Artykuły

Słuchanie Schulza

Zamiast finezyjnych, mieniących się rozmaitymi barwami krajobrazów wypełniających Sklepy cynamonowe oglądamy wnętrze starej biblioteki. To właśnie tutaj, między drewnianymi półkami i zakurzonymi książkami, umieszczona zostaje akcja spektaklu Ingmara Villqista.

Biblioteka zaaranżowana zostaje bardzo pieczołowicie, właściwie realistycznie. Przy katalogach i półkach z książkami krzątają się bibliotekarki – Ester (Anna Kadulska), Sara (Barbara Lubos), Jahel (Violetta Smolińska). Reżyser nadaje im imiona – choć w trakcie literackiego seansu, który już za chwilę rozpocznie się w tym niewielkim, trochę zapomnianym pomieszczeniu, kobiety wcielać się będą w rozmaite role. W centralnym punkcie przestrzeni stoi też stolik dla czytelnika – na nim stary szpulowy magnetofon. Przedmiot ten od razu budzi skojarzenie z Beckettowskim Krappem i jest to całkiem dobry trop, ponieważ pojawiający się w bibliotece Jakub (Adam Baumann) będzie nagrywać na taśmę strzępy wspomnień, dialogów, sytuacji. Wszystkie reminiscencje pochodzą z cyklu opowiadań Brunona Schulza Sklepy cynamonowe. Znaczące w tym kontekście wydaje się imię jedynego męskiego bohatera tego spektaklu – Jakub w opowiadaniach Schulza jest ojcem Józefa, narratora wszystkich historii. Postać grana przez Adama Baumanna nie wydaje się jednak ani autorem przywoływanych opowieści, ani też konkretnym ich bohaterem. Choć naprzemiennie odczytuje on z zakurzonej księgi zarówno kwestie syna, jak i ojca (w mniejszym lub większym stopniu angażując się emocjonalnie w te postaci), to jednak wydaje się, że przede wszystkim pełni w spektaklu rolę pośrednika – między Schulzowską mitologią, jego onirycznym i synestezyjnym światem a rzeczywistością widza, którego w pewnym sensie zaprasza się do udziału w tym osobliwym bibliotecznym seansie.

Inscenizacja Villqista od początku pełna jest niedopowiedzeń i dwuznaczności. Nie wiemy, kim jest człowiek przychodzący do biblioteki/antykwariatu ani do czyich wspomnień powraca. Tajemnicze są także bibliotekarki, które z ogromną rozkoszą zrzucają z siebie granatowe uniformy i z ożywieniem wchodzą w narzucane im role literackie. Wspólnie z Jakubem odtwarzają fragmenty znalezionej książki i zapisanego w niej obrazu świata. Sposób, w jaki to robią, każe przypuszczać, że ów rytuał odbywa się tu cyklicznie – każdy ma przydzielone kwestie oraz postaci, pod które się podszywa. O ile bohater Baumanna cały czas oscyluje między postaciami Ojca i Syna (narratora), o tyle towarzyszące mu kobiety przyjmują rozmaite role – zarówno kobiece, jak i męskie. Pojawia się tu Matka, służąca Adela, ciotka Agata, Wuj Karol oraz szwaczki Polda i Paulina – słowem wszystkie najbardziej charakterystyczne postaci, które przywołane zostają w Sklepach cynamonowych. Być może to głębokie wchodzenie w świat literatury jest dla bohaterów Villqista sposobem na wypełnienie nudy, a może jedynym ratunkiem przed samotnością?

Katowicki spektakl rozczaruje z pewnością tych, którzy liczyli na to, że reżyser przekuje na język sceny niezwykłą plastyczność opisów Schulza i nada im konkretny teatralny kształt. Takiego zabiegu w inscenizacji Villqista nie odnajdziemy. Odtwarzanie Schulzowskiego świata odbywa się w specyficznej konwencji – właściwie nie mamy tu do czynienia z teatrem, a raczej ze słuchowiskiem. Świadczy o tym nie tylko brak scenograficznych i kostiumowych emblematów świata przedstawionego, ale przede wszystkim sposób zaaranżowania przestrzeni. W różnych jej miejscach umieszczone zostały mikrofony – kilka stojących i jeden przymocowany do stolika z magnetofonem. Sposób rozmieszczenia głośników sprawia, że aktorskie kwestie dochodzą do nas z różnych mniej lub bardziej odległych zakątków sceny. Wprowadza to pewną charakterystyczną dla słuchowisk radiowych możliwość akustycznego kreowania przestrzeni i odległości między postaciami. Najciekawszy efekt powstaje wtedy, gdy aktorzy stoją blisko widzów, ale ich głos dociera z odmiennego, bardzo dalekiego miejsca przestrzeni scenicznej. Poza eksperymentami z brzmieniem aktorskich głosów dużą rolę odgrywa tu dźwiękowe tło spektaklu, którego autorem jest Olo Walicki. Składają się na nie zarówno fragmenty muzyczne, jak również różnego rodzaju efekty akustyczne, wzmacniające dramaturgię opowiadanych historii.

Choć dźwiękowo inscenizacja Ingmara Villqista brzmi oryginalnie, to na scenie niestety nie dzieje się nic. Aktorzy krążą jedynie od mikrofonu do mikrofonu, prezentując kolejne fragmenty prozy Schulza. Podczas przedstawienia można właściwie zamknąć oczy i bez oglądania aktorów wsłuchać się w następujące po sobie opowieści. Jako słuchowisko katowicki spektakl sprawdza się doskonale i rzeczywiście pobudza wyobraźnię widza, niestety jego potencjał inscenizacyjny wyczerpuje się już w pierwszych scenach. Pozostaje pytanie o zamysł reżysera – jeśli odbiór widza i tak podąża jedynie w stronę doznań słuchowych, to dlaczego nie pozostać przy takiej właśnie konwencji? Niezrozumiałe jest dla mnie aranżowanie przestrzeni scenicznej, w której poza przedstawianiem treści literackiej obecność aktorów w żadnym stopniu nie przyczynia się do wzmocnienia linii interpretacyjnej tekstu ani też do ujawnienia jego walorów teatralnych. O ile brzmieniowa warstwa Sklepów cynamonowych Villqista intryguje, o tyle cała reszta pozostawia spory niedosyt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji