Bez księżyca
Całkowicie nową wersję baletu Ludomira Różyckiego, tak mocno osadzonego w polskiej historii i folklorze, przygotowuje Gustaw Klauzner. Premiera w niedzielę.
— Tradycyjnego Pana Twardowskiego zrealizowałem w Gdańsku kilkanaście lat temu — mówi choreograf. - Dziś takie widowisko nasycone ludowością oraz tradycją mogłoby niezbyt odpowiadać gustom publiczności.
Kanwą dla baletu, który Ludomir Różycki skomponował dla Teatru Wielkiego w Warszawie w latach 1919 - 1920, jest znana legenda o szlachcicu Twardowskim, który podpisuje pakt z diabłem, zaprzedając mu duszę. Miał mu ją oddać w Rzymie, unikał zatem odwiedzin tego miasta. Diabeł dopadli go w końcu w karczmie Rzym, tam zaś szlachcica z tarapatów wyzwoliła odważna małżonka. I przed nią, i przed szatanem Twardowski uciekł na Księżyc.
W oryginale znaczna część akcji baletu rozgrywa się w Krakowie za panowania Zygmunta Augusta, któremu Twardowski ożywił ukochaną zmarłą żonę Barbarę Radziwiłłównę. Gustaw Klauzner postanowił odejść od historycznego tła i polskich tańców licznie obecnych w muzyce Różyckiego.
Nie będzie także w tym przedstawieniu Księżyca, na którym schronił się Twardowski, Choreograf nie chce jednak zdradzić swojego pomysłu na zakończenie przedstawienia. To ma być niespodzianka dla widzów.
— Mój Twardowski jest współczesnym młodym człowiekiem, ciekawym świata — mówi Grzegorz Klauzner. - Spotyka dziewczynę, która go fascynuje. Pani Twardowska to postać dla mnie bardzo ważna. A szatan będzie pięknym, młodym, kuszącym diabłem, prawdziwym księciem podziemi?
– Spektakl wymaga ogromnych umiejętności całego zespołu – mówi Jolanta Rybarska, dyrektor baletu Opery Narodowej. - Mam nadzieję, że długo utrzyma się w repertuarze, zwłaszcza że na warszawskiej scenie Pan Twardowski nie był grany od ponad 20 lat.