Artykuły

Wręcz zazdroszczę bohaterce

Z Geraldine Aron rozmawiał Marcin Wilk:

Z zainteresowaniem czytałem scenariusz Pani monodramu. Muszę przyznać, że to bardzo feministyczny tekst.

Nie sądzę. Przede wszystkim feministkom zakończenie się by nie spodobało. Bohaterka bowiem, choć heroicznie uwalnia się na początku monodramu spod władzy męża, na końcu wciąż pragnie mężczyzny, chce być od niego zależna. Uważam zresztą, że takie jest życie. By jej nie było smutno, nie pozostawiam jej bez widoków na miłość. Daję szansę zakochać się jej jeszcze raz.

No faktycznie, tak jak w życiu…

Oczywiście. Jak w życiu. Zresztą przyznam, że z pewnością nie napisała bym takiego monodramu o rozwodzie, gdybym sama go me przeżyła. Muszę jednak zastrzec, że ta sztuka to fikcja. Czyli w gruncie rzeczy nie ma wiele wspólnego z moim konkretnym przypadkiem. Sama wręcz zazdroszczę bohaterce tej optymistycznej końcówki.

Jako żywo ręczę, że niepotrzebnie się Pani martwi.

Dziękuję za miłe słowa. Problem jednak polega na tym, że w teatrze można manipulować postacią i z łatwością przychodzi autorowi powiedzieć: „Miej nadzieję". Mając na przykład bardzo nieatrakcyjnego przyjaciela, którego jednak bardzo lubię – mogę z niego uczynić bohatera i przystojniaka nad przystojniaki. Takie są uroki fikcji.

W Pani fikcyjnym monodramie bohaterce stosunkowo łatwo przychodzi zakończenie związku. W życiu bywa trudniej…

Ona wcale taka zdecydowana w tym swoim rozstaniu nie jest. Na początku bardzo się waha, jest szalenie niepewna. To znów bardzo życiowa postawa, bo generalnie ludzie rzadko są w 100 procentach pewni, że w danym momencie nastąpi! koniec związku. Relacje oczywiście się osłabiają, namiętność więdnie, jak na dłoni widać, że to już nie jest ta miłość, co kiedyś. Podjęcie decyzji odejścia, szczególnie po wielu długich latach spędzonych razem, przychodzi więc naprawdę z ogromnym trudem.

To rzeczywiście smutne. Chociaż muszę też od siebie dodać, że ja nic złego nie widzę w przywiązaniu.

Ja generalnie też nie. chociaż jest taki rodzą) przywiązania, który nie wynika z wolnych wyborów człowieka. Kobiety tu mają gorzej, są bowiem o wiele częściej od mężczyzn uzależnione. Przy tym częściej bywają samotne. Mają mnóstwo czasu na różne przemyślenia. Dostrzegają, że przywiązania też można się oduczyć. Dlatego są tak wobec tego przywiązania krytyczne. Mężczyźni – a mam na to wiele przykładów – przechodzą z jednego skrzydła pod drugie: najpierw mama, potem dziewczyna, żona, czasami druga żona… Rzadziej czują się samotni i, niestety, rzadziej myślą o przywiązaniu.

No, no. Proszę uważać z tymi generalizacjami.

Powtarzam: mam na to wiele przykładów. Co nie znaczy oczywiście, że wszyscy są tacy. Generalizować czasem trzeba, by się orientować w rzeczywistości. Moja bohaterka mówi na przykład, że w pewnym wieku należy się pozbyć marzeń. Kobieta bowiem, szczególnie kobieta po czterdziestce, przestaje być atrakcyjna. Taka po prostu jest biologia i choćbyśmy wmawiali sobie, że jest inaczej – tego nie zmienimy. Kobieta po czterdziestce wypada więc z obiegu zainteresowania mężczyzn. Jej szanse na rynku matrymonialnym się zmniejszają. Także i o tym jest moja sztuka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji