Gra z widzem
- W jednym z wywiadów powiedział pan, że lubi propozycje, które stwarzają okazję do gry z widzem. W co pan zagra w "Śmieciach" Krzysztofa Bizio, które będą miały premierę w sobotę w Teatrze Współczesnym?
- Przed premierą nie bardzo mogę tego ujawniać. Dla mnie sztuka zawsze ma wpisaną w siebie pewną grę. Niezależnie od tematu, gatunku, od tego, jaki ma nastrój, czy jest opowiadana szybko czy powoli. Lubię, jak nie wszystko się widzowi od razu opowiada, lubię, gdy pewne partie rozgrywa się jak w brydżu, czasami blefując. Po to tylko, żeby sprowokować widza do pewnych wniosków po obejrzeniu dzieła. Tych, którzy posługują się oczywistościami, nie bardzo lubię. To jest najłatwiejsze. "Śmieci" zainteresowały mnie od początku, bo dawały wiele możliwości. To się bardzo rzadko zdarza. Czytam jakieś 90 proc. tego, co się pisze, a pisze się bardzo dużo. To, co ostatnio czytam, jest bardzo dobre literacko, ale nie zawsze przekładalne na scenę. Tekstów, które proponowałyby grę, jest bardzo mało.
- Krzysztof Bizio zaliczany jest do grona najciekawszych dramaturgów współczesnych. Czy to także miało wpływ na pana?
- Znam dobrze sztuki Bizia -"Lament", "Porozmawiajmy o życiu i śmierci", "Toksyny". I mam o nich bardzo dobre zdanie. "Śmieci" zaproponował mi sam autor za pośrednictwem Tomasza Mana, reżysera, który dobrze go zna. Potem poszło już szybko. Porozmawiałem z Krzysztofem, on złożył tę sztukę w Teatrze Współczesnym, a Anna Augustynowicz zaproponowała mi realizację.
- Kobieta w "Śmieciach" jest osobą starszą, tymczasem pan obsadził w tej roli młodą Marię Peszek.
Tekst opowiadał o trójce straszliwych staruchów. Już było sporo literatury, także dramatycznej na temat starych ludzi, takich z marginesu, ludzi cierpiących. O wiele ciekawsze wydawało mi się wprowadzenie młodych ludzi. Mam już podobne doświadczenie z filmu. Ludzie bezdomni, z tak zwanego marginesu, stosunkowo młodzi mają życie podobne do Fausta. Suma doświadczeń może sprawić, iż w wieku 25 lat można czuć się znacznie starszym. Starość przestała być kategorią fizjologiczną, stała się kategorią mentalną. I to wydawało mi się ciekawsze. Czym innym są emocje w stosunku do młodych ludzi, czym innym do starych. Starość sama z siebie powoduje współczucie, pewien rodzaj sentymentu. Chciałem się od tego odciąć. Dogadaliśmy się z Krzysztofem, a co z tego wyjdzie, zobaczymy.