Artykuły

Czy należy się bać Waldemara Krygiera?

Ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi… te spory w prasie centralnej i w tygodnikach o oblicze teatru w Nowej Hucie — w modelowym mieście socjalistycznym, jak wówczas podkreślano — czy ma on być teatrem dla widza powszechnego czy elitarnego, teatrem dla Nowej Huty, czy teatrem dla Krakowa (wtedy to byty pojęcia rozłączne)? Krystyna Skuszanka i Jerzy Krasowski walczyli o teatr polityczny, teatr zaangażowany, i o jego kształt awangardowy. Wybrana publiczność krakowska narażała się na niewygody komunikacyjne i ochoczo zapełniała widownię. Stopniowo niewygody malały, ale zmniejszał się też zapał. Przycichały fanfary, wygasał entuzjazm. Po siedmioleciu Skuszanki i Krasowskiego nastąpiło drugie siedmiolecie, które wypełnił najpierw Szajna, potem Irena Babel. Od roku kieruje teatrem w Nowej Hucie Waldemar Krygier, który należy do klanu nowatorów. Teatr nazwany Ludowym grat w Nowej Hucie Werfla i Erenburga, Zamek Kafki i Bar Wszystkich świętych Broszkiewicza — grał Camusa, stronił od Fredry, brzydził się Zapolską, Szekspira szpikował aluzjami. Toczyłem boje o repertuar Teatru Ludowego, chwaląc wybór jednych pozycji, ganiąc upodobanie w innych. Grono krytyków centralnych chwaliło wszystko bez wyboru. Musiałem strofować krytyka Pomianowskiego, który wmawiał mi, że chciałem zrobić z Teatru Ludowego teatr dla maluczkich, teatr dla ubogich duchem. To była nieprawda. Nie szło nawet o stopniowe przyzwyczajanie nowowidza do teatru, o jego metodyczny trening. Problemem była linia repertuarowa, był czasem styl realizacji. Czy Teatr Ludowy to najlepsza, ba, czy to właściwa scena dla eksperymentów? Głosiłem, że nie. Miałem za sobą argumenty praktyczne. Widz nowohucki do teatru, który miał być dla niego, nie przychodził. Krakowiacy też zawodzili. W puściejącym gmachu zaczęło straszyć. Skuszanka i Krasowski odeszli w chwale — do wielkiego ośrodka teatralnego, gdzie ich model teatru mógł być skonfrontowany z innymi. Następcy odchodzili już bez chwały. Przedstawienia więdły dla braku odbiorców. Ratowały przedstawienia dla dzieci. Krygier objął gospodarstwo zdewastowane. A tymczasem następowało zintegrowanie Krakowa z Nową Hutą, a więc ostrość problemu Teatru Ludowego stępiła się, a raczej wzrosła w problemy teatrów krakowskich jako całości. Frekwencja — już za dyrekcji Babel, trzeba jej to przyznać — dźwignęła się z dna, Ala powoli piąć się ku górze. Nowa dyrekcja pragnie ten proces przyspieszyć. Różnie jej się wiedzie. Krygier jest reżyserem, scenografem, adaptatorem, kipi energią i pomysłami. Jest duszą teatru, jak ongiś była nią Skuszanka. Jest odważny, ostrożność Babel mu obca. Robi premierę po premierze, coraz śmielszą, nieraz kontrowersyjną. Pracuje za dziesięciu, z ośmiu widowisk wyreżyserował trzy, uscenicznił pięć, dwie inne sztuki wyreżyserowała Matylda Krygier. Dyrektor usiłuje zadziwić i przyciągnąć osobliwym repertuarem, gra sztuki rzadko goszczące na scenach, z upodobaniem prezentuje adaptacje. Gra jakiegoś Christoffa Powrót z Elby i jakiegoś Dorra Papugi, a jeżeli Ghelderode’a to Farsę mrocznych, a jeżeli Gorkiego to Zykowów. Dobija się o prapremiery i zagrał sztuki Bednarza i Pawlika. Oszołomieni nowohutniczanie nie wiedzą, co o tym sadzić. Ale przychodzą. Starokrakowianie zaczynają się wybrzydzać. Ruch w interesie trwa. Widownia nie zalatuje trupiarnią. To dużo. Oglądam Klęskę Fadiejewa, adaptację powieści w reżyserii i scenografii Krygiera i adaptacji… a właśnie że nie Krygiera, lecz w oryginalnej adaptacji radzieckiej. Oglądam z mieszanymi uczuciami. Przedstawienie jest aktorsko nierówne, scenograficznie urodziwe. Do widzów trafia — o tym świadczy i reakcja na przedstawieniu i frekwencja. Ale obywatele Wielkiego Krakowa mówią, że chcieliby w teatrze w Nowej Hucie czegoś więcej. Czego? Nie umieją precyzyjnie odpowiedzieć. I wzdychają do czasów Skuszanki, kiedy to o Teatrze Ludowym głośno było w całej Polsce. A tymczasem Krygier nakręca machinę na coraz szybsze obroty. Hala aż huczy. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Czy machina znowu pęknie, czy wytrzyma niebezpieczne tempo i eksperymenty, które jeśli nie są udane — świadczą o złych ciągotach, niedobrym nawracaniu do starych błędów. Równowaga, stale wątła, nadal się chwieje. Krygier załogą dowodzi energicznie. Czy wyjdą ze strefy zagrożenia? Przekonamy się przed końcem sezonu. Na razie, acz nie bez zastrzeżeń, jestem za Krygierem. On wierzy, że Teatr Ludowy może być w Krakowie teatrem wiele znaczącym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji