Artykuły

Słuchajcie uważnie, bo nie będziemy powtarzać

Na zagranicznych warsztatach słyszymy, że „gramy bardzo europejsko". Bo od żartów rodem z sitkomów wolimy zagrać Jezusa albo scenę jakby żywcem wyjętą z Tołstoja.

Pożegnali się z fasonem. Przed ostatnim występem w tym sezonie poprosili widzów, by przynieśli przedmioty kojarzące się z wakacjami, na scenie wylądowały więc m.in. kieszonkowa szczotka do włosów, chusteczki nawilżane i minirozmówki polsko-rumuńskie. Zainspirowana tym grupa przez resztę wieczoru grała więc m.in. historię o biurze podróży, które tylko udaje, że wysyła turystów do Rumunii, a w rzeczywistości wiezie ich gdzieś w Polskę, gdzie też „Rumunia świetnie działa". W którymś momencie pojawił się szczurokręt, który daje znaki kopcami, trzeba je tylko odpowiednio połączyć. Była też mrożąca krew w żyłach historia chłopaków na plaży, którzy bagatelizują nadchodzącą falę tsunami („Jesteśmy ludźmi z pierwszego świata, gdyby coś się działo, przyszliby ratownicy i nas zabrali"). Wieczór zakończył się jak zwykle wezwaniem: „Jeśli wam się podobało, powiedźcie znajomum, których lubicie, a jeśli nie — powiedźcie znajomym, których nie lubicie".  I wyglądało na to, że ci drudzy raczej nie będą informowani.

Dla teatru improwizowanego „Klancyk" oraz zaprzyjaźnionych kilkuoosobowych grup teatralnych z warszawskiego Klubu Komediowego to jeszcze nie koniec sezonu. Klancyj, Hofesinka, Hurt Luster i PiP Show występują w ten weekend w Nowym Jorku, na Del Close Marathon, jednym z największych na świecie festiwali impro. Co pokażą w Ameryce? Nie wiadomo. Ale w improwizacji w ogóle niewiele wiadomo.

— Wszystko, co wydarza się na naszej scenie, grane jest po raz pierwszy i ostatni. Niektórzy mylą impro z komedią dell'arte, której wspołczesną popularną wersją jest serial Spadkobiercy. Tak jednak wymyslane na bieżąco są tylko teksty, katalog postaci jest zawsze ten sam. W improwizacji nie ma takich ograniczeń, gdy gramy scenę. partner nagle rzuca sugestię, że jestesmy, powiedzmy, na zamku i ja szybko muszę zdecydować, czy gram rycerza, jego konia, ducha czy może kosmitkę, czy jestem przestraszony, wkurzony czy rozanielony i o co właściwie mi chodzi. A kilka minut później scena się kończy i w następnej wskakujemy w nową postać — mówi Robert Pieńkowski z Hofesinki.

Przejrzałem wasz system!

Maciej Buchwald, stand-uper oraz improwizator w Klancyku i grupach pokrewnych, ostatnio natknął się na YouTubie  na dyskusję pod wideo z jego improwizowanym stand-upem Kevin sam na Ukrainie, gdzie bardzo szybko opowiadał coraz bardziej absurdalną historię. — Ktoś napisał, że to najlepiej przygotowana i napisana improwizacja, jaką widział, i pod tym było mnóstwo lajków ludzi, którzy nie mieli wątpliwości, że to wcześniej przygotowałem. Najpierw korciło mnie, żeby zdementować, ale potem uznałem, że to w sumie największy komplement — mówi.

Joanna Pawluśkiewicz, improwizatorka w Hurcie Luster i „Musicalu improwizowanym", podkreśla, że na próbach ćwiczą szybkość i umiejętności skojarzeniowe, ale uczenie się na pamięć dziesiątek rozmaitych konfiguracji byłoby bezcelowa. — Zwłaszcza widzom „Musicalu" trudno uwierzyć, że nasze piosenki wymyslamy na bieżąco. Po którymś z przedstawień podszedł do nas pan, który triumfalnie stwierdził, że obserwował naszą gestykulację przez cały wieczór i odkrył nasz system, według którego umawiamy się ponoć, kiedy ktoś zaczyna śpiewać, ile ma być zwrotek i w jakim metrum. Był tak przekonany, że nie mieliśmy serca wyprowadzać go z błędu…

Jak narodziny córki

Ponieważ bliskie relacje to podstawa  udanej improwizacji, bywa, że grupy np. wyjeżdżają na weekend gdzieś w plener, by swobodnie poćwiczyć. Regularne próby odbywają się dwa razy w tygodniu i polegają przede wszystkim na trenowaniu szybkości oraz rozbudowywania elemntów skojarzeniowych — gier, które temu służą, jest ponad setka.

Kim są improwizatorzy? Hofesinka deklaruje na Facebooku, że „składa się z komików stabd-up, barmanów, improwizatorówi wiceprezesów". Oraz z byłego dziennikarza. Robert Pieńkowski od lat 90.  pracował m.in. jako naczelny „Maxima", szef działu kultury w „Pani", a ostatnio byl sekretarzem redakcji w „Gali". I pewnego dnia, gdy zastanawiał się, w którą stronę zmierza prasa, zobaczył enigmatyczną reklamę warsztatów improwizacyjnych. Zaryzykował. Dziś wspomina: — Po trzech godzinach wyszedłem oszołomiony i glodny następnych wrażeń. Dlatego wszedłem w kosmiczny odlot, czyli zajęcia w Szkole Impro, a potem wystepy w Hofesince, do której zostałem zaproszony po półtora roku rozmaitych szkoleń. Dziś jestem przekonany, że impro to, po narodzinach córki, najwspanialsza rzecz, która przydarzyła mi się w życiu.

Z kolei Hurt Luster to trio: wokalistka (Aleksandra Markowska), scenarzystka (Joanna Pawluśkiewicz) i studentka kulturoznawstwa (Marta Iwaszkiewicz). W ośmioosobowym Klancyku są tacy, którzy równolegle robią karierę  w korporacji albo w telewizji, i tacy, którzy w stu procentach poświęcili sie sztuce. Maciej Buchwald dzieli czas między Klancyk, występy standupowe, reżyserowanie filmów i teledysków, studia w Filmówce, grę w teatrze i Iwana Wyrypajewa oraz wystepy w surrealistyczno-lirycznym duecie Muzyczne Spotkania z Maćkiem i Krzyśkiem — razem z Krzysztofem Dziubakiem (też z Klancyka) grają na poczekaniu takie hity jak Samolot ze szklaną podłogą, Ciepło, ale zimno czy Coś o jogurcie. Paweł Najgebauer zrezygnował z pracy eksperta od IT, a Piotr Sikora zamienił karierę prawnika na improwizację i granie koncertów (obaj poza Klancykiem wystepują też w duecie PiP Show).

Mekka jest w Ameryce

Wszyscy powtarzają, że improwizacja to sztuka, której nie można przestać trenować. Wszyscy się więc szkolą i regularnie pielgrzymują po nauki do USA — Annoyance Theatre, iO i Second City w Chicago to dziś mekka improwizatorów. To, czego uczą się za granicą, przekazują potem sobie. Do Aleksandry Markowskiej tłumy chodzą więc na lekcje emisji głosu, do Pawła Najgebauera na budowanie wielowymiarowych postaci, a do Piotra Sikory — na naukę  objest workingu, czyli choreografii, dzięki której widz będzie miał złudzenie, że scena nie jest pusta (mogą na niej stać najwyżej krzesła), ale wypełniona mnóstwem scenografii.

Obowiązkowe jest również podpatrywanie amerykańskich kolegów oraz oglądanie kultowych amerykańskich seriali komediowych — z Parks and Recreation na czele — których scenarzyści są wielkimi gwiazdami impro.

— Przez pierwsze lata krótkich gier, slow comedy i długich form uczyliśmy się z podręczników i rozmaitych instruktaży. Gdy zaczynaliśmy prawie dziesięć lat temu, byliśmy jak pierwsza grupa hiphopowa z Europy Wschodniej, która nigdy nie widziała teledysku Tupaca, ale jest autentyczna w swoim rapowaniu na podwórku — mówi Buchwald. I przyznaje, że gdy jeżdżą po festiwalach od Chicago po Manilę, czują, że ich styl różni się od stylu innych: — Jesteśmy bardzo szybcy, dużo mniej opieramy się na ruchu, a bardziej na słowach. No i abstrakcyjnej zabawie językiem — wylicza.

Sikora, który do tej grupy dołączył trzy lata temu: — Jeśli najlepsze grupy improwizacyjne na świecie są jak Ferrari, my jesteśmy takim „klancykobusem". Nie wiem, czy jest w stanie konkurować z tak zaawansowanymi maszynami, ale nie da się go nie zauważyć.

Z kolei członkinie Hurtu Luster za zagranicznych warsztatach słyszą  zwykle, że „grają bardzo europejsko", bo od żartów rodem z sitkomów wolą zagrać Jezusa albo scenę jakby żywcem wyjętą z Tołstoja.

Reklamy odrzucamy

— Żeby zrozumieć, jak bardzo się sprofesjonalizowaliśmy, nie tylko my jako Klancyk, ale w ogóle całe środowisko, trzeba się cofnąć do 2006 r. , gdy jako studenckie koło na studiach z wiedzy o teatrze rozdawaliśmy ulotki w Jadłodajni Filozoficznej, zapraszając na nasz występ za jedyne 5 zł w nieistniejącej dziś klubokawiarni Rio — mówi Buchwald. — Nie mieliśmy nawet strony internetowej, wszystkiego uczyliśmy się sami, na czuja, na występy potrafiło przyjść tylko kilka osób, a oprócz nas nikt nie robił czegoś takiego. A dziś? Mamy po dwa występy jednego wieczoru przy kompletach na widowni, prowadzimy komercyjne warsztaty integracyjne, dostajemy propozycje występów w reklamie — od samochodów po kremy (wszystkie odrzucamy), wymyślamy akcje dla instytucji, współpracujemy z Muzeum Powstania Warszawskiego, Centrum Nauki „Kopernik", Polską Akademią Nauk, bylismy na Open'erze, w ramach Szkoły Impro wychowujemy kolejnych improwizatorów, a Klub Komediowy, który współtworzymy od dwóch i pół roku na placu Zbawiciela, jesy megainstytucją — wylicza Buchwald.

Stu nowych rocznie

Rzeczywiście, pomalowana na czarno piwnica Klubu Komediowego jest coraz ważniejszym miejscem na kulturalnej mapie Warszawy. Nie ma dnia, żeby coś się tu nie działo.

Oprócz wystepów grup i stand-uperów największe tłumy (miejsc siedziących jest 130, kolejne 50 widzów czesto nie ma nic przeciwko staniu przez cały spektakl) gromadzą Muzyczne wieczory z Maćkiem i Krzyśkiem, Musical improwizowany, Dubbingi sejmowe, warsztaty i przedstawienia dla dzieci, a także przypominające tradycję Kabaratu Starszych Panów spektakle Fabularny przewodnik po… oraz Niektóre długopisy piszą wolniej.

No i wieczory z gwiazdami, gdy improwizatorom za inspirację służą pisarze (Masłowska, Twardoch), reporterzy (Szczygieł, Winnicka), Muzycy (Mozil), naukowcy (to współpraca z Kopernikiem) czy aktorzy (Gajos, Stuhr, Seweryn ze swoim psem). Grup impro jest już ponad 20 i poczkuą, w miarę jak kolejne poziomy wtajemniczenia zaliczają studenci Szkoły Impro, którą konczy sto osób rocznie.

Zapisują się do niej nie tylko ci, którym zdobyte tu umiejętności przydadzą się w pracy) aktorzy, dziennikarze, osoby wystepujące publicznie). Na jednym z warsztatów spotykam emeryta, który „uwielbia robić nowe rzeczy", znudzonego swoją pracą informatyka, matk trójki dzieci oraz licealistę. Równie zróżnicowana jest widownia. Gdu Klancyk zamykał sezon, oklaskiwali go m.in. para po pięćdziesiątce, student politechniki, uczestniczki wieczoru panieńskiego oraz grupa kolegów z korporacyjnego Mordoru na Służewcu.

Dla Macieja Buchwalda symboliczną chwilą było spotkanie z Markiem Raczkowskim, który przyszedł na występ Klancyka. — Artysta, który jak nikt potrafi mnie rozśmieszyć, przyszedł i mówi: „Kurde, myslałem, że będziecie słabi. A byliście zajebiści".

Ucieczka z polityki

— Gdy zaczynasz chodzić do  Klubu Komediowego, wciągasz się jak w serial, który ma różne wątki, ale twojer ulubione postaci przewijają się przez nie w różnych konfiguracjach — wyjaśnia mi w przerwie spektaku Klancyka wspomniany student Politechniki. — Kiedyś kochała się w Backstreet Boys, a teraz moim boysbandem jest Klancyk — zdradz 30-letnia polonistka, która regularnie spędza tu wieczory.

Ludzie przychodzą do nas po inteligentną, niebiesiadną rozrywkę. I kiedy są przejęci swoimi sprawami albo podziałami w kraju, my im dajemy abstrakcyjną podróż, w której ani przez chwilę nie muszą się opowiadać po stronie wielkich społecznych konfliktów. Podobnie jak uciekamy od przekleństw na scenie, tak uciekamy od codziennej polityki w stronę tematów egzystencjalno-psychologicznych, które są wspólne dla wszystkich. Główna zasada to uciec za pierwszą linię żartów — tych o pijanym mężu, złej żonie i kradnącym z tacy księdzu. Po zamachach w Paryżu nie zgodziłam się zagrać do rzuconego z widowni słowa „uchodźcy", bo z zasady nie gramy o ludzkich tragediach. Od parodii wycinającego puszczę ministra wolimy zagrać zbyt apodyktycznego ojca. Nawet w Dubbingach sejmowych nie pada u nas ze sceny żadne nazwisko — mówi Joanna Pawluśkiewicz.

— Po co mam diagnozować ze sceny, co z tą Polską, skoro wystarczy, że moja postać mówi: „Kurczę, taka piękna ta Polska, a tak wciąż się nie udaje" — dodaje Maciej Buchwald.

Goryl w garderobie

Garderoba artystów w Klubie, do której dostępu strzeże wielki goryl (czarny, plastikowy, 1,2 m wzrostu), była świadmiem i euforii, i łez, ktore pojawiają się często, gdy chwilę wcześniej na scenie aż kipi od emocji. — Aktorzy, którzy miesiącami przygotowują się do roli, mają czas na przepracowanie swojej postaci. A tu wszystko dzieje się tak szybko, że na porządne wyjście z roli nie ma czasu — mówi Pienkowski. Pawluśkiewicz kiedyś na jednej z prób tak wkręciła się w postać słodkiej idiotki, która naszystko odpowiada bezmyślnie „tak, spoko", że gdy chwilę później miała spotkanie w sprawie filmu, z rozpędu („tym samym tak-spoko głosikiem" zgodziła się za pół-darmo przepisać od nowa cały scenariusz, z czym męczyła się potem długie tygodnie.

Garderoba pełni dla improwizatorów funkcję terapeutyczną także dlatego, że na beżowej ścianie pojawiają się napisane flamastrem hasła. Maciej: — Moje ulubione to „Always mind something else", czyli „Zawsze bierz pod uwagę coś innego". Bardzo otwiera umysł.

Joanna: — I jeszcze „Podążaj za strachem". Byłam pewna, że nie odważę się śpiewac na scenie, lęk był potworny. Któregoś razu kolega Dziubak złapał mnie na żażywaniu przed spektaklem stoperanu i powiedział: „Chocbyś miała mieć biegunkę czy wymiotować, nie oszukuj publiczności. Zresztą gdy wyjdziesz na scenę, wszystko minie".

Duży pies nie szczeka

Coraz szęściej polscy improwizatorzy te wszystki nauki wykorzystują poza sceną — w końcu współczesna sztuka improwizacji narodziła się w USA w czasach Wielkiego Kryzysu, gdy Viola Spolin i Neva Boyd postanowiły za pomocą gier improwizacyjnych ułatwić komunikację wśród robotników i życie imigrantom.

Ostatnio Piotr Sikora uznał, że improwizacja może dać sporo radości również chorym dzieciom — lada chwila dołączy do ekipy Czerwonych Nosków, czyli szpitalnych klaunów, a Joannie Pawluśkiewicz marzy się, by za pomocą technik improwizacyjnych oswajać w Polsce przyjeżdżających tu uchodźców. O tym, jakie efekty społeczne daje impro, przekonała się, gdy przez ostatnie dwa lata wspólnie ze znajmomym z Klubu  oraz muzykami z zespołu Pogodno prowadziła w 15 szkołach w Polsce warsztaty „Duży pies nie szczeka" zapobiegające mowie nienawiści. — Wyszliśmy z założenia, że nie ma co powtarzać w kółko haseł „Szanujmy Żydów i Romów", lepiej po prostu pokazać, co by było, gdyby znaleźć się na ich miejscu. Sporo czasu spędziliśmy na rozpracowywaniu punktu widzenia drugiej strony, czego polska szkoła uczy rzadko. Jeszcze więcej — na pokazywaniu, ile może się udać, kiedy się ze sobą godzimy. I kiedy jesteśmy w stanie zrobić wspólnie jakąś pozornie głupią  grę, w której np. w ciągu  pięciu minut grupa ma mymyslić scenariusz reklamy długopisów wypuszczających ze skuwki balony — opowiada Pawluśkiewicz.

Repert Pieńkowski ceni poczucie, że jest się częścią historii, która dopiero się zaczyna. — Polska improwizacja jest na takim etapie jak amerykańska w latach 70. Z punktu widzenia uczestnikoobserwatora niesamowite jest widzieć, jak Pip Show staje się warszawską wersją kultowego duetu TJ and Dave, talent Asi Pawluśkiewicz coraz bardziej zbliża ją do Amy Poehler, a wszechstronne umiejętności Aleksandry Markowskiej lada chwila odkryją producenci jakiejść polskiej wersji Saturday Night Live.

W Polsce, czyli bezinteresownie

Odkąc częściej jeżdża do USA, patrzą na tamta scenę impro coraz bardziej krytycznie. Ostatnio na bligu Paweł Najgebauer z Klancyka, który przez ostatnie miesiące szkolił się w Nowym Jorku, donosił, jak bardzo skomercializowane są tamtejsze kluby impro, co powoduje, że improwizatorzy tworzą często pod publikę, a dokładnie pod potencjalnie siedzących wśród niej producentów telewizyjnych: „Dzięki temu pewnie zyskuje widowisko, bo wszystko jesy schludne i grzeczne, ale traci się element zaskoczenia, twórczego eksperymentu i jest to mało w duchu piwnicznej improwizacji".

Maciej Buchwald: — Dla nas, w Polsce, wciąż najważniejsza jest bezinteresowaność impro. Nie wchodzimy na scenę, licząc, że z widowni dostrzeże nas ktoś, kto zaproponuje wystep w telewizji, i to nie tylko dlatego, że ta forma niezbyt się sprawdza przy braku bezpośredniego kontaktu z pubicznością. Nie mamy też ambicji, żeby wygyźć kabarety wystepujące na festiwalu w Mrągowie czy zmienić oblicze polskiej rozrywki. oczywiście każdy z nas jest łasy na brawa, ale tak naprawdę chodzi nam o ten moment spotkania z ludźmi. Oni zrobią wielkie „Oooo", my się odkłonimy — i tyle. A to, co się przed chwilą wydarzyło, nie powtórzy się już nigdy więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji