Artykuły

Hiobowe pytania Karola Wojtyły

Karol Wojtyła grany jest teraz już w dwóch teatrach krakowskich. Po Bracie naszego Boga, wystawianym od kilku sezonów w Teatrze im. Słowackiego, obecnie nowohucki Teatr Ludowy sięgnął po Hioba) Dzięki temu mamy aktualnie w Krakowie również dwóch teatralnych Hiobów, jako że od czerwca ubiegłego Toku na małej scenie Teatru im. Słowackiego („Miniatura”) można oglądać Hioba — według „Księgi Hioba” w przekładzie Czesława Miłosza.

Czas jest Hiobowy i ziemia staje się Hiobowa, niechże więc ludzie oswaja ją się filozoficznie i religijnie z Hiobowym problemem zła i cierpienia niezawinionego. Niech dojrzewają w zadumie nad losem ludzkim. Taki też sens mają autorskie przypieki Wojtyły na tytułowej stronie dramatu, informujące, że: „Rzecz działa się w Starym Testamencie przed przyjściem Chrystusa”, „Rzecz dzieje się za dni dzisiejszych czasu Hiobowego — Polski i świata” „Rzecz dzieje się czasu oczekiwania, błagania o sąd, czasu tęsknoty za Testamentem Chrystusowym, w cierpieniach Polski i świata wypracowanym”.

W takiej optyce duchowej widział młody Wojtyła, w 1940 roku, kiedy pisał tę „dramę ze Starego Testamentu”, świat, Polskę, człowieka. Oczywiście, młodzieńczy dramat Karola Wojtyły nie jest wybitnym dziełem sztuki, nie przemawia tą siłą słowa i gestu, która potrafi wstrząsnąć współczesnym czytelnikiem i widzem, wrażliwym na skrót, prostotę, ściszenie. Hiob jest wykrzyczany, uniesiony egzaltacją stylistyczną, rozedrgany poetycko-patetyczną tonacją, inkrustowany koturnową archaizacją w manierze młodopolskiej. W takich wysokich rejestrach i takimi gorącymi środkami zapisywała się żarliwość dwudziestoletniego Wojtyły.

A oto ma scenie dzieje się rzecz niezwykła. Po zderzeniu się z pierwszymi kwestiami, wypowiadanymi przez aktorów, pęka opór widowni. Słowo uroczyste, niesione, zdawałoby się, przebrzmiałą melodią i rytmiką, obrosłe przestarzałą ornamentyką, płynie ze sceny coraz bardziej przyswajalnym potokiem i coraz głębiej otwiera serce słuchacza na podstawowy problem egzystencjalny człowieka, na swój problem Hiobowy i w pewnym wymiarze — problem każdego.

Zasługa to zespolonej dobrej roboty teatralnej reżysera, scenografów, aktorów. Całość pomyślana i wykonana z pietyzmem. Inscenizacja i reżyseria Tadeusza Malaka (byłego rapsodyka) klarowna i konsekwentna we wszystkich szczegółach. Scenografia Józefa Napiórkowskiego i Ryszarda Stobnickiego wkomponowana w koncepcję spektaklu, funkcjonalna i współbrzmiąca z ekspresją scenicznego dramatu. Wyostrzone, roztrzaskane, sięgające obłoków boczne ściany potęgują nastrój grozy i zmagania się z mocami zła. Zanim spadnie na Hioba nieszczęście, scenę zaściela nieskalanie biały całun i biały obrus na biesiadnym stole. Na końcu powróci ta biel w postaci biało, odzianego proroka Elihu, (gra tę postać oszczędnie i cicho Adam Sadzik) zapowiadającego przyjście Chrystusa, rozsnuwającego za sobą biały tren, i w rozciągniętym białym obrusie, wokół którego klękają dramatis personae, niby do uczty eucharystycznej.

Zasadniczy dramat Hioba rozgrywa się na scenie — ziemi brunatnej, owrzodziałej, na śmietniku świata. Hiob, świetnie grany przez Wacława Ulewicza, spiera się i prawuje w mrocznej przestrzeni pytań o sens swojego nieszczęścia i cierpienia, wiedzie odwieczny spór z milczącym Bogiem i z racjonalistycznie przejrzystą, jurydyczną koncepcją sprawy człowieka przed Bogiem, reprezentowaną przez gadatliwych i zalęknionych przyjaciół. Hiob odkrywa powoli w tym sporze bolesną, acz niepozbawioną nadziei, prawdę o losie ludzkim, odkrywa mądrość ukrytą dla otoczenia, tajemnicę. Miotany pokusami bezsensu — odnajduje sens, jaki mu się objawia w cierpieniu, poza ludzką logiką, poza czasem. Biblijny Hiob, sparafrazowany czasu wojny i okupacji przez Wojtyłę w Krakowie, przeżywający dziś swój dramat na scenie w Nowej Hucie, ma rysy polskie, góralskie, i jest „człowiekiem wiecznym”.

W pięknie wydanym programie teatralnym jest kilka listów Karola Wojtyły z lat 1939-40, pisanych do Mieczysława Kotlarczyka. Cenny przyczynek do biografii człowieka, który dziś na scenie świata upomina się w imię Chrystusa o sprawę człowieka. Z tych listów bije zdumiewająca, święta pasja, z jaką dwudziestoletni Wojtyła poznawał sprawę człowieka. „Czytam, piszę, uczę się, myślę, modlę i walczę w sobie” „Ja w siebie zachodzę i w sobie się rozbudowuję”. „Przy pracy czas gna. Człowiek staje się pełniejszym człowiekiem”.

„A cóż jest człowiek?” — woła po wielokroć Hiob Karola Wojtyły. Jan Paweł II od paru lat z apostolską żarliwością i odwagą przypomina światu, kim jest człowiek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji