Artykuły

Geniusz z wypisów szkolnych

„Po dokonaniu analizy zbieranych przeze mnie recenzji prasowych stwierdziłem, że w ciągu 10 lat mojej pracy literackiej ukazało się w prasie radzieckiej 301 opinii, o mojej twórczości. Z tego życzliwych było 3, wrogich i potępiających natomiast 298. 298 wrogich recenzji — to lustrzane odbicie mojego życia pisarskiego”.

Tak pisał w jednym ze swoich listów do Stalina Michaił Bułhakow, autor Białej gwardii, Szkarłatnej wyspy, Ucieczki. Był początek lat trzydziestych, sztuki Bułhakowa, mimo sukcesu Dni Turbinów — albo zawieszano, albo zdejmowano zaraz po premierze. Powieści nie uzyskiwały zezwolenia na druk. Pisarz, objęty zmową milczenia po prostu nie miał z czego żyć. Wstrząsającym pamiętnikiem tych lat są jego listy do Stalina opublikowane w „Przekroju” i „Kulturze”. Bułhakow błagał w nich — pozwólcie mi wyjechać, wypuśćcie z kraju pisarza, który nie przynosi korzyści własnej ojczyźnie. Odpowiedzi nie otrzymał nigdy.

A najgorsze miało dopiero nadejść, niedługo, potem gdy autorowi Mistrza i Małgorzaty wydawało się, że przybliża się czas nadziei. Co więcej — to, co się później w życiu Bułhakowa wydarzyło, było zdumiewająco zbieżne z akcją sztuki, którą ukończył w grudniu 1929 roku — Zmową świętoszków, czyli Moliera. Scenariusz kontaktów autora Świętoszka z Królem Słońce powtórzył się raz jeszcze. Ludwik XIV zaprosił Moliera do królewskiego stołu, Stalin zatelefonował do Bułhakowa proponując mu pracę w Moskiewskim Teatrze Artystycznym. Wielki komediopisarz otrzymał od władcy zgodę na granie Świętoszka. Po nieoczekiwanym geście Józefa Stalina 5 teatrów moskiewskich, wzięło w próby sztuki Bułhakowa. Moliera pokonało Towarzystwo Świętego Sakramentu, którego donosy sprawiły, iż król cofnął autorowi poparcie i prawa. Bułhakowa — napastliwy artykuł szefa Głównego Komitetu Repertuarowego. Wszystkie jego sztuki znów zdjęto z afisza, rozpoczęte próby przerwano…

Zmowa świętoszków — sztuka o losie artysty zmiażdżonego przez władzę tyrana stała się więc scenariuszem, który w życiu zrealizowano skrupulatnie i do końca. Dramatem wykorzystanym przeciwko jego twórcy.

Można by sądzić, iż teatr decydując się na wystawienie sztuki w życiorysie Bułhakowa tak ważkiej — a jednocześnie ukazującej ponadczasowo konflikt między twórcą a władzą — zamierza postawić przed widzem problem o dużym ciężarze gatunkowym. Zmowa świętoszków — choć napisana przed prawie 60 laty — stawia nadal pytania aktualne, choć niejednoznaczne. Jest

w niej i dyskusja o wolności artysty w systemie jedynowładztwa, i rozważania o moralności twórcy (czymże innym jest ukazywanie kolejnych ustępstw Moliera — owego „lizania ostróg” — w imię wielkiej sprawy) jest ukazana w ogromnym zagęszczeniu anatomia spisku, jest wreszcie niebanalna intryga miłosna. Wystarczy na kilka spektakli gorących, dramatycznych, kumulujących napięcie po obydwu stronach rampy. Niewiele jest wszak dramatów o takiej temperaturze ideowej, o tak ostro zarysowanym konflikcie głównych postaci. Tymczasem bydgoskie przedstawienie Zmowy świętoszków jest co najwyżej letnie. Może się podobać szczególnie tym, którzy lubią w teatrze operowy przepych dekoracji i kostiumów, także pomysłu z dreszczykiem — ale problemu, przynajmniej tego, który postawił czytelnikowi Bułhakow — trudno się w nim doprawdy dopatrzeć. Oto, po prostu otrzymujemy jedną jeszcze sztukę historyczną — o przewrotnym królu, perfidnych inkwizytorach i nieszczęśliwym pisarz.u. A że w dodatku autor ten nosi dość znane nazwisko, jego sceniczne losy bez problemów dają się wtłoczyć w ramy biograficznej opowieści. pobrzmiewającej melodramatem. Wszak wszystko działo się tak dawno, jest tak niepodobne do współczesności, że przydać się może nawet młodzieży przerabiającej na lekcjach Świętoszka.

Biedny Bułhakow. Historia i losy jego sztuk splatają się doprawdy dziwacznie. Zmowa świętoszków miała swoją prapremierę w 1936 roku w MCHAT — reżyserował ją Mikołaj Gorczakow przy aktywnym współudziale Stanisławskiego. A Konstantemu Siergiejewiczowi sztuka się nie podobała, nie odczuwał w niej „tchnienia geniuszu na scenie”, żądał pokazania „genialnego buntownika i opozycjonisty”, chciał i zmieniać co drugą scenę, cytować fragmenty Molierowskich sztuk. Życie osobiste Moliera go nie obchodziło, efektowność Zmowy świętoszków była dla Stanisławskiego objawem formalizmu, nie dostrzegał w dramacie żadnej godnej uwagi idei. Toteż sztuka, która czekała na premierę lat 6 zeszła z afisza po 7 przedstawieniach.

„Po wystąpieniu centralnej prasy partyjne i społeczności radzieckiej” uznano ją za „Spektakl nie odpowiadający zadaniu trafnego pokazania na scenie życia i twórczości jednego z największych klasyków dramaturgii”. Winą za to zresztą reżyser obarczał także i siebie, przyznawał, że stworzył typowy melodramat mieszczański, że nie potrafił przezwyciężyć swego entuzjazmu do zewnętrznej strony widowiska, przepychu i barwności — „wszystkich tych elementów przewagi formy zewnętrznej nad treścią, co prowadzi do nieuniknionego formalizmu”.

Owo ostatnie zdanie z samokrytyki Gorczakowa dziwnie dobrze pasuje do bydgoskiego przedstawienia. Jest ono również melodramatyczne, ma barwną i bogatą stronę zewnętrzną, przeważającą nad treścią. Także — operowy wręcz przepych niektórych scen (gra w karty, konwentykiel Bractwa Pisma Świętego) i — co zapewne ucieszyło Stanisławskiego — nie pokazuje prawie wcale życia i twórczości Moliera. W bydgoskiej Zmowie świętoszków wyreżyserowanej przez Alojzego Nowaka w scenografii Wiesława Langego główny bohater prawie że nie istnieje. Zbigniew Szpecht daje zaledwie szkic roli, rysowany grubą kreską, niedbale, pośpiesznie, bez przekonania — toteż ginie w tle figur drugiego planu prawie całkowicie. W ogóle aktorstwo tego spektaklu jest mierne — część wykonawców w złej operowej manierze miota się od kulisy do kulisy, pozostali recytują swe role w statycznym skupieniu. Nikną nawet ważne postaci — de Lagrange (drewniany Wiesław Kowalski). Magdalena Bejart (nijaka Teresa Leśniak). Moirron, który w wykonaniu Janusza Zwierzyńskiego w niczym nie przypomina pierwszego amanta Molierowskiej trupy. I ta strona przedstawienia dodatkowo jeszcze przyczynia się do niepowodzenia bydgoskiej Zmowy świętoszków — kolorowego widowiska o niczym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji