Artykuły

Morfina

Ewelina Marciniak, za pulpitem reżyserskim od jakichś trzech lat, błyskawicznie dorobiła się rozpoznawalnego stylu. Jego rzucającym się w oczy wyróżnikiem jest, by tak rzec, emancypacja od fabuł. Pani Ewelina, mówiąc prosto, nie toczy w teatrze żadnej opowieści. Bierze wyrazistych bohaterów, chwyta ich w pewną sytuację jak w stop-klatkę, ustala stosunki między nimi. I cały jej kunszt polega na tym, by ich stany duchowe, pragnienia, niespełnienia, wyraziła sama sylwetka, kostium (najczęściej groteskowy), gest, skręt ciała czy namiętność – także erotyczna. Dialogi są tylko dopełnieniem. Katowicka adaptacja słynnej Morfiny Szczepana Twardocha to swoisty dancing w lodowatej hali pokopalnianego szybu. Wokół bohatera granego przez Pawła Smagałę, luzaka w rozchełstanym wehrmachtowskim mundurze, pełzają, wiją się, wdzięczą damy rozmaitego wieku i proweniencji, przygrywa (rewelacyjnie!) zespół Chłopcy kontra Basia. Ze strzępów dialogów wyłania się Twardochowy temat: pamięć niejednoznacznej śląskiej historii, ale w spektaklu to tylko powidoki wyświechtanych stereotypów, poza chronologią i logiką. Energia wykrzesana z aktorów (-ek) Teatru Śląskiego rzuca na kolana, ale ten, co Morfiny nie czytał, może mieć kłopot z połapaniem się, o co bohaterom chodzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji