Artykuły

Kontemplacja przez sztukę, czyli o Semiramidzie

Libretto utworu nawiązuje do wielkich tragedii, jak Edyp i Makbet. Królowa z pomocą kochanka zabija męża, następnie chce poślubić własnego syna, nie wiedząc o tym, że to jej syn. Na koniec traci życie. Jednak akcja opery rozwija się wolno. Na scenie w zasadzie nic się nie dzieje. Artyści stoją w różnych pozach i śpiewają długo trwające arie, duety lub ansamble.

Semiramida – święto muzyki

Mimo że z punktu widzenia dramaturgii Semiramida to bardzo nudna opera, sens nadaje jej bardzo dobre wykonanie. Dzięki temu mamy do czynienia z wielkim, trwającym ponad trzy godziny świętem muzyki. Wielominutowe arie bel canto, pełne ozdobników i koloratur, dają poczucie zatrzymania, przeniesienia się tylko i wyłącznie w czas przeżycia dzieła sztuki, który jest zupełnie inny niż czas realny. W operze Rossiniego nie chodzi o nic więcej niż o muzykę. Kompozytor był przeciwnikiem poglądów Monteverdiego i Glucka, którzy uważali, że opera to gatunek, w którym muzyka ma być podporządkowana słowu. Był on twórcą przede wszystkim ozdobnych melodii, wygodnych dla oddechu śpiewaka (sam zresztą był śpiewakiem), tekst poetycki był zaś dla niego ramą formalną dla wypełnienia muzyką. Dlatego krytycy twierdzili, że opery Rossniego są płytkie i bezwartościowe. Autorzy tych opinii zapomnieli, że piękny śpiew to również sztuka, a muzyka bez tekstu sięga wartości uniwersalnych. Muzyka wokalna Rossiniego, uwolniona od silnych związków ze słowem, jest zatem nie mniej abstrakcyjna niż muzyka Beethovena.

Abstrakcyjną muzykę Semiramidy Rossiniego zaprezentował zespół Warszawskiej Opery Kameralnej (na przełomie listopada i grudnia 2003 roku), rozpoczynając III Festiwal Gioacchina Rossiniego w Warszawie. Bajkowe, błękitne dekoracje i ozdobne, kolorowe stroje wykonawców zaprojektował Santi Migneco. Inscenizatorem i reżyserem był Giovanni Pampiglione, Włoch od wielu lat związany z Polską, zajmujący się również przygotowywaniem sztuk dramatycznych.

Symboliczne dno spektaklu

Oglądając Semiramidę, miałam wrażenie, że reżyser wprawdzie nie jest zwolennikiem radykalnej teatralizacji opery, ale jego pomysły nie sprzeniewierzają się muzyce. Na przykład końcowa scena opery: zza trzech kotar wyłaniają się na przemian czarne postacie Semiramidy, Arsace i Assura. Fizycznie są blisko siebie, w rzeczywistości teatralnej się jednak nie widzą. Wydaje się zatem, że Pampiglione mógł wprowadzić więcej ciekawych reżyserskich zabiegów, z których z jakichś, sobie tylko znanych względów, zrezygnował. Widziałam kiedyś sfilmowany spektakl Podróży do Reims Rossiniego w reżyserii Luki Ronconiego. Zdawałoby się, że nie można tej opery (nazwanej również kantatą sceniczną!) wyreżyserować, ponieważ jej treść stanowi oczekiwanie na podróż. Jednak spektakl Ronconiego jest przepełniony najróżniejszymi pomysłami i ma drugie, symboliczne dno.

Semiramida w WOK zatrzymała czas i wciągnęła słuchaczy w muzyczną kontemplację za sprawą znakomitego wykonania dzieła. Bezbłędnie partię Semiramidy śpiewała Agnieszka Kurowska. Owacje publiczności otrzymała Anna Radziejowska (konrtalt) – Arsace. Ciemny charakter i pazerność Assura wydobył Józef Frakstein. Również para Idreno (Krzysztof Machowski) i Azema (Dorota Całek) zachwyciła lirycznością śpiewu. Krzysztof Machowski śpiewał pięknie. Nie każdy śpiewak operowy może sprostać takiej partii. Szlachetność, dostojność i powagę kapłana Oroe oddał Bogdan Śliwa. Krzysztof Matuszak wydobył prawdziwy Głos z grobowca Ninosa.

Nie jest łatwo wystawiać utwory Rossniego. Potrzebni są bardzo dobrzy śpiewacy. W przeciwnym wypadku słuchacze mogą obserwować jedynie karkołomne usiłowania, walkę z głosem. Dlatego najnowsza inscenizacja Semiramidy w WOK to niewątpliwie ogromny sukces.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji