O ludziach, którym zawalił się świat
"Śmieci" mówią o ludziach starych i odrzuconych, którzy buntują się przeciwko sytuacji, w jakiej się znaleźli.
- W "Śmieciach" opisuję ludzi, którzy mają poczucie krzywdy. W Polsce, po transformacjach, wiele starszych osób wciąż nie potrafi się odnaleźć. I nie chodzi tylko o pieniądze, ale o akceptację otoczenia, o dostosowanie się do nowej sytuacji, o sprostanie wymaganiom - mówi Krzysztof Bizio.
- Zawalił się im świat - w sensie duchowym przekreślono ich życie. Powiedziano, że to; co robili przez kilkadziesiąt lat, było bez sensu i teraz nie ma żadnego znaczenia. Nie wiedzą, jak teraz żyć, jak odzyskać godność. Trudno jest zaczynać od początku, gdy się ma 60 lat. Liczba ludzi żyjących w Polsce na marginesie - w sensie duchowym - jest olbrzymia. Aby zostać duchowym śmieciarzem, nie trzeba upaść tak nisko, by grzebać w odpadkach.
Reżyserujący "Śmieci" Piotr Łazarkiewicz postanowił, że postacie Brązowej, Szarego i Białego zagrają młodzi aktorzy. - To jest tekst z pogranicza realności i metafizyki. "Śmieci" wydały mi się tak ciekawe, jak "Sytuacje rodzinne" Biljany Srbljanowić, które wyreżyserowałem w warszawskim Teatrze Studio w 2002 roku. Nie pasował mi jedynie wiek bohaterów. Sztuka została napisana na trójkę starych ludzi. Ludzie starzy - z marginesu, biedni i odrzuceni, to postacie znane z filmu, telewizji i teatru. Starość jest kategorią nie tylko wiekową, ale i mentalną. Spotkałem ludzi, którzy mają 25, 30 lat, ale przeżycia, jakie mają za sobą, suma i gęstość doświadczeń sprawiają, że mają prawo czuć się jak ludzie starzy. Dla mnie ta perspektywa jest ciekawsza teatralnie i mentalnie. Po przeczytaniu tekstu od razu pomyślałem o Marii Peszek jako odtwórczyni głównej roli. Arkadiusz Buszko i Wojciech Brzeziński grają Szarego i Białego. Autorką scenografii jest Katarzyna Sobańska. Stworzyła dekorację przypominającą "Dogville" Larsa von Triera. Muzykę skomponował mój syn, Antoni Łazarkiewicz.