Kraków. "Szczęśliwe dni" szczęśliwie dzisiaj
"Szczęśliwe dni". Acz zaczęły się od choroby aktorki.
Gdy w grudniu prosiliśmy o krótką rozmowę Krzysztofa Jasińskiego, który te Beckettowskie "Szczęśliwe dni" reżyserował, początkowo odmówił, tłumacząc, że nie udziela wywiadów przed premierą, gdyż jest przesądny. Ostatecznie wywiad się ukazał, po czym - gdy pierwsi goście weszli do Teatru STU, dyrektor Krzysztof Jasiński, prywatnie mąż wcielającej się w postać Winnie Beaty Rybotyckiej, zatelefonował do teatru, że musi odwołać spektakle z powodu poważnej niedyspozycji zdrowotnej żony.
W następstwie "Szczęśliwe dni" zobaczymy dopiero jutro [5 stycznia] i w sobotę [6 stycznia] o godz. 19.
Przypomnijmy, że niedawno krakowianie mieli sposobność widzieć tę opowieść o śmierci i miłości w tamach Festiwalu Dedykacje: Beckett w wykonaniu Piccolo Teatro di Milano, w reżyserii Giorgio Strehlera. Krzysztof Jasiński
oczywiście idzie własnym tropem, krakowskim - i to w znaczeniu ścisłym, jako że na scenie ustawia... kopiec Kościuszki; dekoracje - Maciej Rybicki.
Gdyby Beckett znał ten kopiec, gdyby wiedział, że został on usypany na wzgórzu, gdzie pra-Celtowie odprawiali rytuały Słońca, wpisałby go w didaskalia swej sztuki. Wszak w antropologicznym sensie "Szczęśliwe dni" są misterium solarnym - tłumaczył przed miesiącem. Dodając, że naturalnie wszystko będzie zgodne z duchem Becketta.
Dodajmy, że Beacie Rybotyckiej będzie partnerował krakowski znakomity pianista Konrad Mastyło, przez lata jeden z artystów Piwnicy pod Baranami.
Tekst Becketta zabrzmi w przekładzie Antoniego Libery, a aktorzy wystąpią w kostiumach Doroty Ogonowskiej.