Artykuły

Nie tracę czasu. Rozmowa z Krystyną Jandą

Myślę, że reżyseria jest moją naturalną potrzebą! I tak było od początku. Nigdy nie byłam aktorką nieświadomą, która nie wiedziała „w czym” gra. Od pierwszej roli teatralnej i filmowej interesowała mnie „całość przedsięwzięcia”, a nie tylko moja rola, z tego wynikało „jak” i „dlaczego”. Zawsze siedziałam przy reżyserach, także podczas scen, w których nie bratam udziału, rozmawiałam, obserwowałam i byłam świadomym elementem każdej realizacji. W pewnym momencie naturalne się stało, że zapragnęłam sama coś podpisywać.

Dlaczego Poznań, Teatr Nowy i dlaczego sztuka Petera Nicholsa?

Dlatego, że mnie tutaj zaproszono! Od dłuższego czasu chciałam zrealizować ten tekst — Passion Play Petera Nicholsa, sztukę, którą zagramy w przekładzie Elżbiety Wożniak pod tytułem Namiętność. Dawno miałam pomysł i ochotę na wyreżyserowanie tej sztuki, do której byli potrzebni aktorzy o dużej dyspozycji zawodowej i emocjonalnej, i… pan Janusz Wiśniewski, dyrektor Teatru Nowego przyrzekł, że stworzy mi tutaj dobre do tego warunki. Kilka lat temu, przypadkowo rozmawialiśmy w Warszawie o Namiętności Petera Nicholsa, nie wiedząc, że kiedyś Janusz pozwoli mi to zrobić u siebie (działo się to podczas prób Siedmiu grzechów głównych w operze warszawskiej). Po latach, kiedy objął Teatr Nowy, powiedział, że ma zespół, który się świetnie nadaje do realizacji tego tematu według mojego wyobrażenia i próbujemy! To tekst znany na.świecie, nie nowy, grany od kilkunastu lat. W Poznaniu będzie prapremiera polska. Fascynuje mnie temat i zapis problemu. Chyba wszystkie dokąd realizacje Petera Nicholsa robione były w kontekstach realistycznych, ja idę za podpowiedzią zapisu autora – mój pomysł realizacyjny jest bardzo formalny, ale za to pozwala na uogólnienie szczegółowych przypadków. Rozgrywa się poza konkretną datą i miejscem.

Tekst jest niejednolity gatunkowo, jest świadomym pomieszaniem gatunków, mnie zainteresowała jego strona moralizatorska. Takie myślenie jest uprawnione, choćby ze względu na sugestie co do muzyki, jakiej autor każę używać w precyzyjnie wyznaczonych momentach, sugeruje to także zapis dialogów. Sztuka ta jest rodzajem dużego utworu muzycznego na głosy mówione i muzykę Bacha, Mozarta.

Czy z reżyserskiego punktu widzenia już teraz, na etapie prób – bo rozmawiamy w połowie grudnia 2004 roku – jest to łatwe przedsięwzięcie?

Nie wiem. Staram się zrealizować swoje wyobrażenie. Ponieważ jest ono bardzo wyraziste, zaraziłam mm aktorów, scenografa, współpracowników i „budujemy” wszystko z dawno omówionych barw. Ale też nie bawimy się w poszukiwania, to co chcę zrealizować, opowiedziałam na pierwszej próbie i poprosiłam zwyczajnie o pomoc. W tej sytuacji stawiam przed wykonawcami inne wyzwania, wygląda to jakby brali z palety kolorów, które mają, czyste barwy i zabawiali się nimi, ich zestawieniami

Aktorzy poddają się?

Tak, z radością i ciekawością, jak obserwuję. Najważniejsze, jak się wydaje, że podoba im się mój pomysł i ten rodzaj współpracy. Może są przyzwyczajeni do troszkę innego stylu pracy, wolniejszej analizy, wspólnego dochodzenia wychodzącego ze „źródeł”, ale w tym wypadku nie mogę pozwolić na zbyt dużą dowolność, bo wtedy całość projektu by się „rozjechała”. Granie w tym spektaklu, to jak granic jazzu przez wybitnych instrumentalistów, ale solówek nie ma zbyt wiele, jest to granie „zespołowe” zwyczajnie tam, gdzie musi „wejść” dźwięk, płacz, śmiech, ironia lub krzyk – musi się on pojawić, ale jaki to będzie krzyk, płacz, jakie figury zostaną narysowane, to już sprawa aktorów.

A publiczność ? Czy zaiskrzy, czy będziemy świadkami swoistego dialogu?

Mam nadzieję Myślę, że to nie będzie spektakl, który traktuje widza jak niemego obserwatora Tekst Nicholsa i ta realizacja mam nadzieję będzie dialogiem z publicznością, przedstawienie będzie wymagało od widzów zgody albo protestu.

Co i czy w ogóle przygotowywana realizacja „coś załatwia”, albo lepiej, na jakie wątpliwości będzie Pani z zespołem próbowała odpowiadać?

To są dwie różne sprawy. Mnie…

No właśnie. Pani…

…daje możliwość sprawdzenia się w naprawdę nieprostej realizacji reżyserskiej. W Namiętności wszystko się zaplata jak koronka flamandzka i wymaga od reżysera dużej świadomości środków i sprawnego, porządnego rzemiosła. To oczywiście stanowi dla mnie prawdziwe wyzwanie. Ale o to mniejsza… Najważniejsze jest to, że tekst i problem poruszany przez Petera Nicholsa jest – moim zdaniem – nam wszystkim potrzebny. Autor stawia podstawowe pytania, [brak tekstu]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji