylko zauroczona sceną aktorka o szerokim emploi może podjąć tę rolę i zagrać ją znakomicie.

Wspomniałam na początku, że oglądałam Dzień Gniewu na amatorskiej scenie (zresztą w bardzo skróconej i uproszczonej wersji), ale wrażenia są nieporównywalne. Dopiero po obejrzeniu nowohuckiego spektaklu właściwie odczytałam Brandstaettera

Poza gratulacjami i aplauzem dla reżyserów i zespołu aktorskiego — chcę na zakończenie wyrazić opinię, iż inicjatywa wystawienia polskiej prapremiery Dnia Gniewu przez Teatr Ludowy w Nowej Hucie ma rangę wydarzenia teatralnego, a samo przedstawienie sytuuje tę scenę w czołówce krajowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji