Artykuły

Zły Tyrmand zły Głomb

Leopold Tyrmand pisząc Złego zaprzeczył wizerunkowi Warszawy budujących się dzielnic, defilującego braterskiego ludu; Warszawy pierwszych stron gazet. Miasto Tyrmanda to stolica łobuzów, kanciarzy, ciemnych typów i prostytutek. Powieść trafiła w czas, Zły Jacka Głomba nie trafia. Pokazuje rzeczywistość, która nie wymaga demaskowania, rzeczywistość pierwszych stron gazet, piewców jedynie słusznej ideologii — pokazuje wszechobecne zło. Jeszcze osiem lat temu Zły Jacka Głomba byłby sporym wydarzeniem, dzisiaj może być kolejną niedocenioną premierą prowincjonalnego teatru. Należy uczynić wszystko, aby tak się nie stało.

Przez to, że nikogo nie szokuje obraz świata przestępczego (bo jak może szokować syn sąsiadki z dołu, o którym wszyscy wiedzą, że kombinuje kradzionymi samochodami) widowisko spełnia zupełnie inne role niż książka przed czterdziestu laty. Teraźniejsze wydarzenia są tylko pretekstem, daleką analogią, skłaniającą twórców do wydobycia z lamusa książki, która w momencie wydania, wzbudzała równie ambiwalentne reakcje, jak kolejna premiera legnickiego teatru. Maria Dąbrowska mówiła o książce, że to arcydzieło, Jan Kott, że jest ona lepsza od Ulissesa Joyce’a, Gombrowicz upatrywał w Tyrmandzie kontynuatora romantycznej tradycji. Iwaszkiewicz uważał Złego za Trędowatą lat pięćdziesiątych, dla Anatola Potemkowskiego książka jazzowego kombatanta z piwnic była grafomanią, Andrzej Kijowski pisał, że Tyrmand to Balzac, ale Balzac dla gówniarzy. Już choćby przez wzgląd na tak rozbieżne opinie, legniccy twórcy narażeni byli na sprzeczne oceny. W nowej dyskusji, jaka rozpętała się po premierze teatralnej Złego, staję po stronie tych, którym widowisko przypadło do gustu.

O Złym Tyrmanda zapomniano. Jeszcze na początku lat 80. Agnieszka Osiecka próbowała uzyskać zgodę od Mary Ellen Tyrmand (wdowie po autorze Złego) na ekranizację książki. Do ekranizacji z różnych powodów (przede wszystkim politycznych) nie doszło. Książka mimo wznowienia na początku lat 90. na dobre ugrzęzła w lamusie. Podobno były jakieś teatralne próby, ale nieskuteczne. BO JAK PRZYGOTOWAĆ TEATRALNĄ ADAPTACJĘ KSIĄŻKI MAJĄCEJ 1000 STRON. Teatr z Legnicy uczynił to, choć trochę za późno. Próbę sprostania mitowi najlepszej polskiej powieści sensacyjnej, należy uznać za wydarzenie dużej rangi. Zdawałoby się główną barierę dla potencjalnych realizatorów — przestrzeń, w której umieścić można byłoby wielowątkową akcję, dla legnickich twórców nie stanowiła przeszkody. Nie po raz pierwszy teatralne deski, porzucone zostały dla, tylko pozornie nieteatralnego, miejsca. Po obejrzeniu widowiska w hali przy ulicy Jagiellońskiej nietrudno zrozumieć batalię toczoną o nią przez dyrektora teatru. To wymarzone miejsce dla takich realizacji. Tak jak Pasja ożywiła Kościół Mariacki, tak Zły wskrzesza starą, poniemiecką halę.

Związków między Złym Tyrmanda a Głomba jest więcej niż mogłoby się to wydawać. Zły Głomba jest swoistym uzupełnieniem książki. Tyrmand posiadał dar tworzenia niezwykłych opisów, konstruowania klimatów, charakteryzowania postaw — nie potrafił budować akcji. Zły Jacka Głomba opiera się na szybkiej, wręcz komiksowej akcji.

Pierwszy pomysł Tyrmanda na Złego był pomysłem na komiks. Podobno Kazimierz Koźniewski pracujący w Dookoła Świata (tygodniku, gdzie Tyrmand miał przynieść scenariusz historii warszawskiego Zorro walczącego z bandą stołecznego podziemia) poradził Tyrmandowi by wykorzystał pomysł do napisania powieści. Zły Głomba powraca do pierwotnej koncepcji.

Widowisko legnickiego reżysera schlebia gustom widzów. Główny akcent kładzie na formę, a nie treść. Choć chwaliłem mądrość Króla Maciusia, dzisiaj uznaję prostotę Złego. Nie oczekiwałem, że Filip Merynos ukaże mi swoje wnętrze, że Zły wyłoży całą swoją filozofię prania innych po gębie. Pierwowzorami bohaterów niejednokrotnie są moi sąsiedzi, którym na co dzień spoglądam w oczy. Nie widzę więc powodów, aby bohaterowie Złego wysilali się na psychologiczne pozy. Zamiast siedzieć dłużej niż dwie i pół godziny, wolę szybką akcję. Takie jest legnickie widowisko. Pistolet musi wystrzelić, samochód zapalić, aktor znaleźć we właściwym miejscu, we właściwym momencie. Widowisko przełamuje teatralne schematy akcji rozgrywającej się w jednym miejscu i czasie. To nie mankament widowiska, jak źli recenzenci próbują nieudolnie przekonywać, lecz jego podstawowy atut! Gotowy jestem zaryzykować twierdzenie, że można było pójść jeszcze dalej. Pierwsze sceny walki z udziałem Złego mogłyby być zwielokrotnione, następować jedna po drugiej w kilkusekundowych odstępach w różnych miejscach hali. Uzyskany zostałby efekt, którego trochę brakuje — wszechobecność Złego oraz zaskakujący początek.

Zły może być grany tylko w godzinach wieczornych. Spory to dla teatru eksperyment. Prawdopodobnie minie sporo czasu, zanim późna pora zaakceptowana zostanie przez legnickich teatromanów, ale przegapienie najnowszej premiery naszego teatru trzeba byłoby uznać za coś niestosownego. Zły Jacka Głomba (choć dzisiaj z zupełnie innych powodów), tak jak Zły Tyrmanda „lśni, tryska, brzmi i śpiewa”…

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji