Artykuły

Gangsterska bajka

Fura pieniędzy i gęba nędzy

Kiedy Bertolt Brecht do spółki z kompozytorem Kartem Weillem zaprezentowali rodakom Operę za trzy grosze, byt rok 1928. Niemcy, i nie tylko one, przeżywały, póki co, apogeum dojrzałego kapitalizmu. Opera — antyromantyczna tragikomedia — miała pokazać, że jednak spod fury pieniędzy wyłazi gęba nędzy. Że miejsce miłości zajmuje handel miłością, świat jest ogólnie zły, a ludzie szczególnie parszywi. Brecht wojował z kapitalizmem i to było moralnie w porządku.

Ale, jak wiadomo, nie Brecht był oryginalnym autorem Opery. Był nim niejaki John Gay. Anglik, który równo 200 lat przed niemieckim kolegą wykonał coś, co nazwał Operą żebraczą. Działo się to w apogeum rządów hanowerskiej dynastii królów Jerzych; niewiele wcześniej zwykła Anglia przemianowała się w mocarstwowe Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii. W gospodarce też było nieźle. John Gay napisał swoją Operę żebraczą, jednak nie w imieniu królów, ale żebraków, których zawsze produkowały dostatnie, ale z grubsza niesprawiedliwe systemy. Brecht, przerabiając dzieło Gaya, wyostrzył je na użytek swoich czasów, a i literacko znacznie nobilitował.

Żebractwo postsocjalistyczne

Co miał na myśli Krzysztof Orzechowski, wystawiając w 1991 Operę żebraczą z 1728? Zadawałem sobie to pytanie podczas premiery i słabą znajdowałem odpowiedź. Kapitalizm mamy jeszcze dziecinnawy i kudy mu tam do tego rozpasania, gwałtu i wyzysku, o którym traktują obie Opery. Gangsterstwa tyle, co na Dworcu Centralnym w Warszawie, a i żebractwo bądź jakie, jaszcze socjalistyczne z tradycji. Więc pozostała bajka w stylu filmowo-amerykańskim o złym ojcu-wilku, jego kompanie ojcu-tygrysie, młodocianym baranie-nożowniku i dwóch zakochanych w nim gęsiach, wszystko na tle malowniczego stada nieobyczajnych mewek i żebrzących kundli z baśni braci Grimm.

Szaleństwo dyrektora i muzyka Jana Kantego

W istocie jest to jednak przedsięwzięcie dość niezwykłe. Przede wszystkim świadczy o szaleństwie dyrektora teatru, który w dzisiejszych ryzykownych finansowo czasach zechciał spróbować wystawić regularny musical, i to siłami zespołu, który jeszcze do niedawna z trudem mógłby zagrać Farfurkę królowej Bony.

W tym szaleństwie była wszakże metoda: muzyka Jana Kantego Pawluśkiewicza. Co prawda, nie udało się Pawluśkiewiczowi napisać czegoś takiego, co zagroziłoby półwiecznej popularności Songu o Salomonie, piosenki Jenny, czy najsłynniejszej ballady o Mackie Majchrze, ale w całości muzyka jest piękna. No i jednak trzeba nie lada odwagi, żeby pokusić się o nowy kanon po Weillu.

Orzechowski doprosił gościnnie do Opery kilkoro aktorów z teatrów Starego i Słowackiego. Ale nie znalazł aktorskiego tonu dla spektaklu. Postaci są stereotypowe, zamiast stylowe. Aż żal, bo przecież jest przykład, że można było taki ton znaleźć: trójkowa scenka Marka Litewki (Macheath), Beaty Rybotyckiej (Polly) i Aldony Jankowskiej (Lucy) — w drugim, zresztą znacznie lepszym akcie. (Spektakl ma różne obsady, tu piszę o premierowej).

Rozbuchana plastycznie scenografia wskazywałaby, że spektakl mógłby nosić tytuł Opera milionerska, gdyby nie krwawa ironia towarzysząca polskiej jednostce monetarnej, zwanej milionem.

Teatr Ludowy w Nowej Hucie: Opera żebracza Johna Gaya. Przekład Michał Ronikier. Inscenizacja Krzysztof Orzechowski. Scenografia Anna Marta Rachel. Muzyka Jan Kanty Pawluśkiewicz. Teksty piosenek Michał Zabłocki. Choreografia Jacek Tomasik. Premiera 1 II 1991.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji