Artykuły

Szwejk, poczciwina, filozof przebiegłej uległości

To będzie Szwejk – rarytas. Nie dość, że teatralnych adaptacji przygód pogodnego głuptasa jest w Polsce mało, to jeszcze zrobią go u nas Czesi. Dziś w Białostockim Teatrze Lalek premiera.

Szwejka reżyseruje znakomity Petr Nosálek, o scenografię zadba Pavel Hubicka — zaprzyjaźnieni z naszym teatrem artyści z Czech, w Polsce zadomowieni od dawna.

– Bardzo się ucieszyłem, gdy poproszono mnie o realizację powieści Jarosława Haška – mówi Nosalek. - O Przygodach dobrego wojaka Szwejka przyjęło się mówić, że to powieść o żołnierzach, panienkach, alkoholu i wojnie. Tymczasem jest w niej coś głębszego. Hašek napisał ją po pierwszej wojnie światowej, kiedy geografia Europy całkowicie się zmieniła i dał temu wyraz w swoich przemyśleniach. Do Szwejka warto wrócić, bo w naszej sytuacji po wejściu do Unii jest trochę podobieństw — niby jest jak było, a jednak nie. Nikt nie wie już, czy polityką jest reklamą, czy reklama polityką… Kim w tym wszystkim jest Szwejk? To żaden klown, a inteligentna postać, która kocha ludzi i zwierzęta i jest „filozofem przebiegłej uległości”.

Wystarczy przypomnieć sobie aktorów z BTL-u, by błyskawicznie uznać, iż jest tylko jeden aktor, który mógłby tę rolę zagrać. Ba, na swój sposób, również przez wzgląd na fizjonomię jest Szwejkiem. To Andrzej Beya-Zaborski (dla tych, którzy w teatrze rzadko bywają albo wcale — informacja: to słynny komendant z U pana Boga za piecem).

— Sądzę, że Hašek pisząc Szwejka i myśląc o jego potencjalnym odtwórcy — miał na myśli Andrzeja. To aktor do tej roli stworzony — mówi Marek Waszkiel, szef teatru.

A Beya-Zaborski dodawał: - Pomyślałem, że ja w swoim życiu robiłem większe numery niż Szwejk. Gdy zacząłem opowiadać Petrowi i Pavlowi, co wyczyniałem w wojsku, to doszedłem do wniosku, że Szwejk to przy mnie neptek. Ja cały jestem taki szwejkowski, z podobnym, zdystansowanym podejściem do życia.

Spektakl grany będzie na małej scenie, przez którą przewinie się kilkanaście postaci i lalki. Scena zaaranżowana jest na kameralną kawiarnię, z obowiązkowym portretem cesarza i praskimi widoczkami z czasów monarchii austro-węgierskiej. Na środku kilka stoliczków, beczka z piwem. Do tego muzyka na żywo — w wykonaniu pięciu muzyków pod wodzą Krzysztofa Dziermy. - Łatwiej jest puścić z taśmy nagraną wcześniej muzykę, niż ogarnąć pięć osób — instrumentalistów — i wkomponować się w aktorskie sceny. Ale wtedy nie byłoby takiego klimatu… - mówi kompozytor. Będą też piosenki, które Szwejk i kompani wyśpiewywać będą przy kuflu piwa (słowa — Marta Guśniowska).

Skąd pomysł na Szwejka? Realizację zaproponował Andrzejowi Beyi-Zaborskiemu Teatr Dramatyczny. Ale aktor uznał, że będzie mu bliższy Szwejk w klimatach „lalkarskich” niż „dramatycznych”. I że nikt nie pojmie lepiej Szwejka, jak jego ziomkowie. A że teatr przyjaciół z południa ma od dawna (Nosálek i Hubicka właśnie świętują 10-lecie współpracy z BTL-em) - dalsze decyzje teatru były już jasne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji