Seans z homarem
Mglisty wieczór, kolacja w kameralnym gronie z wykwintnym menu i wytwornym kelnerem w tle. Autorka przyjęcia, Page, świętuje wydanie przez męża książki. Rozmowy toną w oparach absurdu, alkoholu, a atmosfera jeszcze bardziej zagęszcza się, gdy towarzystwo odwiedza nieproszony gość. Tajemniczą historię Apokalipsy homara Moiry Buffini zobaczymy 15 X na Scenie pod Ratuszem Teatru Ludowego, gdzie odbędzie się premiera tej dziwnej i przewrotnej sztuki wyreżyserowanej przez Włodzimierza Nurkowskiego.
Z Włodzimierzem Nurkowskim, reżyserem Apokalipsy Homara, rozmawia Jolanta Ciosek
Czy to prawda, że zapraszasz widzów na ekscentryczną kolację, z niezwykłym menu, a wśród gości będą naukowiec, malarka i seksbomba?
Zupa pierwotna, deser z odpadków i jeszcze tytułowy homar. Ale mówiąc serio, ta dziwna kolacja, w której uczestniczą bohaterowie, jest jedynie pretekstem do odbycia swoistego seansu zaaranżowanego przez Page, panią domu z okazji wydania książki przez jej męża. Ta sztuka pełna jest oryginalnych niespodzianek, o których nie chcę mówić, by nie zdradzać istoty zabawy. Niezwykle ciekawa jest struktura tego tekstu, stanowi bardzo spójną kompozycję narracji, dialogu, rytmu i międzyludzkich relacji, dzięki czemu osiągnięta została szczególna jedność formy i treści.
Czemu służy to dziwne spotkanie w oparach absurdu?
Ono jest prowokacją ze strony głównej bohaterki – kobiety spełnionej, żyjącej w luksusie, a dokonującej szczególnego rachunku sumienia, do czego potrzebni jej są partnerzy. „Całe tycie byłam absolutną konsumentką, skumulowałam w sobie wszystkie grzechy świata, brałam wszystko, a nie dawałam z siebie niczego. Czy kochałam kogokolwiek naprawdę? Czy byłam naprawdę szczęśliwa i dawałam szczęście innym?” – to niektóre tylko z licznych pytań i stwierdzeń stawianych przez Page sobie i zebranym gościom. To przyjęcie ma służyć odpowiedzeniu na dziesiątki zadawanych pytań, padających w ekstremalnej sytuacji, w której znajdują się wszyscy bohaterowie. Page podczas przyjęcia prowokuje sytuację ostatecznej, bezwzględnej, własnej konfrontacji z pozostałymi uczestnikami tej gry. Dokonuje aktu szaleństwa, obnażając swoje grzechy i dając świadectwo temu, kim jest naprawdę we własnym i ich odczuciu. Obnaża swoje najgorsze instynkty i tym samym wyzwala wśród przyjaciół podobne reakcje. Spotkanie jest permanentną grą, balansującą na pograniczu farsy, z silnym żywiołem komediowości.
Czyli analizujesz zawiłości ludzkiej duszy?
To prawda. W gruncie rzeczy jest to sztuka głęboko egzystencjalna, mająca w sobie wiele literackich i filozoficznych odniesień do Nietzschego, Kierkegaarda, Eliota. Cały ten seans jest aktem zbiorowego, psychicznego obnażania się bohaterów, co stanowi niezwykle interesującą analizę człowieka z jego tęsknotami, niespełnieniami, brakiem miłości i samotnością. Ten utwór ma dwie zasadnicze warstwy: jest satyrą na społeczne elity, a jednocześnie filozoficznym studium człowieka, i świata. To bardzo głęboki i przejmujący tekst, w którym dokonuje się zbiorowy rachunek sumienia z ostateczną ofiarą złożoną przez bohaterkę.
Stawiasz lustro przed widzami…?
Myślę, że tak, bo sprawy, o których mówimy, dotyczą każdego z nas. Nieustająca prowokacja, prześmiewczość i gra prowadzona pomiędzy bohaterami służy osiągnięciu stanu katarktycznego. Dochodzi tu bowiem do konfrontacji dwóch stylów życia: estetycznego, czyli konsumpcyjnego, i etycznego, czyli życia w poczuciu odpowiedzialności. A całość podszyta jest tajemnicą erotyzmu i śmierci.