Artykuły

Kasprowicz wśród swoich

Krakowski Teatr Ludowy w Nowej Hucie, zgodnie ze swą nazwą i powołaniem, dobrze spełnia funkcję teatru popularnego, toteż cieszy się niemałą popularnością. W repertuarze na swej głównej scenie idzie od kilku lat kompletami Betleem Polskie Lucjana Rydla ponadto Hiob Karola Wojtyły, Zemsta Aleksandra Fredry, Tańcujące zbiegowisko Tadeusza Kwinty. Na małej scenie „Nurt” realizowany jest repertuar ambitniejszy: Rozmowy z katem Kazimierza Moczarskiego, Bal w operze Juliana Tuwima, Raj Alberto Moravii, Milczenie Romana Brandstaettera.

Ostatnio popularnemu repertuarowi przybył spektakl, który z pewnością będzie łubiany i nieźle frekwentowany. Idzie o Czas nasturcji Barbary Wachowicz. Są to sceny z życia Kasprowicza, ułożone chronologicznie, obejmujące wszystkie etapy życia poety, zamknięte nastrojową klamrą rozmowy między poetą a Marusią na werandzie Harendy. A prapremiera przemieniła się w tłumną manifestację, bo’ zjechali goście niemal z całej Polski: z Białegostoku, Raciborza i Inowrocławia — z liceów im. Kasprowicza, z Opola, harcerze z poznańskiego hufca imienia poety, harcmistrze z Tarnowa. Przybyli przedstawiciele władz administracyjnych Krakowa, świata kultury i nauki. W góralskich strojach rozsiadła na widowni poronińska rodzina Mardułów-Gałów, u których przed laty Kasprowicz napisał Księgę ubogich, a wśród nich syn chrzestny poety, Franciszek, znany ludwisarz. Nie zabrakło też gaździny z Harendy, Hanny Kogutowej. Pod adresem teatru nadesłano z okazji premiery liczne listy gratulacyjne. Między innymi prof. Konrad Górski wyraził w swej depeszy życzenie, aby „Dusze tych dwojga — Marusi i Jana — przemówiły ze sceny Teatru Ludowego i powiedziały, czym może być prawdziwa miłość”.

W foyer teatru urządzono wystawę Śladami Kasprowicza — fotogramy Kasprowicza, jego rodziny i przyjaciół, sentencje z jego utworów, fragmenty recenzji, listy do najbliższych. Całość imprezy — otwarcie wystawy i spektakl — poprzedziły słowa powitalne Barbary Wachowicz, gorące, impetyczne, zgrabnie stylizowane podług okoliczności, ludzi i tematu.

A cóż się dzieje na scenie? Rozwija się historia Kasprowicza, wyreżyserowana przez Bohdana Głuszczaka i Wacława Ulewicza, w pomysłowo zaprojektowanej scenografii, między Harendą a ruchomym tłem, obrazującym to góry, to chmury (dzieło Józefa Napiórkowskiego i Ryszard i Stobnickiego, z muzyką Andrzeja Zaryckiego i elementami folkloru góralskiego w opracowaniu Andrzeja Haniaczyka, i wreszcie — z towarzyszeniem krakowskiego zespołu góralskiego „Skalni”. Przez blisko trzy godziny pokazują się i znikają postaci ze świata Kasprowicza odtwarzane przez cały zespół aktorski teatru: poeta, trzy jego żony, jego rodzice, nauczyciel gimnazjalny, Stanisław Wyspiański, Stanisław Przybyszewski, Dagny Juel. Tadeusz Żeleński, Wincenty Korab-Brzozowski, Jan Stanisławski, Lucjan Rydel, dziennikarze, córki Kasprowicza, rodzina Buninów, damy, panny, młodzieńcy, Leopold Staff. Kornel Makuszyński, Karol Szymanowski, górale… Scena trzęsie się od tumultu, kręci się, zmienia szybko, płynnie, bo los Kasprowicza rozgrywa się ekscytująco jest w nim napięcie, Walka, dramat groza, liryzm, ukojenie, uspokojenie. Widownia bije brawo, wzrusza się, cieszy, przeżywa. Bo wszystko odbywa się w kręgu znajomych, którzy niczym nie zaskakują, niczego nie obalają, nie bulwersują, ani odkrywaniem swego nowego oblicza, ani trudnych do przyjęcia prawd. Kasprowicz (Wacław Ulewicz) tak oswojony, pomniejszony w sylwetce, fizycznej i w sile psychicznej, raz miękki i liryczny niczym na towarzyskim wieczorze autorskim, raz załamany, upada na kolana niczym Hiob (ten sam aktor gra Hioba w sztuce Wojtyły). Matusia Zdzisława Wilkówna) dziewczęco szczupła, rozumiejąco ściszona i mądrze uśmiechnięta. Przybyszewski (Henryk Giżycki) jakby wyskoczył z podręcznikowych obiegowych formułek, płaski, bełkoczący swoje zaklęcia bezradnie błazeński, bez ościenia tragizmu. Dagny Juel (Jolanta Biela) pobłyskuje w niby demoniczne wężowych ruchach snującej się w somnambulicznym tańcu muzy. Jadwigą Gąsowska (Katarzyna Lis), wdzięcznie roznegliżowana, cała w wielce dramatycznych minach i gestach fatalnej miłości przepada z satanicznym Przybyszewskim w odmęcie nocy. I tak dalej. Razem z owym uobecnionym tłem historyczno-emocjonalno-ludzkim, przystrojonym i przykrojonym na miarę wyobraźni i pamięci tych z obu stron rampy — ci ze sceny i ci z widowni tworzą wspólne widowisko, wibrujące ekscytacjami i oklaskami na tej samej fali wzajemnego obdarowywania się zachwytem. Przedstawienie kończy się radośnie przedłużającymi się owacjami i triumfalnym wbiegnięciem na scenę również poza aktorskich współtwórców spektaklu i znaczniejszych gości oraz pozostaniem tam wszystkich przez dłuższą chwilę wśród uśmiechów i kwiatów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji