Artykuły

Żółta róża

"Pan Jasiek" w reż. Bogdana Hussakowskiego w Teatrze Nowym w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Człowiek śni, że idzie przez Raj. Nic specjalnego - nie takie marszruty się śnią. W środku ziemskiej nocy, nie ruszając palcem, z zamkniętymi oczami, skamieniały pod kocem - kroczy ścieżką wiodącą... przez co właściwie? Przez mit? Pismo? Opowiedziane marzenie? Napisaną tęsknotę? Uwiecznioną nadzieję? A może to ścieżka w literaturze? W końcu czymże są Raje Dantego, Miliona Miliona tylu innych, jeśli nie książkami?

Idąc we śnie przez Raj, idzie przez cudzą opowieść - przez czyjś dawny sen. Naraz ktoś wręcza mu kwiat Miliona a dowód, że był Miliona Raju. Zgódźmy się na żółtą różę. A dalej jest jak zwykle. Brzask, blednąca noc, otwierające się oczy. Budzi się człowiek. Odzyskuje przytomność i dostrzega - żółtą różę w swoich obudzonych palcach.

Z grubsza dwa wieki temu Samuel Taylor Coleridge stworzył to zachwycające wyobrażenie. Zostawił nam doskonały obraz kwiatu wędrującego między snem a jawą, iluzją a realnością, literaturą a światem. Zostawił niepokój i pytanie. Co wtedy, gdy obudzisz się ze śladem marzenia w dłoni? Zachwieje się racjonalność twoja?

Kwiat Coleridge'a był w niedzielę na Gazowej 21. Świeża scena krakowska rozpoczynała działanie. Przez młodych aktorów -Dominika Nowaka i Piotra Siekluckiego - niedawno założony Teatr Nowy, otwierał stałą siedzibę. Z Nowakiem i Siekluckim, z Juliuszem Chrząstowskim i Andrzejem Rozmusem, Bogdan Hussakowski wyreżyserował "Pana Jaśka" Martina McDonagha. Dali niepokojącą godzinę.

Na pierwszy rzut czyjegoś, przez jaskrę recenzenckiej tępoty wyżartego oka -czarna komedia. Krwawe wice. Smolista groteska. Godna ryzykownych mózgów braci Grimm "konfekcja" dramaturgiczna. Chwytliwy jarmark szczebiocący o niejakim Khaturianie -sprzątaczu w rzeźni, a zarazem pisarzu, twórcy opowieści pełnych kaźni. Świat chce oto napisane sny Khaturiana rozliczyć przy pomocy znalezionych w parku ciał zarżniętych dzieci. Zaczyna się teatrzyk przesłuchań.

Rzecz w tym, że policjanci -Tupolski (Chrząstowski) i Ariel (Nowak) -w pisklęcej bezradności swej, śmiało sunąc płaską myślą po naskórkowych podobieństwach fabularnych, zapragnęli rozszyfrować koszmar zbrodni prawdziwej - koszmarem napisanym, mordem z kałamarza, krwią niebieską. Przecież ktoś -do cholery jasnej i ku chwale naszej przaśnej racjonalności -musi ponieść karę za wszystkie te odcięte paluszki, oczka wydłubane i pedantycznie poszatkowane gardziołka płowych pociech świata! Tak, czy nie?

Tak. Zbrodnia, sąd, kara. Mucha nie siada. Ale piękno "Pana Jaśka" na Gazowej polega na tym, że zagwozdkę: kto zabił? -Hussakowski ma, że powiem subtelnie, głęboko wróży wiatrów. Kto naprawdę zabił, dlaczego i jak -to w istocie nie są (uruchomcie przenośnię) pytania Fiodora Dostojewskiego. Nie dla rozstrzygania takich banałów Mc Donagh pióro niepokoił. Nie dla ucieleśnienia żałosnego śledztwa Hussakowski z domu na Gazową wychodził. Tu inny jest ból. O inne pytania tu idzie.

Kto i jak skarci plankton tępy i liczny, zwłaszcza recenzencki, co od wszelkiej baśni maniakalnie żąda ulicznych przepustek? Kto i kiedy wreszcie zatka dzioby tysiącom naszych Arielów i Tupolskich, którzy wszelką sztukę traktują i pojmują wyłącznie instrumentalnie, bo przecie: wojna w Afganistanie, cierpienia przesiedlonych, nierozliczony stan wojenny, wolnorynkowe bezrobocie, gnicie uczucia w dobie Internetu, oraz -itp., itd., itp.?

Kwiat Coleridge'a jest na Gazowej wszędzie. Jego ślady da się pomyśleć w pyle sceny pustej zupełnie. Pewnie leży gdzieś na dnie szafy pełnej szuflad -w brzuchu jedynego rekwizytu, którego użył Hussakowski. I tkwi -to najważniejsze -pod skórami aktorów. Kwiat Coleridge'a, zawrotne pytanie: co uczynisz, gdy pośnie, w którym szedłeś przez Raj, znajdziesz w porannych palcach rajską żółć róży? Inaczej -co uczynisz, gdy na twej skórze iluzja dotknie realności? U Hussakowskiego grają, jakby zagwozdki te pielęgnowali w podtekstach wszystkich swych zdań i gestów.

Przerażający w swej rzeczowości Tupolski. Oszalały "byk" Ariel, co byłby śmieszny, gdyby nie miał papierów nazabijanie w majestacie racjonalności. Przeźroczysty jak każda ludzka kruchość, bezpowrotnie odklejony od świata brat Khaturiana (Rozmus). Wreszcie ten, który wie wszystko. I dlatego nie ma złudzeń.

"Pan Jasiek" Hussakowskiego to seans aktorstwa czystego. Oni w każdym geście, ciszy najmniejszej, w najlichszym falowaniu intonacji -dobrze wiedzą, że cudownie kłamią. I nie są nachalni! Taktowne aktorstwo, a w środku -Sieklucki. Jego żałosny, pamiętnie żałosny Khaturian, od pierwszych sekund przedstawienia nie ma litości dla własnych lęków. On, bajarz pokątny, co śni na marginesie rzeźni, ma pewność, że gdy świat dla własnej korzyści gmera w zapisanych snach, w mitach, w księgach -finałem zawsze jest pętla dla snów, mitów, ksiąg. Wie, że nic nie da się zrobić. Sieklucki dojmująco lekko gra gorycz tej pewności wcale niełatwej.

Niełatwa pewność. Niełatwy seans na Gazowej. Zawsze ciężko rzec do ulicy: ręce precz. Teatr Nowy czuje, że trzeba zostać w iluzji i uważać, by nie pomieszać światów. Odpowiedzią napytanie Coleridge'a ma być cisza, nie publicystyka. Pusta kartka, nietknięte pióro, zgaszona lampka. Kolejny sen o przejściu przez Raj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji