Artykuły

Śmiech na sali

Przedstawienie Czego nie widać Michaela Frayna w Teatrze Miejskim jest godne odnotowania już choćby z racji sposobu, w jaki doszło do jego wystawienia. Aktorzy teatru zamiast narzekać na obcinane dotacje, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i przygotowali, po godzinach pracy, pełnowymiarowy spektakl. Rzecz wyreżyserowała Małgorzata Talarczyk. Z farsy Frayna wydobyła to, co przesądza o późniejszym powodzeniu podobnych przedsięwzięć: żarty, gagi i humor. Trzeba przyznać, że sztuka (zwłaszcza w trzecim akcie, który jest tak komiczny, że reżyseruje się sam) potrafi rozbawić publiczność do łez. Gorzej jest z zawartą w tekście intelektualną zabawą, którą Fraynowi, z wykształcenia filozofowi, udało się w ten niby tylko farsowy spektakl, wpisać. W Czego nie widać oglądamy to samo przedstawienie niejako trzykrotnie: raz w czasie prób, potem zza kulis w trakcie jakiegoś wyjazdowego spektaklu i wreszcie znów od strony sceny na galowym, rozsypującym się na naszych oczach przedstawieniu. Rzeczywistość oglądana z różnej perspektywy pokazuje się za każdym razem inaczej, a na koniec okazuje się tak skomplikowana, że zapanować nad nią niepodobna — głosi Frayn filozof. Ale ze sceny Teatru Miejskiego tego nie słychać.

Nie każda też z postaci zagrana jest choćby tak udanie, jak to robi w ostatniej części Teresa Lipowska. A jednak przy wszystkich niedociągnięciach jako kawałek przyzwoitej teatralnej rozrywki Czego nie widać warte jest obejrzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji