Artykuły

Przebudzenie smoka

Poważny jak śmierć, zimny jak głaz Rappa na Scenie Pod Ratuszem krakowskiego Teatru Ludowego to świetny spektakl – ani przesadnie sentymentalny, ani obłudnie drastyczny.

Sztuka Adama Rappa sprawia wrażenie kolejnej odsłony naturalistycznej opowieści o upadku współczesnej, zaczadzonej telewizją, konsumpcją i grzechem rodziny. Wynne ma 17 lat, całymi dniami gra na konsoli, a do kieszonkowego dorabia seksem oralnym z mężczyznami. Siostra Shaylee jest puszczalską ćpunką. Zidiociały, robiący pod siebie ojciec Cliff spędza czas, oglądając kanał „Telezakupy”. Zapracowanej matki nie stać na spłacenie rat za dom. Czerń, beznadzieja, bezsens życia na przedmieściach. Ale Rapp dokłada do tego obrazu dziwny, drażniący ton. W zdegradowany świat wpełzają reguły rzeczywistości wirtualnej. Realizm zostaje przesterowany przez nastoletnią wyobraźnię pragnącą ocalenia. Wynne przechodzi grę komputerową do końca i jako jeden z trzech zawodników z całego kraju ma szansę na milion dolarów, za który kupi szczęście, dostatek, nadzieję. Tylko że teraz walka na śmierć i życie odbędzie się w realu.

Tak się nie zdarza, powiecie. Prawda, ale bohater Rappa tak bardzo wierzy w happy end, że i my kibicujemy jego rodzinie w próbie naprawienia swej dokumentnie schrzanionej egzystencji. Byłem ciekaw, co Tomasz Obara uczyni z tego kolczastego, niełatwego w obróbce tekstu. Reżyser podszedł do świata Rappa z absolutnym zaufaniem. Nie szukał realizmu na siłę, nie eksponował groteski, żeby tylko dać aktorom wytrychy do postaci. To, co niemożliwe, zostało w przedstawieniu w sposób naturalny doklejone do tego, co rzeczywiste.

W Poważnym jak śmierć… nikt się niczemu nie dziwi, bo na skrzyżowaniu realności i gry komputerowej cud i przemiana są tak samo możliwe jak choroba, nałóg i zbrodnia. Turniej futurystycznego kung-fu, transmitowany przez TV morderczy pojedynek na miecze, jest tylko materializacją marzenia, jedynym wyjściem dla Wynne’a i jego bliskich. Skoro świat nie oferuje takich szans, musi podsunąć je sztuka. Kiedy mówimy: do diabła z logiką, zostaje jeszcze psychologia. A ta w krakowskim przedstawieniu jest najwyższej próby. Wielkie, bezwzględne oczy Marcina Kalisza (Wynne) każą uwierzyć w każde samurajskie prawo, jakiemu pozostaje wierny nastoletni komputerowy zabijaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji