Artykuły

Wyspiański płonie

"Chryje z Polską" w rez. Macieja Wojtyszki w Teatrze Nowym Praga w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Jak dziś rozmawiać o Polsce? Jak Wyspiański z Piłsudskim na scenie Teatru Nowego Praga.

"Więc ludzie, zróbmy coś, by świat był lepszy/Bo on zadzwoni i znowu mnie opie " - śpiewa Łona w piosence o człowieczku, do którego Pan Bóg zadzwonił z pretensjami i poleceniem, by natychmiast doprowadzić ziemię do ładu. Tym samym młody raper startuje w wyścigu na kolejnego wieszcza narodowego. Bo czy jest coś bardziej polskiego niż idee w stylu "zbierzmy się", "weźmy się", "zróbmy coś"? Podobną sytuację opisał przecież w "Weselu" nazywany czwartym wieszczem Stanisław Wyspiański (1869-1907), patron 2007 roku. Chłopi i panowie zelektryzowani wezwaniem Wernyhory w jedną noc mieli złączyć siły w narodowowyzwoleńczym czynie. Efekt: zgubiony złoty róg, chocholi taniec i odbijające się echem od ścian chałupy słowa "ino oni nie chcą chcieć". Nie wszyscy wiedzą jednak, że podobna sytuacja dotknęła Wyspiańskiego osobiście.

W 1905 roku zgłosił się do niego Józef Piłsudski. Przyszły marszałek chciał wykorzystać sytuację rewolucyjną w Rosji, stworzyć polskie bojówki (czyli Organizację Bojową PPS) i rozpocząć walkę. Potrzebował jednak funduszy. I jak już wielokrotnie w historii Polski bywało, niezbędne pieniądze postanowił uzyskać z narodowej składki. Aby przekonać przyszłych darczyńców, zaczął więc zabiegać o podpisy wybitnych przedstawicieli polskiej inteligencji: Stefana Żeromskiego, Stanisława Witkiewicza, Władysława Reymonta. A także o podpis Wyspiańskiego - idola młodych, kandydata w konkursie na fotel dyrektora teatru w Krakowie.

Wizję tego szczególnego spotkania Maciej Wojtyszko pokazał w swoim dramacie "Chryje z Polską, rzecz o Stanisławie Wyspiańskim". Sztuka, której prapremiera odbyła się w Teatrze Wyspiańskiego w Katowicach (reż. Bogdan Tosza, 2002), w jubileuszowym roku trafiła do Teatru Nowego Praga w Warszawie. Szła za nią fatalna fama. Że koza na scenie. Że scenografia przaśna i nachalnie ludowa. Że tekst nadęty i cytatami napchany, a role schematyczne, płaskie, karykaturalne (zwłaszcza role kłótliwych sojuszników Piłsudskiego, którzy doprowadzili ostatecznie do klęski projektu).

Ale to przecież "rzecz o Stanisławie Wyspiańskim". A Wyspiański z Piłsudskim rekompensują wszystko. Gdy Mariusz Bonaszewski jako schorowany wieszcz wsłuchuje się w słowa niespodziewanego gościa, na scenie staje się na chwilę jaśniej. Poeta zapala się do akcji z gorliwością szaleńca. Płonie jak słomiany chochoł z własnej sztuki - ogniem gwałtownym, oślepiającym, ale słabym. Niewiele rozumie, ale chce wszystkiego. Chce podkładać bomby, chce się ofiarować, drży, szarpie się, spina w uniesieniu. Jako dar dla socjalistycznej rewolucji wręcza konspiratorom podobiznę Matki Boskiej oraz hymn-modlitwę. Nic dziwnego, że nawet grubo ciosany żołnierz Piłsudski (Robert Gonera) patrzy na niego, jakby widział cierpiącego anioła.

Wzajemny szacunek i fascynacja tych dwóch skrajnie różnych osobowości (jeden mistyczny, drugi twardo stojący na ziemi) to najmocniejszy rys spektaklu. Nawet jeśli nie jest zgodny do końca z historycznymi przekazami, stanowi ciekawy wkład do dzisiejszej dyskusji o patriotyzmie. W salonie konspiratorów nie ustają narady, jednak próby podjęcia konkretnej akcji rozbijają się o partykularne interesy (sprawa kobieca, sprawa żydowska itp.). W biednej pracowni malarza jest cicho. Tylko dwaj ludzie, którzy kiedyś spoczną obok siebie na Skałce, rozmawiają o przyszłości Polski szczerze, uczciwie, z wiarą, nadzieją, miłością. Każdy z nich ma inną wiarę. Nie mają szans na pełne porozumienie, z ich wzniosłego "zróbmy coś" nic ostatecznie nie wyjdzie. Ale i tak chciałoby się powiedzieć: "a to Polska właśnie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji