Ostre Zęby
W poznańskim Teatrze Polskim, na twarzach świadków ostatniej w tym sezonie premiery odczytać można było konsternację: co jest właściwie grane? Przeciwko komu jest ten musical? Czy nas tu przypadkiem nie obrażają? Ci sami widzowie oklaskiwali jednak aprobująco niektóre sceny i piosenki, sarkastycznym uśmiechem zrozumienia dopowiadając niejedną myśl autora.
"Zęby 2" Marka Koterskiego to tekst współczesny, chwilami gazetowo aktualny. Współczesność ta przejawia się nie tylko w doborze tematu ale i w języku takim, jakim posługuje się dzisiaj ulica. To rzadkość w teatrze. Inny atut: porusza się tu wszystkie nasze gorzkie sprawy, od koniunkturalnych małżeństw z cudzoziemcami po zawiedzione nadzieje i bazarową rzeczywistość. To, co stanowi zaletę tekstu, prowokuje także do sprzeciwów, niejednokrotnie autor jest w swoich wywodach zbyt już populistyczny, upraszczając tym samym sprawy naprawdę złożone. Dodać tu trzeba jednak gwoli sprawiedliwości, że forma musicalu dopuszcza takie przejaskrawienia. Koterski przy tym celowo "targa świętości". Rytm tekstu jest żywy, wulgarne nawet dowcipasy mieszczą się w jego konwencji, jako intermedia piosenek o smaku piołunu.
"Zęby 2" to monolog rozpisany na dziewięć scenicznych postaci, właściwie zupełnie nie zróżnicowanych. Aby je scenicznie zindywidualizować, autor (zarazem reżyser) poubierał w stroje różniste, od współczesnych po suknię "z epoki" czy chłopską sukmanę. Ten akurat pomysł uważam na chybiony i niekonsekwentny, gdyż rzecz to przecież o naszym dniu dzisiejszym.
Spośród aktorskiego ansamblu wyróżnia się Mariusz Puchalski, któremu musical odpowiada ze względu na warunki głosowe i z racji predyspozycji do scenicznej brawury. Widowisku pomaga również muzyka Grzegorza Stróżniaka oraz scenografia, "trafiona" lepiej, niż kostiumy.
Ten mogący liczyć na powodzenie u widowni spektakl, teatralnie nie we wszystkim się udał. Zbyt często powtarzają się niektóre układy choreograficzne; drugą, drapieżną bardzo część przedstawienia niepotrzebnie chyba rozciągnięto o sceny końcowe.
W sumie dobrze się stało, że te "Zęby" niejednego zadrasną.