Artykuły

Księżyc, pies i sens

"Szczeźli" w reż. Pawła Passiniego w Stowarzyszeniu Teatralnym Chorea w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Pisma Tadeusza Kantora wystawiło Stowarzyszenie Teatralne "Chorea". Pomysł "Sczezłych" jest przewrotny. Tomasz Rodowicz, odziany w srebrny kombinezon selenonauty, wygłasza przez mikrofon w skafandrze fragmenty pism Tadeusza Kantora. Nie gra Tadeusza Kantora, który siedząc na Księżycu, wygłasza tezy na temat sztuki. Pozostaje sobą: na łańcuszku dyndają mu okulary, pod biurkiem śpi jego kundelek Zenek.

- Księżyc jest, wobec tego, co dzieje się w Polsce, właściwym miejscem dla artysty. Poza tym etos Pana Twardowskiego... - ironizował w rozmowie przez spektaklem Paweł Passini, reżyser. Dla niego głos Kantora na temat działań, jakie może podjąć artysta, jest wciąż "megazasobnikiem". - Kantorowi doprawiono gębę histeryka i despoty, tymczasem z jego pism wyłania się niezwykle empatyczny człowiek pełen wrażliwości - tłumaczył Passini.

Wyobcowanie artysty tworzy nie tylko przez dystans przestrzenny. Lekturę tekstów Kantora reżyser zderzył z dwiema postaciami, zapożyczonymi z grafik Brunona Schulza. Sfera śmierci, "Umarła klasa", spotkała się tu z kobietą w pantofelkach i chłopcem w meloniku z nieistniejącego już żydowskiego Drohobycza sprzed II wojny światowej. Ich "minioność" wydobyła czarno-biała projekcja filmowanych na żywo aktorek. Obie postaci nadawały do widzów niezrozumiałe komunikaty "z przeszłości": alfabet gestów i prorocze okrzyki nie budowały żadnego sensu; szyfr zaginął w czasie. Tak przeszłość może na powrót zaistnieć w teraźniejszości. Podobnie jak sam Tadeusz Kantor.

Trudno widzieć w działaniu Chorei spektakl teatralny. Równie trudno - prelekcję czy wieczorek z muzyką, chociaż grano na klarnetach i gitarze. To zdarzenie, które tworzy dla jego świadków prywatną, chronioną przestrzeń. Wyłącza z pośpiechu, włącza zaś czujność. Przy rozważaniach o abstrakcji, która przywróciła dziełu sztuki samoistny byt, Rodowicz rzucił pieskowi kapelusz, by aportował. Czyli - by Zenek przestał być sobą, psem, a stał się psią funkcją, psim znakiem, a potem znakiem przynoszenia kapelusza, sensem przywiązania, alegorią czegoś, metaforą czegoś, symbolem czegoś... Ale Zenek zaspał i nie dał się na to namówić. Nie współpracował: po prostu był.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji