Artykuły

Angelologia i sznur

"Kantata na cztery skrzydła" w reż. Julii Wernio w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Krzysztof Pierzchlewski w Głosie Wielkopolskim.

Anioły fascynują człowieka od starożytności, chociaż nie ma bezpośrednich dowodów na to, że w ogóle istnieją. Teologia chrześcijańska pozbawiła je całkowicie fizyczności, ale na ten krok trzeba było czekać do XIII wieku. W ludowych wierzeniach i dziecięcych wyobrażeniach posłańcy boży przyoblekają uskrzydlone ludzkie postaci i tak też jawią się w "Kantacie na cztery skrzydła", którą wyreżyserowała w Teatrze im. W. Bogusławskiego w Kaliszu Julia Wernio.

Autorem sztuki jest Robert Brutter (prawdziwe nazwisko: Andrzej Grembowicz) doświadczony scenarzysta filmowy, powieściopisarz, dramaturg i adaptator. Jego najnowsze dzieło opowiada o tragedii trzydziestolatki, która zdecydowała się popełnić samobójstwo pod wpływem niepowodzeń życiowych i silnego poczucia winy. Kobieta przygotowuje się do tego aktu starannie, dosłownie z podręcznikiem w ręku. Niemal w ostatniej chwili zdąży ją uratować anioł stróż o imieniu Amhiel.

"Starozakonny" Amhiel nie nadąża za współczesnością, za co atakowany jest przez Beatiela - ambitnego anielskiego yuppie. Niebiańskie intrygi i potyczki jako żywo przypominają to, z czym mamy do czynienia na ziemskim padole. Stąd tylko o krok od wpadnięcia w koleiny dosłowności. Na szczęście osobliwe przemieszanie liryki, psychologii i metafizyki z poczuciem humoru sprawia, że tekst nie przekracza granic dobrego smaku. Sztuka bawi, ale także skłania do refleksji. Zarówno niedoszła ofiara, jak i widzowie nie są w stanie stwierdzić, co było snem, a co rzeczywistością.

Atutem kaliskiej inscenizacji jest aktorstwo. Maciejowi Grzybowskiemu udało się w sposób przekonujący wykreować postać łotrzykowsko-heroiczną, która dla osiągnięcia zbożnego celu gotowa jest wymyślać fortele i popełniać drobne niegodziwości, ale także poświęcić samego siebie. Dziewczyna w wykonaniu Agnieszki Dzięcielskiej nie jest bynajmniej uosobieniem totalnej rezygnacji. Stacją na porywy nienawiści, prowadzenie świadomej gry z wysłannikiem niebios i niespodziewaną wielkoduszność. Aleksander Janiszewski, który jako Beatiel rzadziej pojawia się na scenie, gra tchórzliwego choć bystrego i dowcipnego karierowicza.

Na słowa uznania zasługuje scenografia Elżbiety Wernio, pozwalająca na kontaminację przestrzeni scenicznej ze światem zewnętrznym oraz muzyka Roberta Kanaana - niezwykła symfonia grzmotów i dzwonów. Oświetlenie gra w tym spektaklu ważną rolę, ale chyba bez szkody dla całości można było ograniczyć liczbę lumenów kierowanych w stronę publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji