II Przegląd Laboratorium Dramatu. Dzień piąty
Nareszcie w Laboratorium Dramatu odbyła się prawdziwa dyskusja. Ani monolog, ani walka na emocje. I choć do wielu znaczących stwierdzeń nie doszło, to sama otwartość i rozsądek zaproszonego na piąty dzień przeglądu Adama Michnika podziałały na publiczność ożywczo - o dyskusji po "Koronacji" w reż. Łukasza Kosa w Laboratorium Dramatu pisze Katarzyna Zielińska z Nowej Siły Krytycznej.
Adam Michnik nie narzucał nikomu swojego zdania, ale także namawiał do ostrożności w ferowaniu wyroków. Wydało mi się to tym cenniejsze, że nie było podczas przeglądu dnia, w którym na dyskusji po spektaklu nie powracałyby jak bumerang żarty i banalne stwierdzenia na temat na przykład polskiego katolicyzmu albo seksafery - ogólnie wszystkiego, z czego ludzie uważający się za inteligentnych uważają za swój obowiązek się śmiać. Opinia Michnika, że "Koronację" powinni obejrzeć młodzi klerycy lub ludzie pokroju Piotrka, spotkała się z natychmiastowym sprzeciwem publiczności, pewnej, że tacy ludzie na pewno nie przyjdą do teatru, bo nie poszukują i w ogóle trzeba ich od razu spisać na straty. Szkoda, że wiele wypowiadających się osób nie zauważyło, że w swych przekonaniach są równie zamknięte jak ludzie, których wyśmiewają.
Prowadzący rozpoczął od pochwały obejrzanej właśnie "Koronacji": w tym spektaklu nie ma żadnego fałszu, ani życiowego, ani intelektualnego, jest on domknięty, autentyczny i bez żadnych dziur. Opowiada historię rodziny żyjącej w czasie, kiedy załamały się normy patriarchalne, a nowe jeszcze się nie ukształtowały. Chociaż są to - jak ich określił Tadeusz Słobodzianek - ludzie żyjący w postkomunizmie, to od ludzi żyjących 30 temu różnią się oni według prowadzącego tylko tym, że wtedy nie można było wyjeżdżać za granicę
Według autora sztuki, Marka Modzelewskiego, "Koronacja" jest o tym, jak człowiek poszukuje swojego prawdziwego życia wobec form, w jakie wtłacza go otoczenie, jak dokopuje się do własnego "ja". I czy to "ja" zapewnia mu szczęście? Odtwarzająca rolę żony Gabriela Muskała dodała, że jej postać także jest obarczona i ograniczona przez zewnętrzne normy - w tym wypadku moralność rzymskokatolicką - i chociaż chce dobrze, to jej to po prostu nie wychodzi. Groteskowe jest, że owa moralność jest jedynie powierzchowna, a nie głęboko przeżyta. Historia spektaklowego małżeństwa była inna, gdyby obydwoje - Beata i Maciek - do tej prawdziwej warstwy osobowości dokopywali się wspólnie.
Na jego pytanie skierowane do widowni, dlaczego ten spektakl tak bardzo jej się spodobał, padło kilka podobnych odpowiedzi: "Bo zobaczyliśmy siebie, uwikłanych w trybiki manipulacji, które są związane nie tylko z moralnością, ale też na przykład z wymaganiami pracodawców. Nie mamy odwagi walczyć o swoją godność, milczymy wobec szefów, chowamy swoje ambicje, idziemy w małżeństwa i w dzieci, bo tak naciskają rodzice". Barbara Wrzesińska, odtwórczyni matki, zaoponowała, że na Maćka nikt specjalnie nie naciskał, a to, czy zachowamy własną godność i prawdę, czy nie, jest kwestią tylko i wyłącznie czystości wewnętrznej - podała przykład swojego syna, który po siedmiu latach studiów prawniczych wybrał karierę saksofonisty i jest z tym szczęśliwy. "Człowiek ma obowiązek być szczęśliwym, jeżeli tylko nie rani przy tym innych". To optymistyczne zawołanie spotkało się z wyważonym stwierdzeniem Michnika: "Mnie komunizm nauczył pewnej twardości: pewnym zachciankom trzeba jednak powiedzieć
Co Michnika zdziwiło, to fakt, że w tekście Modzelewskiego nie ma (prawie, jeśli liczyć kandydującego w wyborach Piotrka) polityki ani historii. Ktoś odpowiedział, że przyczyną jest uniwersalność tej historii, zbudowanej z banałów i stereotypów, które ten banalny i stereotypowy poziom przekraczają i stają się powszechnie zrozumiałe. Tu wtrącił się Kos, mówiąc, że w istocie w "Koronacji" polityka jest obecna, ale w sposób negatywny - Maciek jest typowym, wrażliwym człowiekiem, którego polityka męczy, dla którego jest to dziedzina brudna - dlatego też to puste miejsce, którego nie chce zająć on, zajmują ludzie nieodpowiedzialni, widzący w tym jedynie interes; słowem - ludzie pokroju Piotrka. "Pani może przestać się interesować polityką, ale polityka na pewno nie przestanie interesować się panią", odpowiedział Michnik na wypowiedź kobiety, która wyraziła nadzieję, że w Polsce da się żyć bez polityki.
Pod koniec prowadzący stwierdził: "Ja wyjdę z tego teatru optymistyczny. To jest zwycięstwo ducha nad materią, że taki spektakl mógł powstać". Jak bowiem przyznali aktorzy - dla nich, mimo że grają ją już od trzech lat, "Koronacja" jest świętem, odklejeniem się od rzeczywistości serialowo-sitcomowej i okazją, by zdefiniować siebie.