Artykuły

Samozagłada

O tym, że Zakłady Norblina są kuszącym miejscem dla teatru wiadomo od dawna. Wprawdzie działające tam na co dzień PREZENTACJE wnętrza surowego zakładu przekształciły w coś w rodzaju teatralnego buduaru, ale inne miejsca pozostały w miarę naturalne, czyli dla teatru doić egzotyczne. Od czasu do czasu pokazywały się tam rozmaite awangardowe zespoły z Teatrem Ósmego Dnia z Poznania na czele.

Najnowszy pomysł na wykorzystanie Norblina pochodzi ze Studia. W pomieszczeniach Starej Odlewni debiutująca na warszawskich scenach Barbara Sierosławska pokazała Legendę Stanisława Wyspiańskiego. Utwór rzadko grywany, nienależący z pewnością do arcydzieł. Reżyserkę zdawały się interesować dwie sprawy: możliwość wykorzystania samego miejsca, ze swoimi naturalnymi przedmiotami, czyli swoistym śmietniskiem wytworów techniki i rzemiosła, wykorzystanym po raz kolejny jako materia sztuki; oraz to, czy rzeczywiście Legenda (co było jedną z inspiracji autora) może być traktowana jak opera. To dość zwariowane połączenie zainteresowań dało nie najlepszy efekt.

No bo okazało się, co można było przewidzieć, że akurat Odlewnia ze względów akustycznych najmniej nadaje się do śpiewania i niewiele pomagają tu rozmaite zabiegi techniczne. Niewiele też wynikło z tego, że rusałki, topielce, wszelkie zjawy rzeczne, a także legendarni praprzodkowie nasi Krak i Wanda, otoczeni błaznami i wilkołakami zamiast po Wawelu, Wiśle i tradycyjnych „przestrzeniach” zapomnianych legend przemieszczali się tym razem po krajobrazie z technicznego śmietnika. Ten pejzaż z końca naszego wieku nie „rymuje” się z Wyspiańskim, a w każdym razie nie wedle jakichś ujawnionych w spektaklu zasad.

Pewną przyjemność może sprawiać oglądanie bardzo „obytego” w najtrudniejszych warunkach zespołu aktorskiego Studia, który i tym razem zupełnie nieźle poradził sobie ze wszystkimi oporami materii. Tym razem, jak przystało na „operę”, lepiej od solistów prezentowały się grupki, niezbyt zresztą liczne. Najwyrazistsza to grupa rusałek z Wiesławą Niemyską, Krystyną Kołodziejczyk, Martą Dobosz, Nataszą Sierocką, oraz bardzo dawno nie oglądaną (a szkoda) Elżbietą Kijowską.

Ta Legenda może miała być przedstawieniem o zagładzie. Tak się nie stało, ponieważ zanim przedstawienie coś zdążyło na ten temat „wyartykułować” samo się unicestwiło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji