Artykuły

Publiczność teatralna na terapeutycznym seansie

"Idź się leczyć" w reż. Inki Dowlasz w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Ta wizyta miała boleć. Boleć bohaterkę spektaklu Monikę, która trafia na fotel psychoterapeuty, i miała boleć widza, który czuje podskórnie to samo co ona. I bolałoby pewnie, gdyby nie forma.

Spektakl Inki Dowlasz został pomyślany jako teatralna rekonstrukcja terapeutycznego spotkania. Niczym zza weneckich luster można podglądać w kilku odsłonach, jak Monika - malarka, matka dorastających dzieci - "idzie się leczyć", jak kolejno wyrzuca z siebie wszystkie żale sfrustrowanej i niekochanej żony, kobiety zapomnianej, odtrąconej i ograniczanej w artystycznym rozwoju.

Są chwile, gdy grająca Monikę Alina Chechelska jest porażająco autentyczna i ta doświadczona aktorka mogłaby bez trudu budować swoją niezwykłą rolę do końca, gdyby nie raz po raz przeplatające jej wyznania banały czy sztuczne kwestie. Monika-pacjentka zamienia się w Monikę-aktorkę i czar pryska.

To samo tyczy się postaci Jerzego, którego gra w spektaklu Marek Rachoń. Jerzy od początku stanowi zagadkę. Jego milczenie jest bardziej intrygujące od szczerych wyznań Moniki. W jego ruchach jest coś nerwowego - wiadomo, że Jerzy potrzebuje pomocy tak samo, jak ci, którzy zasiadają naprzeciw niego w wygodnym fotelu. Pytanie tylko: dlaczego? Misternie budowane napięcie spada w kolejnej odsłonie, gdy podczas zamiany ról Monika prowadzi seans terapeutyczny dla Jerzego. Jego hipnotyczne wspomnienia i pełna uniesienia opowieść o niespełnionym aktorstwie jest jak sztuczny element w żywym organizmie. Wzruszenie na zawołanie nie następuje, teatralność zabija empatię. W miejsce budowanego dramatu wkrada się melodramat z elementami romansu w tle i finałowym happy endem.

Ta wizyta miała boleć i piątkowa premiera na Scenie Kameralnej Teatru Śląskiego mogła być ważnym wydarzeniem. Wszak Inka Dowlasz mówi głośno o najważniejszym problemie naszych czasów: o ludziach samotnych, których najszczersze słowa miast trafiać do najbliższych, spisywane są w wirtualnych blogach. Mogło być przejmująco, bo na scenie spotkał się świetny duet aktorski: Chechelska i Rachoń. Skończyło się na statycznym, przeciętnym przedstawieniu, gdzie za dużo sztuczności na empatię i za mało ironii na dystans.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji