Artykuły

Kolorowo i klasycznie

Na scenę Państwowej Opery Bałtyckiej powróciła w zupełnie nowej realizacji Zemsta nietoperza autorstwa króla walców Johanna Straussa. Przedstawienie, na które prezydent Gdańska, Tomasz Posadzki zaprosił wielu dostojnych gości, zapewniło zarówno wykonawcom, jak i publiczności, znakomity zabawę.

Otóż nie zna znakomitego straussowskiego libretta autorstwa Karla Haffnera i Richarda Genée, które przełożył dla nas Julian Tuwim?

Akcja spektaklu rozpoczyna się tuż przed balem wydanym przez księcia Gigi Orlovsky’ego. Pokojówka Rosalindy, Adela, otrzymuje zaproszenie od siostry, tancerki Idy, na tę właśnie maskową zabawę, na którą dostaje się, w sukni swojej pani, Rosalindy. Sama Rosalinda — w stroju węgierskiej hrabiny — także przybywa na bal. Znajduje się tu także jej przebrany mąż, bankier Gabriel von Eisenstein, któremu, za namową starego przyjaciela, doktora Falkę, przesuwa swoją odsiadkę w więzieniu za obrazę urzędnika.

Falke uknuł jednak misternie zemstę na Gabrielu za to, co ten uczynił mu rok temu, pozostawiając go po balu nocą w lesie w stroju nietoperza. W takim przebraniu Falke musiał wracać, ku uciesze gawiedzi, przez miasto do domu.

Za Gabriela, który na balu adoruje piękną kobietę, nie wiedząc, że to jego żona, trafia z kolei do celi kochanek Rosalindy — śpiewak Alfred. Wszystko jednak, jak to w operetce, dobrze się kończy. Nieporozumienia się wyjaśniają i nikt do nikogo nie czuje urazy.

We wtorkowy wieczór wśród odtwórczyń ról kobiecych już od pierwszego momentu pojawienia się na scenie, na plan pierwszy wysunęła się Anna Walczak jako Adela. Ta obdarzona pięknym głosem, utalentowana aktorsko solistka z Teatru Wielkiego w Łodzi, urzekła widzów również swoją urodą, wdziękiem oraz subtelnością i lekkością gry. Wszystkie zaśpiewane przez nią partie, a przede wszystkim przebojowy walc w drugim akcie, wykonane zostały zachwycająco. Podobała się publiczności także młodziutka Magdalena Kozłowska jako Rosalinda — świeża absolwentka gdańskiej Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki. Ładny głos, swoboda poruszania się na scenie w świetnie dopasowanych do jej oryginalnej urody kostiumach, zadecydowały o sukcesie wchodzącej na trudną artystyczną drogę gdańskiej wokalistki.

Omawiając role męskie, zacząć trzeba od Piotra Kusiewicza. Wyjątkowo wszechstronny gdański artysta, wirtuoz głosu, znany jest dotąd naszej publiczności przede wszystkim jako wykonawca partii oratoryjnych. Gdańska premiera Zemsty nietoperza, to — po sukcesie w Teatrze Muzycznym „Roma” w Warszawie — jego już drugie bardzo udane wcielenie w rolę księcia Gigi Orlovsky’ego. Podziwiać było można nie tylko nieograniczone niemal możliwości wokalne tego śpiewaka, ale i jego aktorski talent. Gigi w jego wykonaniu — wprawdzie niezbyt rozgarnięty, lecz obdarowujący czerwonymi różami otaczające go panie, dusza balu, pozostanie z pewnością w pamięci widzów.

Na zaproszenie księcia Orłowskiego na bal przybyli — tylko na okoliczność świątecznych przedstawień — nadzwyczajni goście. Najważniejszym z nich był Jan Kusiewicz. Artysta, legenda gdańskiej opery, a przez trzydzieści lat pierwszy tenor tej sceny, zaprezentował się świetnie i równie udanie, zaśpiewał arię Kobieta zmienną jest z opery Rigoletto Giuseppe Verdiego. Publiczność z rozrzewnieniem przypominała sobie wspaniale sukcesy artysty, który po raz pierwszy wystąpił w gdańskiej operze dokładnie pięćdziesiąt lat temu! Nestor sceny otrzymał burzliwą owację.

Partię Gabriela von Eisensteina odtwarzał Wojciech Lewandowski, śpiewający poprawnie, grający jednak nieco sztywno przy swojej partnerce, Magdalenie Kozłowskiej. Nie zachwycił ani głosowo, ani aktorsko Jacek Szymański w roli śpiewaka, amanta Rozalindy.

Partię doktora Falkę powierzono Andrzejowi Koseckiemu, adwokata Blindy — Andrzejowi Kijewskiemu, Idy — Renacie Sergiel. Rolę mówioną miał natomiast Kazimierz Sergiel, któremu udało się stworzyć żywą, dowcipną postać dozorcy więziennego Froscha.

Przedstawienie wystawione zostało w kameralnej (z powodu oszczędności finansowych) i nieco skróconej (by nie znużyć widzów) wersji — klasycznie i bez udziwnień. O nastroju i temperaturze na widowni zadecydowała przede wszystkim niezrównana straussowska muzyka, która wciągnęła publiczność w klimat karnawału. Tańczyły — z dużym wdziękiem, w rytm wkomponowanego do przedstawienia walca Nad pięknym modrym Dunajem dwie pary tancerzy. Dziwi jednak fakt, że na balu goście, miast zawirować w walcu, jedynie nieudacznic ruch taneczny zamarkowali. Dekoracje były tradycyjne, proste — umowne. Niektóre kostiumy zachwyciły za to dobrym gustem i trafnym krojem. Suknie i boa, w jakie odziane były członkinie chóru, mogły razić kolorami.

W sumie — dobre, poprawnie zrealizowane przedstawienie, z pięknymi nieśmiertelnymi ariami, któremu publiczność z pewnością nie pozwoli szybko zniknąć z repertuaru gdańskiej opery.

Premiera miała wyjątkowo uroczysty, sylwestrowy klimat i charakter. Już przy wejściu goście wciągnięci zostali do wspólnej zabawy, otrzymując po maseczce nietoperza. Po spektaklu zaś był noworoczny toast. Dyrektor Państwowej Opery Bałtyckiej Włodzimierz Nawotka życzył wszystkim szczęścia i sukcesów w nowym 1997 roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji