Artykuły

E viva dell'arte

Ki diabeł z tej komedii dell’arte! Niemal na pustej scenie potrafi wyczarować świat tysiąca intryg i pomyłek; z wdziękiem obnaża ludzkie słabości i piętnuje mniejsze i większe przejawy głupoty; głaszcze pięknie uczynki i bezlitośnie chłoszcze szpetne; śmieje się z przywar i z radością wynosi na piedestał zalety. A przy tym bawi i … wciąż żyje.

Giovanni Pampiglione od lat adoruje ten gatunek komedii, rozkwitłej w szesnastowiecznych Włoszech. Venezia, Venezia — spektakl według Bliźniaków weneckich Carlo Goldoniego, jest popisem reżyserskiej rzetelności i aktorskiej maestrii. Wszystko chodzi tu jak w zegarku. Świetnie pokazane postacie, które choć mają swój konkretny, historyczny rodowód i z góry wyznaczone, wyraźne ramy charakterologiczne, są świeże, barwne i dalekie od — wydawać by się mogło — muzealnych eksponatów. Znakomicie wymyślony, poddany precyzyjnemu rytmowi, ruch sceniczny, wyzwalający w aktorach wysokiej klasy umiejętności pantomimiczne. Ładne kostiumy autorstwa Jana Polewki, będące twórczym odwzorowaniem tych z barokowej komedii dell’arte. Czy wreszcie muzyka Jacka Ostaszewskiego, trafnie, malująca nastrój i dyskretnie komentująca akcję.

Jednak największą siłą przedstawienia Pampiglione jest jego bezbłędna, aktorska trupa. Szymon Kuśmider kreuje podwójną rolę bliźniaków weneckich, błyskawicznie i niepostrzeżenie przechodząc od głupiego i gapiowatego Zanetto, do nieco roztropniejszego hulaki Tonino. Ściąga jedynie okrycie głowy i spina włosy w harcap, a pokazuje dwie tak różne postacie. Wspaniałe! Piękna jest rola Jerzego Święcha, który wciela się w makiawelicznego starca Pancrazia. Mimo fizycznej brzydoty, podkreślonej pokraczną pozą i tradycyjną maską, postać ta jest tyleż komiczna, co tragiczna zarazem. Cudowny jest Arlekin Leszka Zdunia, jeszcze studenta PWST, przywodzący na myśl słynnego Sługę dwóch panów Giorgio Strehlera z niezapomnianym Arlekinem Ferruccia Soleriego. Uroczo w tej konwencji odnajduje się Beata Fudalej. Jej Beatrice cała zatopiona w przesadnych, teatralnie sztucznych gestach i pozach, jest bezgranicznie śmieszna i ciekawa. A do tego jeszcze świetna Colombina Ewy Kolasińskiej, bardzo dobra Rozaura Marty Kalmus i trafione pozostałe role męskie (Stefan Szramel, Jacek Romanowski, Jan Monezka, Rafał Jędrzejezyk i Maciej Luśnia).

Venezia, Venezia to triumf teatru czystego, teatru, w którym nawet konwencje z pozoru martwe odżywają za dotknięciem różdżki świadomego reżysera i sprawnych aktorów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji