Artykuły

Kapitał Jerzego Fedorowicza

Rozpaskudziliśmy się doprawdy ponad miarę. Kolejne lekkie zimy przyzwyczaiły nas do wiosennego błocka, a więc nagłe mrozy paraliżują życie miasta. Takie kulturalne. Na premierę Opery żebraczej do Teatru Ludowego jechałam martwymi ulicami, po których z rzadka krążyły pusta tramwaje. W teatrze nie było premierowego tłumu. Przybyli tylko najbardziej wytrwali przyjaciele i sympatycy tej sceny przyodziani przezornie w swetry i cieple żakiety. Całkiem niepotrzebnie. Chłód na widowni wywołują zazwyczaj marne przedstawienia, zrobione niedbale i niemrawo grane przez zobojętniałych aktorów. Z przyjemnością donoszę, że Opera Żebracza do nich nie należy.

Przeszło dwieście pięćdziesiąt lat minęło od londyńskiej premiery utworu Johna Gay‘a. Premiery mocno wówczas skandalizującej. Bohaterem owej balladowej opery byt bowiem autentyczny aferzysta i rzezimieszek, niejaki Jonatan Wild. Ba, mało, pod postaciami gangsterów obmalował Gay ówczesnych dygnitarzy, znanych wszystkim i powszechnie szanowanych. Maski byty szczelne, ale przecież nie tak bardzo, aby londyńska publiczność nie rozpoznawała pod nimi przywódców narodu. Gay obsmarował ich w swojej Operze paskudnie, jako sprzedawczyków, kombinatorów i pijaków. W świecie rekinów wczesnego kapitalizmu liczyła się tylko forsa. Czy nie brzmi to znajomo, gdy tak pracowicie przerabiamy nasz biedny kraj w jedno wielkie targowisko? W dodatku z epoki raczkującego kapitalizmu?

Pan Jonatan Peachum, łotr i kombinator wjeżdża na scenę Teatru Ludowego w maluchu przerobionym na kabriolet, a oblepionym banknotami z dobrze nam znanym wizerunkiem prezydenta Waszyngtona. Całe zresztą przedstawienie, wyreżyserowane przez Mariana Orzechowskiego oscyluje między połową osiemnastego wieku a naszą rzeczywistością, w dekoracjach i kostiumach Anny Marii Rachel, w tekstach piosenek Michała Zabłockiego, w muzyce Jana Kantego Pawluśkiewicza. Tekst Gay’a jest tu bowiem pretekstem do zabawy, ukazującej świat, w którym liczy się tylko szmal, zarobić można na wszystkim, sprzedać wszystko i każdego.

Przedstawienie jest wymyślone i zrobione bardzo pracowicie, do ostatniego szczegółu. Można się oczywiście czepiać, że scenografia nazbyt obficie rozbudowana, a muzyka niejednorodna. Dyrektor Fedorowicz ma jednak kapitał, który zamazuje braki spektaklu i procentuje stokrotnie. A mianowicie młodzież aktorską, w większości absolwentów krakowskiej szkoły. Świetnie śpiewającą, pełną zapału i świeżości, sprawną i roztańczoną. Trzeba przyznać, że kapitał ten umie korzystnie zagospodarować.

Nowa Huta nie Alaska. Nie tak znów trudno tam dotrzeć. Warto wybrać się do Teatru Ludowego na Operę żebraczą. Z centrum Krakowa jedzie się tam mniej więcej tak długo jak w Warszawie z Żoliborza w Aleje Jerozolimskie Pod gmach byłego KC, obecnie Capital City.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji