Artykuły

Maksym Gorki w Teatrze Ochoty

Teatr Ochoty jest autentyczną szkołą teatralnej edukacji widza. Trudno nawet rozgraniczyć samo przedstawienie od dyskusji prowadzonej tuż po spektaklu czy wreszcie od prób amatorów, którymi opiekują się członkowie zespołu. I dziś można już mówić o bezsprzecznym sukcesie założycieli teatru: Haliny i Jana Machulskich. Dzięki ich pasji działa grupa ludzi, których łączy przede wszystkim odpowiedzialność wspólnej pracy artystycznej. Związek instytucjonalny staje się dopiero sprawą wtórną.

Nielicznych etatowych aktorów „zasilają" koledzy z innych scen. W ostatnim przedstawieniu grają m. in. Janina Nowicka (teatr Narodowy), Ryszard Bacciarelli (Teatr Nowy), Andrzej Siedlecki (Teatr Polski). Kiedy więc stołeczne teatry dość często bywają miejscem swoistych walk o pierwszeństwo aktora, reżysera czy scenografa — Machulscy podejmują wciąż na nowo trudny program zespołowości. Wspólna praca okazuje się ważnym elementem spajającym spektakl. Zasada partnerstwa tłumaczy relacje aktorzy — reżyser — scenograf.

Tego uczą się członkowie Koła Przyjaciół Sceny. Zresztą szczerze polecam teatr wszystkim widzom zmęczonym wyścigiem inscenizacyjnych przebieranek. Współtworzący spektakl artyści osiągnęli dystans wobec efekciarskich rozwiązań. Nie ulegli terrorowi „bycia oryginalnym".

Podobnie wygląda najnowsza premiera. Tym razem Jan Machulski sięgnął po dramat Gorkiego Letnicy i adaptował dawny przekład Stanisława Brucza. Letnicy są tekstem skomplikowanym. W programie pod tytułem sztuki zamieszczono, niczym lapidarny komentarz, fragment listu pisarza:

„Niech diabli porwą wszystkie wady człowieka razem z jego cnotami — nie za nie ma on dla mnie znaczenie i jest mu drogi — jest mi drogi za swą wolę życia, swój monstrualny upór, by siać się czymś więcej od siebie samego, wyrwać się z więzów sieci historycznej przeszłości, skoczyć powyżej własnej głowy, uciec od chytrości rozumu, który dąży jakoby do zupełnej harmonii, w istocie zaś wiedzie do stworzenia zacisznej klatki dla człowieka.’’

Gorki ogłosił Letników w 1904 roku. Popularność przyniosły mu drukowane kilka lat wcześniej Szkice i opowiadania. Głośne premiery Mieszczan (1901) i Na dnie (1902) ciekawie zapowiedziały nowego dramaturga. Równocześnie młody autor próbuje publicystyki. Jednak, gdy w roku 1902 został Gorki honorowym członkiem Petersburskiej Akademii Nauk, wybór anulował Mikołaj 11. Farsowy gest cara podsumował złożoną biografię człowieka, który mógłby za Broniewskim powtórzyć:

„Ja wiedziałem, co sercem gryźć mam, jakim ciosom nadstawić pierś, nie rachunkiem, nie
sylogizmem budowałem życie i wiersz."

Maksym Gorki, a właściwie Aleksiej Maksymowicz Pieszkow wcześnie zetknął się z Rosją nędzy. Po stracie rodziców szukał przypadkowych zajęć. Gorliwy samouk szybko przejął radykalne myślenie postępowej młodzieży. Dwukrotnie więziony (1889, 1901) — coraz wyraźniej określał swój rewolucyjny światopogląd. Stąd wziął już bezpośredni udział w walkach 1905 roku i przygotował antycarski manifest. Areszt chorego twórcy (miał gruźlicę płuc) wywołał powszechne protesty.

Napisani tuż przed tymi wydarzeniami Letnicy zdają się być nieco anachronicznym obrazem rosyjskiej prowincji. Rzecz dzieje się w pięknej scenerii letniej willi adwokata Basowa. Wątła fabuła jest pretekstem dla analizy osobowości ówczesnej inteligencji. Stopniowo ujawniają się kompleksy ludzi żyjących w kręgu pozornych klęsk i pozornych zwycięstw. Jeden z bohaterów, Paweł Riumin wyjaśnia nawet sens życia poza społeczeństwem:

„(…) Nie może usunąć sprzeczności życia, nie ma sil na to, aby wyplenić z niego zło i plugastwo — więc nie pozbawiajcie go prawa nie wiedzieć tego, co zabija duszę. Przyznajcie mu prawo odwracania się od zjawisk, które go ranią. Człowiek pragnie zapomnienia, spoczynku… człowiek pragnie spokoju."

Gorki, odsłaniając fałszywą etykę, próbuje ocalić przynajmniej dobre intencje jednostki. I tak szlachetna lekarka, Maria Lwowna, propaguje hasła pracy dla ogółu:

„My, dzieci praczek, kucharek, dzieci zdrowych, pracujących ludzi — powinniśmy być inni! Przecież nigdy dotąd nie było w naszym kraju ludzi wykształconych związanych z ludem więzią krwi… To pokrewieństwo powinno wzbudzić w nas gorące pragnienie, by rozszerzyć, przebudować, rozświetlić życie naszych braci, którzy całymi dniami tylko pracują, dusząc się w ciemnocie i brudzie…"

Cytowany fragment kryje głębszą refleksję. Gorki także nawiał się, czy rewolucja październikowa nie przychodzi za wcześnie. Ale były to rozterki artysty, silnie związanego z narodem rosyjskim. Przecież dopiero wśród tych wątpliwości kształtował się światopogląd Gorkiego — komunisty.

Dlatego najnowsze przedstawienie w Teatrze Ochoty mimo wszystkich cech konsekwentnej inscenizacji prowokuje wiele pytań. W 1899 roku Gorki poznał Czechowa. Historycy literatury nieraz wskazywali powinowactwa myśli, metod twórczych obu pisarzy. Przypuszczam, że Machulski spojrzał na Letników z perspektywy Czechowa. Uzyskał sugestywną atmosferę spotkania ludzi pozbawionych złudzeń. Aktorzy świetnie trzymają się spowolnionego toku towarzyskich konwersacji. Reżyser zrezygnował z postaci starego kupca Dwukropka. A tymczasem ta postać stwarza odautorski dystans wobec świata tragikomicznych pozerów. Jego nadzieja, że uratuje osoby jeszcze nie zepsute jest i wyrazem złożonego optymizmu dramaturga. Odsłonięcie blagi „samobójstwa” Riumina brzmi mocniej niźli zamykająca spektakl kwestia: „Jakiż to smutny wodewil”.

Może po prostu życiorys Gorkiego narzucił mi lekturę Letników jako dramatu różnych postaw społecznych. Znalazłam w tym tekście ludzi, którzy się kłócą, a dopiero potem tęsknią. W Teatrze Ochoty zobrazowano przede wszystkim klimat tęsknoty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji