Idiota z „urzędu”
Jesteśmy w „Karczmie pod Kielichem”, gdzie „ściany mają uszy” i, jak się za chwilę okaże, również — oczy. Tu spotykają się mieszkańcy Pragi, by dyskutować o zagadnieniach związanych z polityką, kupić psa albo po prostu: posiedzieć w towarzystwie urokliwych dam. Jak śpiewają aktorzy: „W tej karczmie życie wiedzie się milej. Choćbyś tu wstąpił tylko na chwilę. To już tak łatwo nie wyjdziesz stąd! Bo takie wyjście — to wielki błąd!”.
Choć Szwejk w Białostockim Teatrze Lalek to spektakl niemal dwugodzinny, to z pewnością zostaniecie do końca i jeszcze długo po przedstawieniu będziecie opowieść lalkarzy wspominać z uśmiechem.
Obrazki z Pragi
Historię o kultowym czeskim wojaku na deski białostockiego teatru przenieśli jego rodacy: Petr Nosalek (reżyseria) i Pavel Hubiczka (scenografia), a Szwejka gra aktor, wypisz wymaluj jak bohater z powieści Jaroslava Haska — Andrzej Beya-Zaborski. Taki tercet to już połowa sukcesu. A druga to fakt, że aktorzy BTL „lalki mają we krwi” i potrafią wciągnąć widza do zabawy jak nikt inny.
W spektaklu mamy dwa plany: żywy i lalkowy. Aktorzy bardzo płynnie pomiędzy tymi światami przechodzą. I sprawiają, że dynamicznie przenosimy się z miejsca na miejsce. Raz jesteśmy w knajpie, innym razem podglądamy naszych sympatycznych bohaterów w ich domach, a za chwilę pociągiem wyruszamy z żołnierzami na wojnę.
Dystans do ciała i duszy
Piękna scenografia i grający na żywo muzycy tworzą niesamowity klimat: kameralny, przytulny, praski…
A jako że Szwejk to uosobienie prawdziwego Czecha, nie obejdzie się bez specyficznego, sprośnego humoru naszych sąsiadów. Na tym właśnie rubasznym dowcipie tradycyjny teatr lalek Czechów jest zbudowany.
A to, czego nie można pokazać na żywo, oni pokazują lalkami (z najdrobniejszymi szczegółami…).
Ale Szwejk to przede wszystkim opowieść o bohaterze, który kieruje się w życiu specyficzną filozofią „przebiegłej uległości”. Prawdomówność to dla niego podstawa. „Dlaczegóż miałbym kłamać?” - pyta często. I tą swą szczerością „do bólu” zbija wszystkich z pantałyku. Idiota — kwitują. A on dodaje: „Z urzędu!”.
Szwejka, choć bywa zanadto gadatliwy, nie da się nie lubić, bo czas potrafi umilić opowiastkami i kapką rumu. Kto by się nie skusił?