Artykuły

Drewniany konik

Znowu nie przyśniła mi się sznurówka w ustach. Jedyną pamiątką z mej niegdysiejszej intelektualnej podróży po dadaizmie wciąż jest reprodukcja rysunku Bellmera. Przedstawia ona głowę mężczyzny, który patrzy w bok po skosie okiem pustym jak lalki, z których Bellmer tak idealnie konstruował przerażenie światem. Nie mam żadnych wątpliwości – jest to twarz mężczyzny myślącego. Więcej powiem, nie mam cienia niejasności, co mężczyzna myśli, myśli on mianowicie: „Boże, tylem w 1916, 1917 głupstw nagadał w Zurychu, tylem nabredził niepoczytalnie i nic, wciąż sobie spokojnie żyję…” Dokładnie to myśli model Bellmera i ja się modelowi nie dziwię, że akurat to myśli. Jak się człowiek nazywa jakoś, a artystycznie jak się nazywa Tristan Tzara, i jak jest ojcem ruchu Dada, czyli ojcem najświetniej bredzącej awangardy w historii sztuki, to niby co taki ktoś ma myśleć, gdy go uwiecznia facet naprawdę wielki? To samo pomyślę, gdy mnie na ten przykład Marcin Swietlicki – poeta wiecznie skulony – w jakim wierszu umieści, jeśli umieści rzecz jasna. A poza tym, tyleż się nie dziwię, że Tzara w ołówku Bellmera myśli, co myśli, ile się dziwię, że w ogóle myśli. Powinien przecież gaworzyć. Powinien, bo znakiem firmowym dadaizmu jest niemowlę, czyli kruchość zaczynająca od kompletnego zera. Jak Tzara.

Czy gaworzenie jest myśleniem? Nie moja rzecz rozstrzygać. Co jednak myślał Łukasz Czuj – bo chyba myślał – gdy brał na teatralny warsztat dadaistyczne gaworzenie? Śmiem twierdzić, że dobrze myślał. Już dwa razy wystawiał fanaberie awangardy, dwa razy pokazywał dziełka z Oberiutów uszyte – i dwa razy trafił na ten sam motyw zasadniczy, na przerażenie światem mianowicie. Przecież trochę późniejszy, niźli ruch Dada w Zurychu, ruch Oberiu w Leningradzie, bredził tak samo. Przecież w tych literaturach niczego dziś nie ma, a dziś niczego nie ma, bo nigdy niczego w nich nie było. Nawet cytować mi się nie chce. Idźcie na oddział noworodków, to usłyszycie. Więc przecież to wszystko prawda, ale i prawda, że w istocie nie o to chodzi. Rzecz w tym, że Czuj znalazł w Oberiu zasadę Oberiu, czyli znalazł ludzi, którzy się boją. Wiadomy Włodzimierz Iljicz wydumał i w życie wprowadził świat, który daje ciemność. Mróz przytkniętej do skroni lufy pistoletu był tylko kwestią czasu, nawet jeśli nie był to ściśle ten mróz. Jak to szło przeżyć? Różnie, każdy orał, jak mógł. Oberiuci akurat zatańcowywali ciemność, odprawiali na niej najdziwniejsze fikołki absurdu, nihilizmu, językowego dyrdymału, boki można było zrywać. Szli przez Leningrad, kolebiąc się lekko. (Erudycyjnie czujnych informuję, że wiem, iż parafrazuję Herberta). Pamiętacie Chaplina, który zjada buty? To jest kolosalnie śmieszna perypetia, tylko jak to jest, że człowiek czasami się budzi nagle w środku ciemności, bo mu się śni sznurówka w beznadziejnie bezradnych ustach? No, jak to jest? Tango Oberiu Czuja, Sen pogodnego karalucha Czuja – to były takie przebudzenia. Przy zachowaniu wszelkich proporcji oczywiście. A jego dadaiści? Jego Symfoniczna wazelina 1917?

Znowu Gombrowicz się przypomina. Jak kiedyś wszedł do argentyńskiej knajpy i jako wybitny poeta awangardowy się przedstawił, to na potwierdzenie wyrecytował z punktu: „Cip, cip, wołała na mnie kura, kiedym malował stary dach. Królowi angielskiemu hura, hura, mej żonie jest na imię Stach.”

Ta głupawa rymowanka jest w każdym calu lepsza od najnowszego dzieła Czuja. Wiadomo, o co rymowance chodzi, a przede wszystkim – trwa pięć sekund. Nowy Czuj trwa godzinę z nieludzką nawiązką, całkiem jak broda mego dziadka. Co się stało? Nie przesadzajmy – nic się nie stało. Każdy, zwłaszcza reżyser, może skrewić totalnie. Nic wielkiego się nie stało. To znaczy: 8 lutego 1916 r., w środku beznadziejnej wojny, w jak zwykle neutralnej Szwajcarii, w uroczym mieście Zurychu, w Cafe Terrasse, kilku zblamowanych młodzieńców pochyliło się… Naczelnym okazał się niejaki Rosenstock, czyli nasz Tzara. Pochylili się nad kawusią oraz nad słownikiem Larousse’a. Oko padło na wyraz dada. który po niemowlęcemu oznacza drewnianego konika. I tak to się zaczęło. I tak to się skończyło. Dadaizm nigdy nie zszedł z drewnianego konika. To się stało, czyli nic, tyle że Czuj zauważył, iż wtedy w Zurychu, dwie bramy od dadaistycznej kawiarenki mieszkał Lenin. Kto wie, pewnie – tylko nad innym absurdem – pochylał się w tej samej kafejce, kto wie… Jemu wyszło, im nie, to są zwyczajne dzieje. Lenin zszedł z drewnianego konika.

Ja pojmuję, że takie zbiegi okoliczności są kuszące. Pojmuję koncept łączący Leninem Dada z Oberiu. Przyjmuję również myśl, że Lenin po to zrobił rewolucję, żeby Czuj mógł robić teatr. Pojmuję to wszystko, przyjmuję do wiadomości, niestety, pojmuję głównie to, że na scenie wióry się walają. Z faktu, że plastycznie wszystko w starych, czujowych oberiucko-dziwacznych klimatach jest utrzymane, wynika akurat jedynie drewniany konik. Z faktu, że artyści ruszają się szalenie dziwnie, ten sam drewniany konik wynika. Fakt, że mówią oni dziwnie teksty dziwne, nie zmienia ich położenia – wciąż siedzą na drewnianym koniku. Ja, broń mnie Panie Boże, nie chcę dworować sobie z imion i nazwisk, ale jeśli z faktu, że jeden z artystów nazywa się Tadeusz Łomnicki, wynika drewniany konik, to jednak będę sobie dworował. Niech mnie żaden Bóg przed tym nie broni. I niechaj żaden Bóg mi nie wyjaśnia, że Tomasz Wysocki w roli Tzara był niezły. Wiem to, ale wiem również, że Wysocki nie zmieni ogólnego drewnianego konika całości.

Nic zatem. Miękka godzinka. Czuj nagle stracił ostrość, zęby mu wypadły. Zrobił spektakl nieznośnie literaturoznawczy, pseudodowcipny, rzekł, co rzekł, po to, żebym ja się dowiedział, że w 1917 r. w Zurychu dadaiści bredzili niepoczytalnie. Jest drewniany konik. Są spanikowane aktorskie usta, doczepione do idiotycznych słów. Nie ma ludzi. Nie ma bezradności, nie ma strachu. Teatralność jest. Nikt nie gaworzy dlatego, że jakoś dotrwać przecież trzeba. Drewniany konik jest przysłowiowy oczywiście, ale co z tego? I tak nikomu nie przyśni się sznurówka w ustach, dla których sznurówka jest życiem po prostu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji