Artykuły

Katharsis na linii Zielonka-Kuźnica

Udało się stworzyć złudzenie rzeczywistości, chwilami w dal odpływała idea teatru i starających się coś lepiej lub gorzej udać aktorów - o "Fantomie bólu" w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze Dramatycznym im. Węgierki w Białymstoku pisze Katarzyna Warnawska z Nowej Siły Krytycznej.

Nie ma nic przyjemnego w siedzeniu przez ponad godzinę w bezruchu i to w warunkach dalekich od komfortu. W dodatku w temperaturze, która już po kilku minutach powoduje zbiorową akcję zakładania kurtek. A już czekanie przez ponad 20 minut na pustkowiu i mrozie na taksówkę (bo do autobusu całkiem spory kawałek), budzi jak najgorsze skojarzenia. Wieczór pełen tego rodzaju wrażeń trudno byłoby nazwać udanym. A jednak tym razem można go do takich zaliczyć.

Na 178,55 km linii Zielonka- Kuźnica, w Drezynowni Zakładu Linii Kolejowych zdarzyło się cośwzruszającego, co napełniło mnie podziwem i zdziwieniem. Po pierwsze zdziwiło mnie to, że tak proste okazało się pozyskanie i wykorzystanie wspaniałej przestrzeni pozateatralnej, jaką jest Drezynownia. Od wielu już lat nie było w Białymstoku pomysłu, odwagi lub możliwości, żeby takie rozwiązanie wprowadzić w życie.

Podziwu godny jest wybór tekstu- ambitnego i współczesnego dzieła młodego rosyjskiego dramatopisarza Wasilija Sigariewa. Ostatnio na realizację w podobnej (może nieco łagodniejszej) stylistyce poważył się Teatr Improwizacje wystawiając w ubiegłym sezonie "Gąskę" Nikołaja Kolady, a przez kilka dobrych lat można było oglądać prześwietną "Merlin Mongoł" (również Kolady) w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza w Białostockim Teatrze Lalek. Teraz repertuarową lukę Dramatyczny zapełnia biorąc się za rosyjski dramat psychologiczny, tym samym dając wytchnienie od realizacji farsowo-komediowych dominujących w tym sezonie.

Bardzo ucieszył mnie fakt, że "Fantom bólu" udało się bez problemu zrealizować nie wciskając doń żadnej telewizyjnej gwiazdy. No, chyba, że za taką uznać Piotra Dąbrowskiego - aktora, reżysera i dyrektora białostockiego teatru, którego od czasu do czasu zobaczyć możemy też na szklanym ekranie. Ale Dąbrowski jest na scenie Dramatycznego tak wszechobecny, że trudno już postrzegać go jako gwiazdę. A jeśli już, to raczej tutejszą - bez kontrowersyjnego importu. I o ile spierać się można o jego skuteczność jako dyrektora oraz talenta reżyserskie, to w "Fantomie bólu" pokazał naprawdę wysoką klasę aktorstwa, mocno podwyższając poprzeczkę młodszym kolegom. Co prawda rola Gleba jest jak na miarę Dąbrowskiego szyta i wykorzystuje w niej te same aktorskie sposoby co zwykle, ale tym razem, dzięki ostremu jak brzytwa tekstowi Sigariewa i współpracy z Chrapkiewiczem wszystkie jego działania nabierają o wiele głębszej wymowy, są różnorodne i świetnie skontrastowane z pozostałymi charakterami. W rezultacie oglądamy okrutnego i cynicznego Gleba, rolę dopracowaną w najmniejszych technicznych szczegółach, aż przerażającą swoją wiarygodnością. Jeśli wzbudza śmiech, to nieodłączna jest i odraza.

Wysoko można ocenić również Aleksandrę Maj w roli poturbowanej emocjonalnie i schizofrenicznej Oli. Jest to dopiero szósta białostocka premiera tej młodej aktorki. Trzymam kciuki, by nie poddała się instytucjonalnej rutynie i w dalszym ciągu celowała w postaci różnorodne i ryzykowne. I co ważne - starała się to osiągać wieloma środkami ekspresji. Mam nadzieję, że jej bohaterki nie będą stawały się z premiery na premierę coraz bardziej do siebie podobne.

Podwójnym zaskoczeniem okazał się Piotr Półtorak. Po pierwsze - ze względu na rolę, jaka mu przypadła. Zdziwiło mnie, że aktor, który w zadaniach skomplikowanych psychologicznie wypada raczej niezbyt wiarygodnie, znów został tak obsadzony. A do tego uparcie w charakterze "młodego chłopaka", na którego od jakiegoś już czasu nie wygląda. Drugie moje zaskoczenie wywołał sposób realizacji tej roli przez Półtoraka. Autentyczne, nie udawane ani nie zagrane znanymi teatralnymi sposobami emocje poruszyły mnie do żywego. Co prawda nie starczyło tego na postać miary Gleba Dąbrowskiego, ale porównując do ostatnich mało wyrazistych ról Piotra Półtoraka (np. Kleant w "Świętoszku" czy Pietia w "Wiśniowym sadzie") Dymitr wypada wcale nieźle. Dynamiczna scena bójki Gleba i Dimy mogła nawet wystraszyć - co nie jest łatwe, gdy z góry wiemy, że tak naprawdę nic nikomu stać się nie może.

Bardzo pięknym pomysłem reżysera było dopisanie do tej trójki jeszcze jednego bohatera. W zasadzie nie dokładnie o dopisanie tutaj chodzi - bardziej o ożywienie na krótką chwilę jednej z czysto literackich u Sigariewa postaci. To pojawiający się przez całą sztukę jedynie w dialogach pozostałych bohaterów Wowka, tragicznie zmarły mąż chorej z miłości Oli, która wciąż wierzy, że on żyje i widzi go w innych mężczyznach. Tutaj w usta Wowki (Bernard Maciej Bania) reżyser włożył swego rodzaju prolog, stworzony z didaskaliów autora. Całość zamyka bardzo piękny obraz odchodzącej w zaśnieżoną (przynajmniej podczas premiery) dal połączonej wreszcie rodziny: Oli, jej ukochanego Wowki i maleńkiej córeczki Krysi.

Przed premierą Grzegorz Chrapkiewicz mówił o bardzo trudnych, wręcz ekshibicjonistycznych zadaniach, jakie powierzył aktorom. O głębi, niemal dokumentalnej naturalności i patologii. W rezultacie udało się stworzyć złudzenie rzeczywistości, chwilami w dal odpływała idea teatru i starających się coś lepiej lub gorzej udać aktorów. Wrażenie takie jest również zasługą naturalistycznego wnętrza Drezynowni, wraz z całym jej bałaganem, maszynami, zimnem, twardymi siedzeniami i pociągami za oknem. Granie tego spektaklu w teatralnym wnętrzu, nawet pośród najprecyzyjniej stworzonej scenografii mijałoby się z celem. Całe szczęście, że Chrapkiewicz tak uparcie poszukiwał odpowiedniego miejsca do realizacji "Fantomu" - a tym większe, że znalazł je właśnie u nas. Może będzie to impulsem dodającym odwagi innym twórcom oraz władzom trzymającym pieczę nad obiektami - warto zaryzykować, by móc potem oglądać tak satysfakcjonujący efekt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji